'Ostatni list od kochanka' Jojo Moyes



'Czy życie nie było łatwiejsze, kiedy ludzie musieli dzwonić, żeby z tobą porozmawiać? Można było przynajmniej wyczuć niechęć w głosie.'

Ze wszystkich autorów, których z pełną świadomością nazywam ulubionymi, największą słabość mam do Jojo Moyes. Jest kimś kto wie jak napisać romans tak dla kobiet jak dla mężczyzn. Zawsze ciekawy, zawsze poruszający nowy, interesujący temat.. to nie jest prosta sprawa. Co ciekawe, gdy zobaczyłam w tytule słowo 'kochanek' zawahałam się. Bo może dobra passa się skończyła i przeczytam coś co niekoniecznie wpasuje się w mój kompas moralny? Na szczęście Moyes z nawiązką udowodniła mi, że jest świetna w swoim fachu i w pełni zasługuje na zaufanie swoich czytelników. 


'Mężczyźni robią sobie krzywdę, kiedy atakują.'

Ellie pracuje w ogólnokrajowej gazecie, ma własne mieszkanie, grupę oddanych przyjaciół i przez większość czasu jest szczęśliwa. Jest jednak coś co mąci ten pozornie idylliczny stan. Od kilku miesięcy jest w relacji z żonatym mężczyzną i powoli zdaje sobie sprawę, że prowadzi to donikąd. Przy nim jednak zapomina o całym świecie i przez kilka wspólnie spędzonych godzin, czuje się najważniejsza. A to uczucie nie tylko uzależnia, ale również zaczyna rzutować na wszystkie inne sfery życia. Przyjaciele zaczynają zwracać jej uwagę, że to co robi, niekoniecznie jest fair, a w pracy szefowa szuka na jej miejsce nowego dziennikarza. Gdy więc dziewczyna znajduje zapomniany list miłosny, postanawia zrobić z tego materiał, który przywróci ją na reporterski piedestał. 

'I tak Cię kocham - nawet jeśli nie ma żadnej mnie, żadnej miłości, ani żadnego życia - kocham Cię.'

Ellie, John i Rory oraz Jennifer, Anthony i Laurence. Oto główny zestaw postaci, które na przestrzeni dwóch wieków, będą naprzemiennie dzielić się narracją. Poznanie punktu widzenia każdego z nich ułatwi nam zrozumienie trudnych czasów drugiej połowy XX w., oraz da szanse na nie wyciąganie zbyt szybko pochopnych opinii. 

'Każde działanie ma konsekwencje. Ludzie dzielą się na tych, którzy to rozumieją i podejmują decyzje, mają tę świadomość, i na tych, którzy po prostu wybierają to, co jest akurat przyjemne.'

Głównym tematem jest podejście do zdrady. Do regularnego romansu. Co skłania do niego ludzi? Jak mu zapobiec? I czy osoby, które zdradzają zawsze zasługują na wieczne potępienie? Kontrowersyjny temat przedstawiono w sposób skłaniający do refleksji i próby wyobrażenia sobie mieszanki uczuć z którą czasem ciężko sobie poradzić. 

' Nie da się kogoś zmusić, żeby znowu Cię pokochał. Bez względu na to, jak bardzo tego pragniesz. Czasami niestety po prostu... kończy się czas.'

Merytoryczne przygotowanie, pewność wyrażanej opinii - to wszystko co czytelnik czuje przez całą książkę, a co jest bardzo ważne, jeśli chce się poruszać tyle ważnych tematów. Przy tym Moyes daje nam ciekawych, prawdziwych i wyrazistych bohaterów, w czasach, które choć nie tak odległe, pozwalają wczuć się w inną rzeczywistość. Tło, tak dziennikarskie, jak wojenne, dobrze oddaje ówczesne realia. To też przypomnienie, że natura człowieka nie ulega, aż tak dużym zmianom. Szczególnie, gdy niektóre problemy ciągle dręczą ludzi. Nie tylko czyta się szybko, ale też długo zostaje w pamięci. Takiej Moyes wszyscy potrzebujemy więcej. 

'Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że pisanie jest niebezpieczne, bo nie zawsze można zagwarantować, że nasze słowa zostaną odczytane w duchu, w którym je napisaliśmy.'


Bastuba


'King' T.M.Frazier




W zasadzie lubimy buntować się przed schematami w książkach. Że łatwe do przewidzenia, że żadnej ekscytacji, że po co tak pisać. Kiedy jednak coś wykracza po za nasze wyobrażenie, też nam się to nie podoba. Wolimy mieć kontrolę, nawet nad tak małymi sprawami jak bohaterowie w powieściach. To daje nam poczucie bezpieczeństwa i możliwość odprężenia myśli. Inaczej romanse nie sprzedawały by się tak dobrze, prawda? :)


'W każdej kłótni są dwie strony. Każda może się mylić. I każda może mieć rację.'

Kinga poznajemy, gdy mając niespełna piętnaście lat, ratuje małego, chudego chłopca przed bandą osiłków, zamierzającym pokazać, co myślą o kolorowych ciuchach, w których nie ma żadnych pieniędzy. Czemu wieczny odludek pomaga dzieciakowi, z którym nigdy nie zamienił słowa? I to w dniu, w którym uciekł z domu? Chyba można nazwać to łutem szczęścia, ponieważ okazuje się, że ich marzenia wyglądają podobnie i w kilka lat wspólnymi siłami udaje im się je zrealizować. Własny duży dom, w którym King tatuuje, a Preppy, z zahukanego, acz pyskatego dziecka, stał się szefem narkotykowego królestwa. O nic nie dbają, niczego się nie boją. Z jakiegoś powodu jednak, King trafia na kilka lat do więzienia. Tam zmienia swoje podejście do świata i tego czego chce od życia.  I na ten moment natrafia Doe. Dziewczyna niedawno utraciła pamięć i chcąc znaleźć bezpieczne schronienie, nie zawaha się oddać najcenniejszego co ma. Gdy więc King wraca do domu, a przyjaciel urządza imprezę, na której jeszcze kilka lat temu bawiłby się idealnie, Doe chce wkupić się w jego łaski. Brutalny, potężny i przerażający w swej pogardzie, tak dla dobra jak i zła, mężczyzna ma inne plany. 

'Zawsze powinno się mieć taką szufladę, w której trzymasz rzeczy przypominające ci o tym, że to, kim jesteś, i to, co robisz, nie zawsze oznacza to samo.'

Historia dziewczyny, która pewnego dnia budzi się pod ławką w nieokreślonym parku, bez wiedzy nawet o swoim imieniu, oraz mężczyzny, który siłą i brutalnością zdobywa co tylko zapragnie - to nie będzie standardowa opowieść. Od pierwszych stron fabuła wciąga nas jak rwąca rzeka. Czytasz powoli, sondujesz czy to książka dla Ciebie i zanim się obejrzysz, jesteś po kolona pogrążona w ciekawości, która coraz szybciej popycha Cię ku finałowi. A na tej drodze mnóstwo ciężkich do pokonania tajemnic i zwrotów akcji. Można śmiało założyć, że czasem czytanie jest całkiem ekstremalnym sportem. Jest jednak spore 'ale', objawiające się słabą stroną techniczną. Ciężkie dialogi, pęd fabuły, niedopracowane opisy, które można uratować, tylko całkowitym ich wykreśleniem. Czyta się to, jak wymizerniałe opowiadanie w internecie. Można wybaczyć początkującym twórcom, którzy są na początku swojej drogi. Ale treść, która trafia do drukarni, a potem na nasze półki, powinna być bardziej dopracowana. Nie jestem przekonana, czy cały niesmak przedzierania się przez stylistyczne błędy, rekompensuje nam dobra fabuła. Trzeba jednak oddać, że bohaterowie i problematyka poruszana przez autorkę, stoją na wysokim poziomie. Kłopoty rodzinne, korupcja, medialny wizerunek ponad wszystko. Gdy spojrzy się głębiej, okazuje się, że Frazier merytorycznie przygotowała się bardzo dobrze. Nie będzie to historia ginąca w tłumie. 

'Miłość jest tym co robisz dla innej osoby, a nie tym, co robisz ogólnie.'

Dla każdego książka ma mieć inne cechy. Jedni mocno skupiają się na jakości, inni chcą tylko dobrej zabawy. Poleciłabym ją głównie dla rozluźnienia. Dla osób, które nie denerwują się, gdy natrafiają na powtórzenia, czy błędną odmianę imion. W końcu nie każda książka może dostać nagrodę Nike. 'King' ma zadatki, by za kilka lat wraz z ekranizacją gościć w naszych kinach na walentynki.

'Zrobiłem wiele rzeczy, z których nie jestem dumny. Dziękuję wam wszystkim za to, że mnie nie osądzaliście. Dziękuję, że mimo wszystko byliście moimi przyjaciółmi. Dziękuję, że daliście mi życie, za które warto było umrzeć.'


Bastuba

'Franco' Kim Holden


'Uważam, że marzenia są paliwem życia. Żyjesz w pełni, kiedy starasz się je spełnić. Nie ma nagrody za bierne bezpieczeństwo.'

Bywa tak, że autor widząc, że jakaś historia się sprzedaje, specjalnie pisze kolejne jej części, co wychodzi sztucznie i psuje obraz całości. Dzieje się tak, ponieważ nie samym spełnieniem artystycznym człowiek żyje. Często jest to jednak strzał w kolano, można to też nazwać samobójem. Czytelnicy to w końcu nie idioci i nawet jeśli kupią taką wydmuszkę, to po następne książki takiego pisarza już nie sięgną. Wniosek nasuwa się nam. Jeśli chce się mądrze kontynuować popularną serię, radzę wziąć przykład z Holden i zakończyć ją z przytupem. Stworzyć legendę! 

'Gdy znajdujesz właściwą osobę, reguły idą w odstawkę. Podejmujesz decyzje na bieżąco.'

Franco jest perkusistą zespołu Rook, który po dłuższej przerwie spowodowanej niemocą tekściarza, gitarzysty i frontmen'a w jednym - Gus'a, wraca na szczyt. Jest w połowie nagrywania nowego krążka i zdaje się, że życie nie mogłoby być lepsze, gdy podczas jednego z niepozornych wyjść do pub'u, chłopak poznaje uroczą, acz zadziorną Brytyjkę, Gemmę. Może i oboje byliby chętni rozwinąć tę znajomość, ale dziewczynie kończy się wiza, gdyż jako architekt zatrudniony na zlecenie, sfinalizowała projekt, i w ciągu tygodnia ma wrócić do domu. Franco chce spędzić z nią jednak ten czas jako przyjaciel. W końcu, co może pójść nie tak?

'Życie jest tak skomplikowane, jak sam je sobie utrudnisz.'

W twórczości Holden najbardziej doceniam to, jak różnorodne są jej opowieści. W tym tomie dostajemy otwartego, zabawnego, ułożonego i niesamowicie przystojnego pół Hiszpana, który w przekonaniu, że warto czynić dobro, postanawia pomóc przyjaciółce, mieszkającej prawie dobę podróży samolotem od niego. Gemma jest jego lustrzanym odbiciem. Świetnie się rozumieją, jak nikt inny rozumieją swoje poczucie humoru, a spędzony razem czas mija im ekspresowo. Marzenie dziewczyny jest jednak raczej z tych bardziej wymagających i aby je zrealizować, będą musieli zatrzeć niejedną granicę. Podoba mi się, jak zbudowana jest relacja między postaciami. Bardzo wyraźnie podkreślono, by podstawą zawsze było zaufanie i pewność drugiej osoby. Oraz pamięć, że to co dajemy zawsze do nas wraca. Wyjątkowo wybrano perspektywę jednostronną, ale to tylko przyśpieszyło czytanie. Akcja wciąga nas od pierwszych stron, umiejętnie budując atmosferę ciepła i zaangażowania. Do ostatniej chwili nie opuszcza nas chęć poznania dalszych losów przyjaciół z Kalifornii. W książce poruszone zostają też bardzo ważne tematy, ale żeby się o tym dowiedzieć, musicie po nią sięgnąć. A uwierzcie mi, że warto :)

'Niektóre momenty są zbyt ważne, by je zapomnieć.'


Wciągające tytuły mają to do siebie, że dobrze się je czyta, ale są trochę jak zerowe oprocentowanie kredytu. Niby istnieją, a tak ciężko je znaleźć. Gdy więc już ktoś daje wam taki ciepły kąsek prosto na talerzu, warto się nim zainteresować. Dla mnie no.1. Wiem, że na długo zostanie w mojej pamięci. 
 
'Dom jest tam gdzie serce.'


Bastuba


'Gus' Kim Holden


'Mama jest podobna do Promyczka. A może Promyczek była podobna do Mamy. Obie rozumiały znaczenie ciszy. Niektórych ludzi ona przeraża, starają się jej unikać, wypełniając od niepotrzebnymi bzdurami. Jednak cisza nie jest wrogiem. Przynosi komfort i spokój.'


Pewne schematy są w książkach nie do przeskoczenia. Zawsze musimy mieć wstęp, w którym poznajemy bohatera, następnie rozwinięcie z karuzelą wydarzeń i jakimś kulminacyjnym momentem i zakończenie. Często przez happy end. Cóż, Holden wyraźnie stwierdziła, że jak na rockman'a przystało Gus obierze inną drogę. O wiele ciekawszą.

'Nie wiem już, jak żyć. Promyczek nie była jedynie moją najlepszą przyjaciółką, była jakby moją drugą połówką... drugą połówką mojego umysłu, mojego sumienia, mojego poczucia humoru, mojej kreatywności.Była drugą połową mojego serca. W jaki sposób człowiek może wrócić do swoich zajęć, jeśli na zawsze stracił połowę siebie?'

Ciężko przeżyta śmierć Kate powoli prowadzi Gus'a ku drodze na dno. Nie ma siły codziennie wstawać z łóżka, a tym bardziej komponować, śmiać się czy żyć. Pierwsze dni po pogrzebie spędza w wynajętym hotelu, by alkoholem znieczulić ból. Gdy to nie pomaga i rzeczywistość oraz obowiązki zaczynają się o niego dopominać, znajduje inne rozwiązanie, by przetrwać. Wyjazd w trasę ma być receptą, jakiej bliscy szukają widząc, że z dnia na dzień jego wewnętrzne światło gaśnie. Gus nie zamierza jednak zapomnieć. Promyczek, jego najlepsza przyjaciółka, połówka jego serca, odeszła. Wspomnienia nie wystarczają, trasa jest męcząca, środków znieczulających nie brakuje. I nagle w tourbusie pojawia się nowa pomoc managerska, która ma spędzić z zespołem dużą część trasy. Wysoka, szczupła, trochę sztuczna, ale zainteresowana zacieśnieniem bliskiej więzi z frontmanem zespołu. Chłopak znajduje w jej ramionach odskocznie, szczególnie, gdy zaczyna mu  podawać prawdziwy lek na wszelkie problemy. 

'Jeśli nie możesz kogoś pokonać dołącz do niego'

Wydarzenia z 'Promyczka', czyli wcześniejszego tomu, zaprowadziły nas na cmentarz. Dawno nie płakałam tyle już na prologu i trzeba uczciwie przyznać, jak realistycznie Holden opisuje targające Gus'em uczucia. Mistrzostwo. Gniew, żal, smutek, ogromna tęsknota. To kumuluje się w ból, który nie może znaleźć ujścia. Alkohol przestaje wystarczać i niegotowy zmierzyć się ze stratą na trzeźwo, sięga po więcej. Pierwsze sto stron książki to właśnie opis szarpaniny chłopaka z próbą uwolnienia się od cierpienia, które towarzyszy mu od kilku miesięcy. Dochodzi do momentu, gdzie albo zawalczy o siebie, ale ból go pochłonie. Gus musi znaleźć nowy powód, by żyć.

'- Ona mnie nie lubi. - To proste.
 - Jestem pewna, że wcale tak nie jest. - Mamy nigdy nie wierzą w takie rzeczy. No bo któż mógłby nie lubić ich dziecka?'

Niewątpliwie najważniejszą lekcją, którą chce dać nam autorka jest przypomnienie, że trzymamy los w naszych rękach. Na niektóre wydarzenia nie mamy wpływu, jednak jeśli sami nie będziemy chcieli o siebie zadbać, nikt tego nie zrobi. Największym wrogiem również możemy być sami dla siebie. Autodestrukcja na łamach 'Gus'a' dotyczy nie tylko głównego bohatera. W pewnym momencie na scenę wkracza, pozornie nieciekawa, Scout. Choć jest kolejną z asystentek, nie wydaje się być szczęśliwa byciem niańką gwiazd rocka. W jakiś sposób jednak dociera do Gus'a, choć ich relacja rodzi się w bólach i nie wydaje się, by mogła wyjść po za relacje służbowe. Nie jest jednak jedyna ciekawa więź jaką możemy zaobserwować u Holden. Do tej pory rodzina Gus'a była owiana pewną tajemnicą. Teraz dowiadujemy się jak skomplikowany jest świat kobiet, które chcą samotnie zdecydować się na dziecko i jednocześnie rozwijać karierę. Pojawia się również wizja rodzicielstwa z perspektywy ojca rozwodnika i tego jak może to wpłynąć na dziecko. Wszystko opisane w szalenie ciekawy i wciągający sposób. Autorka nie straciła nic z ciętego języka, wplatania we wszystko muzyki i igrania na naszych emocjach jak największa sadystka. Jest tylko jednak rzecz, której mi naprawdę zabrakło, czy większego wglądu w życie Kellera. Dostajemy małe urywki, ale dla mnie, po takim rozkochaniu nas w tej postaci w poprzednim tomie, jest to o wiele za mało. 

'Przyznanie się do problemu jest pierwszym krokiem na ścieżce do wyzdrowienia'

Nie da się nie polecać tej książki. Jest piękną, choć gorzką kontynuacją 'Promyczka', ale też zupełnie osobnym bytem. Wiem, że są zdania, że autorka nawet przeskoczyła samą siebie, dla mnie jednak trzyma poziom. Tego potężnego miśko-rockman'a nie da się nie kochać, ale na deser mamy jeszcze 'Franco', który dopiero was zaskoczy. Życzę sobie więcej tak emocjonalnych tytułów na półkach księgarni. A najlepiej na półce mojej biblioteczki :) 

'Sądzę, że ludzie odnajdują się wtedy, gdy są na to gotowi. Kiedy najbardziej potrzebują siebie nawzajem. Najsilniejsze związki powstają właśnie z tej potrzeby.'



Bastuba

'Promyczek' Kim Holden



'W naturze człowieka leży zapełnianie pustej przestrzeni, a lista tego, czym można ją zapełnić jest długa. Czasem to coś dobrego, czasem złego'


Można lubić czarną kawę, albo smakową herbatę. Można do śniadania pić smoothie albo mleko. Można zaczynać dzień od obiadu, choć tego nie pochwaliłaby Ewa Chodakowska. Nie da się natomiast uciekać przed losem. Choćbyście schowali głowę w najgłębszych piaskach Sahary, on i tak przyjdzie, by ukształtować wasze życie takim jakim musi być. Warto więc stać z podniesioną głową i korzystać z każdego momentu jaki został nam dany. Bo może wszystko co naprawdę mamy, to odwaga, by każdą chwilę traktować jak tę najważniejszą.

'Odkrywanie nowych rzeczy jest jak magia. Muzyka istnieje po to by jej słuchać, każdy powinien z niej czerpać. Garściami. Muzyka ma moc. Łączy ludzi.'

Kate Sedgwick jest pełną życia studentką pierwszego roku w Grand w małym miasteczku w Minnesocie. Przeniosła się tam z San Diego, by spełnić marzenie, kształcąc się na pedagoga. Jest niską blondynką o niebieskich oczach, silnym charakterze i sarkastycznym usposobieniu.  Uwielbia czarną kawę i odkrywać muzyczne perełki na pograniczu ciężkiego rocka. W rodzinnym mieście zostawiła najlepszego przyjaciela Gusa, który po za długimi włosami, serfowaniem, boską sylwetką i powodzeniem wśród płci przeciwnej, może się pochwalić głosem, przyciągającym tłumy i pozycją lidera w zespole, który właśnie wspina się na szczyty list przebojów. Nie wszystko jest jednak piękne jak z obrazka, gdyż za Promyczkiem, jak nazywają Kate przyjaciele, ciągnie się przeszłość z ogromnym bagażem przykrych doświadczeń. Jeśli dodać do tego tajemnice, skrzętnie ukrywane przed światem, można dostrzec, że nawet na najbardziej optymistycznego człowieka czasem pada cień. Czy dla Sedgwick będzie to spotkanie z Kellerem Banksem, barmanem w kawiarni znajdującej się niedaleko Grand?

'Myślę o Bogu jak o kumplu. Nie jest religijna. Po prostu często z nim rozmawiam. Proszę o wiele przysług. Czasami je spełnia, czasami nie. Tak to już jest. Trzeba być wdzięcznym za to, co się ma.'

W 'Promyczku' poznajemy wiele różnych postaci. W pierwszych dniach Kate poznaje stylowo ubranego chłopaka, który 'przez' swoją orientację seksualną wprowadza nas we wciąż ciężki temat tolerancji i akceptacji inności. Mamy Shelly, za pomocą groźnej miny i grubego muru obojętności, staraja się odepchnąć od siebie ludzi, wedle starej zasady, że jeśli nie dasz do siebie podejść, to nikt Cię nie skrzywdzi. Jest Pete, przejawiający typ nieśmiałego nerda z małej wioski, który woli słuchać niż mówić. Sugar, współlokatorka Kate to typowa imprezowiczka. Wszystko co wie o studiowaniu wyniosła z filmu 'Wieczny student' i ewidentnie zamierza zamienić akademik w swój dom. Zmieniając chłopaków tak często jak się da i topiąc wszystkie myśli w alkoholu, tuszuje uczucie osamotnienia oraz alienacji. I Keller. Najbardziej tajemniczy z całej grupy, idealnie pasuje do Katie, też skrywającej wiele sekretów. Przezwyciężenie strachu przed otworzeniem ponownie serca i narażenie go na cierpienie, może być niczym w porównaniu z utratą szczęścia, które miało się na wyciągnięcie ręki.
'Nie osądzajcie się nawzajem. Każdy ma coś na sumieniu. Pilnujcie tylko swoich spraw i nie wtykajcie nosa w cudze, no chyba że zostaliście zaproszeni. A kiedy to się stanie, pomagajcie zamiast osądzać.'

SOKO - We Might Be Dead By Tomorrow

'Wiele osób oddałoby cały świat, by mieć zdrowe ciało. Ciało to świątynia. Nie niszczy się świątyni.'

Sześćset stron przeczytane na jednym wdechu. Historia życia dziewczyny, która nie chciała niczego żałować. Barwny język, wciągające dialogi. Przełamanie kolejnych tematów tabu i przypomnienie, że jeśli się czegoś chce to trzeba działać. Bierność nie zostaje nagrodzona. Kłamstwo ma krótkie nogi, a przyjaźń może przetrać wszystko tylko jeśli jest prawdziwa. 'Promyczek' pyta czy rodzicielstwo jest dla wszystkich oraz ile można poświęcić dla drugiego człowieka. Czy każdemu można pomóc za wszelką cenę i czy samarytanin może być egoistą?


'W jej głosie słyszę miłość. To rzadkie. Ludzie zazwyczaj nie mają czasu, by tego szukać. Albo zbyt łatwo rezygnują. Albo gdy to posiadają, nie wiedzą jakie jest cenne.'

Czym byłoby to nasze życie bez doświadczenia złamanego serca, prawda? Nie ma sensu ukrywać, że ze wszystkich kwestii, które 'Promyczek' tak umiejętnie porusza, to właśnie uczucie głębokiego smutku i tęsknoty towarzyszy nam najdłużej po skończonej lekturze. Wróci do nas za każdym razem, gdy okładka mignie nam na instagramie czy w księgarni, albo gdy którąś w piosenek, wypisanych przez autorkę na końcowej playliście, puszczą w radiu. Czy to nie najlepsze podsumowanie i rekomendacja dla książki? Że zostanie z nami może i na zawsze? Jeśli choć raz doświadczyliście takiego uczucia, to wiecie, że to najpiękniejsze co może spotkać tak autora jak czytelnika. Polecam przygarnąć tego promyczka do swojego serducha.
'Ludzie są skomplikowani. Życie też takie jest.'
Bastuba

Jak piorun z jasnego nieba, czyli wywiad z autorką 'Twierdzy Kimerydu' Magdaleną Pioruńską




WYWIAD Z MAGDALENĄ PIORUŃSKĄ

Rozmowa z ciekawym człowiekiem to zawsze czysta przyjemność. Tym razem radość wzmacnia fakt, że wywiad dotyczy książki, która zrobiła na mnie duże wrażenie. 'Twierdza Kimerydu' to nowatorska powieść fantasy, którą mogliście już widzieć u mnie na blogu, razem z recenzją. Dziś udało mi się m.in uchylić rąbka tajemnicy, co do tego czego możemy się spodziewać w tomie drugim, który będzie nosił tytuł 'Twierdza Tytonu' oraz przedstawić kilka ciekawostek zza kulisy pracy pisarza. Serdecznie zachęcam was więc do przeczytania.


Magdalena Pioruńska - twórca i redaktor naczelna portalu szuflada.net czyli internetowego magazynu kulturalno-literackiego, który skupia się na literaturze środka, a także nowych zjawiskach w literaturze współczesnej. Jej pierwsza książka dotyczyła rozpadu byłej Jugosławii, przez trzy lata uczestniczyła w organizowaniu festiwali poświęconych fantastyce we Wrocławiu i Opolu, była też jurorką przy konkursach literackich. Jej przygoda z dinozaurami zaczęła się od pisania wierszy z Ono i jego Panią, z którą przemierzało fantastyczne światy. Ono miało długi ogon, pomarańczowe ślepia i chowało dłonie w czerwonych rękawiczkach, z których wystawały długie pazury. Tak powstał Tyrs, jedna z głównych postaci w 'Twierdzy'.* Co jeszcze wiadomo o Magdalenie? Zapraszam do wywiadu :) 



Można odnieść wrażenie, że wolisz podkreślać negatywne cechy swoich postaci, co nie jest popularne. Wiem, że to ma na celu podkreślenie, że ludzie nie są prości, że ‘Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono’. Co zresztą jest chyba twoim ulubionym powiedzonkiem, prawda? 😊 Pytanie jednak, czy nie kusiło Cię stworzenie czegoś co rynek lubi i pożąda? Love story z bad boy’em Tyrsem i waleczną Anną, obalenie Brytanika i happy end w trzech tomach?

Nie wiem, czy mam jakieś ulubione powiedzonka. Wierzę natomiast, że nie wszystko jest zawsze takie, jak nam się wydaje, albo jak każą nam myśleć inni. I nie – nie kusiło mnie. Poszłam na studia kreatywnego pisania, żeby odnaleźć swoją drogę i żeby napisać coś prawdziwego. W moim odczuciu Twierdza Kimerydu jest na tyle prawdziwa, na ile sobie na to pozwoliłam. Można oczywiście z tym polemizować. A happy end... życie zwykle pisze słodko- gorzkie scenariusze. Tyrs nie jest bad boyem, tylko diabelnie praktycznym i diabelnie inteligentnym facetem, który swoje działania koncentruje tylko na sobie i na swoim małym poletku, bezustannie zajmując się jego użyźnianiem. Sprawia wrażenie bad boya i ogromnie się cieszę, że czytelnicy na początku pozwalają mu się nabrać. O to mi zresztą chodziło – żeby pokazać, jak duże pozory stwarzamy w pobieżnym kontakcie, jak bardzo pozwalamy, żeby inni oceniali nas też według tych pozorów. Anna zaś zdecydowanie nie jest waleczna. To urodzona konformistka, kobieta poddana działaniu totalitarnego systemu, walcząca z zakorzenionym w sobie posłuszeństwem i jedyną słuszną prawdą. Dlatego jest taka niespójna, ciągle zmienia decyzje, szarpie swoje więzy, a tymczasem one coraz bardziej zaciskają się na jej nadgarstkach. A Brytanik? W prawdziwym życiu Brytaniki zwykle wygrywają. Albo przegrywają dopiero wtedy, kiedy zbiorą bardzo krwawe żniwo. Zauważyłaś na jak wiele im pozwalamy, zanim wreszcie powiemy im i sobie dość?
 Czy gdybyś mogła cofnąć się w czasie do momentu pracy nad wydaniem ‘Twierdzy’ coś byś zmieniło? Dlaczego tak/nie?
Może zrezygnowałabym z wątku szkolnego. Nie jest on dla mnie szczególnie ważny, nie jest też szczególnie ważny dla bohaterów. Potrzebowałam miejsca, w którym mogłabym ich pokazać w sytuacjach z normalnego życia i żeby jasno podkreślić, jak są postrzegani przez społeczność i jak to wpływa na ich postawy – zwłaszcza Tuliusza i Tyrsa. Tycjan miał to szczęście bądź nieszczęście urodzić się synem burmistrza. A szkoła ze swoim jednolitym system wydawała mi się idealna, żeby uwypuklić ich inność.
 Wydałaś książkę, prowadzisz własny portal interentowy, pracujesz  z młodzieżą co bardzo lubisz. Co więc dalej? Jakie jest twoje największe zawodowe marzenie? A prywatne?
Moje marzenia są bardzo proste – chcę wydawać kolejne książki, chcę dalej prowadzić portal, chcę też dalej rozwijać się teatralnie (ciekawostka: w zeszłym roku wróciłam do tej pasji sprzed lat i piszę też własne scenariusze teatralne ;)), chcę na dobre zostać w branży. Zresztą to moje miejsce, mam poczucie, że się do tego nadaję i to wypływa prosto ze mnie.
 Gdyby ‘Twierdza’ mogła mieć podkład muzyczny, jaką piosenkę byś wybrała? Coś alternatywnego jak Tycjan, rock jak Tyrs czy..co najbardziej pasuje do Tuliusza.. ballady? 😊 Tulia z pewnością wybrałaby jakiś klubowy numer? A o Taniela strach pytać. Ten dzieciak zaskakuje Cię tak jak wszystkich w książce? Żyje własnym życiem? :D
Pytasz mnie teraz o muzykę, czy o Taniela? :D Ja lubię rock, muzykę alternatywną i ballady, więc tak – świetnie mnie rozgryzłaś. Na pewno mogę Ci polecić muzykę Linkin Park, Florence+the Machine, Arctic Monkeys oraz stare piosenki Simona and Garfunkela, ale też np.: "Take me back to the night we met" Lorda Hurona albo "Let me in" Snowmine. Uwielbiam też ballady Lany Del Rey. Mogłabym godzinami wymieniać moje ulubione piosenki i zespoły muzyczne, więc może poprzestańmy na tym.
I tak – Taniel żyje własnym życiem. To taka postać, która napisała się sama. Szarpnęła Tyrsem, szarpnęła też mną i bez żadnych skrupułów wysunęła się na pierwszy plan.
 Która część pracy z fabułą czy bohaterami sprawia Ci najwięcej radości? Poruszasz w swojej książce tematy, które społecznie uważa się za trudne, jak homoseksualizm, rozdwojenie jaźni czy zaburzone relacje rodzice – dziecko. Co było dla Ciebie największym wyzwaniem?
Nie wiem. Wszystko pisało mi się bardzo dobrze. Ta książka trochę napisała się sama. Nie zastanawiałam się zbyt długo w trakcie jej pisania. Owszem, dużo zajęło mi zgłębianie  tematów przed pisaniem, ale w sumie sam proces tworzenia przyszedł mi bardzo naturalnie. Największy wysiłek włożyłam w charakterystykę postaci i odróżnienie ich od siebie. A potem na poskładnie ich w integralne całości. Tyrs i Tuliusz sami poprowadzili mnie przez swoje narracje. Najbardziej bałam się tej podwójnej narracji Tuliusza i Tulii, ale paradoksalnie  Tuliusz jakby mnie opętał i za moim pośrednictwem z wielką złością opowiadał innym swoją historię. Tyrs zaś bardzo umiejętnie polemizował z moją moralnością. Zadawał mi wiele niewygodnych pytań. Np.: "po co ci to jest potrzebne, Magda?". Albo: "Dlaczego teraz kłamiesz? Powiedz im prawdę, nic nie ukrywaj. Ugryź ich, rozszarp, niech krwawią. Niech wybierają". Starałam się zatem zamienić w raptora i powędrować za jego sposobem myślenia. Wiesz, nikt tak wspaniale nie prowadzi, jak Tyrs. Przy wszystkich swoich wadach jest przede wszystkim urodzonym przywódcą, ma do tego wrodzony talent. Podziwiam takich ludzi bez względu na to, jak zepsuci i trudni mogą się wydawać. Talent, umiejętności, charyzma zawsze mnie przyciągają, jak ćmę do lampy. Zdarza się, że płoną mi skrzydełka, ale zawsze, zawsze jest to warte mojego wysiłku.
Tycjan zaś właściwie cały czas milczał i tym milczeniem prowokował mnie do rozmyślań. Nigdy nie był skory do konwersacji ze mną. Odpowiadał mi półsłowkami, albo ironicznie się uśmiechał. Siedział na dnie oceanu ze skrzyżowanymi nogami i beznamiętnie przyglądał się moim wysiłkom w jego rozszyfrowaniu i powiem Ci szczerze, że nawet pisząc drugą część nie do końca mi się to udało. Tycjan od początku mi się wymykał. Wiedziałam o nim najwięcej, ale potem przekonałam się, że i tak było to tylko to, co pozwolił mi wiedzieć. Jestem ciekawa Tycjana, pozwalam mu sobą manipulować.
Anna zaś chwilami sprawiała mi niemożliwe problemy z dwóch powodów: po pierwsze ciągle zmieniała zdanie, a po drugie walczyłam z moją osobistą preferencją. Nie przepadam za takimi osobami, jak ona, a w końcu starałam się, żeby moje osobiste preferencje nie były widoczne w trakcie czytania książki. Więc tak – starałam się nie być wobec niej nadmiernie uszczypliwa. :D
    Czy jest coś czego nie lubisz w pracy pisarki? Albo czego się boisz? Mówi się, że autor wydając powieść wpuszcza czytelnika do swojej głowy i serca. Czy tak jest też z Tobą? U Wiktorii powiedziałaś : ’Zanim zaczniesz się wypowiadać na jakiś temat, sam go dobrze poznaj i przeanalizuj. Jeśli opierasz się tylko na tym, co mówią ludzie, to tak naprawdę nic nie wiesz.’ Przykładasz dużo uwagi do research’u?
Nie lubię braku weny, nadmiernego filozofowania, dzielenia życia na dni, poświęcone pisaniu i dni, poświęcone... no cóż... życiu. Zwykle takim jego aspektom, których nie lubię. Chciałabym tylko zajmować się sprawami, związanymi z pisaniem i moimi artystycznymi zainteresowaniami. Do tego też zaczęłam znowu dążyć. "Tylko ja i moja przestrzeń, biorę z niej to, co najlepsze". Znasz ten stary, hip-hopowy szlagier? :D
A czytelników lubię. Zwłaszcza tych inteligentnych i skorych do napisania do mnie z wrażeniami po przeczytaniu książki. To zawsze wspaniałe doświadczenie dla pisarza i motywuje do dalszego tworzenia.
  Jak wyglądał twój proces wydawania książki? Dobrze to wspominasz? Z drugim tomem, który wiem, że jest gotowy i tylko czeka by ujrzeć światło dzienne, pójdziesz tą samą drogą?
Zobaczymy co będzie. Na pewno znowu będę współpracować z moją graficzką Anią Niemczak, której prace serdecznie Ci polecam. Są już integralną częścią Twierdzy Kimerydu. Sam proces wspominam zaś bardzo pozytywnie. To był ten moment w moim życiu, kiedy wreszcie zaczęło mi się znowu CHCIEĆ. Znowu zaczęłam się rozwijać, wychodzić do ludzi z moją pasją. Nie ukrywam, że miałam dość ciemny okres w życiu z kilku powodów. Musiałam je przepracować, zaakceptować, a potem zwyczajnie od siebie odsunąć, żeby znowu zacząć funkcjonować na swoich falach. Lubię być szczęśliwa, lubię lubić siebie. Twierdza sprawiła, że jeszcze bardziej lubię być szczęśliwa i jeszcze bardziej lubię lubić siebie. :D
   Jakimi cechami charakteru musi dysponować człowiek, żebyś uznała, że nadaje się na pisarza? Jest taki ‘must have’ w tym zawodzie? Wiem, że nie masz swojego guru, ale kogo na ten moment najchętniej czytasz i dlaczego? Czy w ferworze walki z pisaniem czegoś swojego ma się jeszcze czas na czytanie książek czy oglądanie filmów?
Myślę, że to musi być prawdziwy człowiek. Co to znaczy? W moim odczuciu po pierwsze taki pisarz przede wszystkim ma talent, ogromną wrażliwość i potrzebę przelewania jej na papier. I robi to dlatego, że tak czuje, że tak to powinno być, bo to jest prawdziwe, a nie dlatego, że to się sprzeda, albo dlatego, że to akurat będzie się dobrze czytać. Prawdziwe literackie dzieła powstawały raczej wbrew współczesnym nurtom czy opiniom, a nie dlatego że. Pisanie bardzo mocno kojarzy mi się też z psychologią, więc sama mocno ją zgłębiam.
Kiedy piszę bardzo rzadko coś czytam albo oglądam. Robię to w przerwach między pisaniem. Chodzi o to, żeby unikać wpływu innych artystów na swoją twórczość. Ostatnio czytam znowu książki psychologiczne, a taśmowo przypominam sobie filmy Pedro Almodovara, którego osobiście uwielbiam. To on powiedział, że: „Strach ma tę zaletę, ze czasami powstrzymuje nas od robienia rzeczy, których nie należy robić. Ma również tę wadę, że czasami powstrzymuje nas od robienia rzeczy, które już powinny być zrobione”.
  Książki to dla wielu okno na świat, miejsce w którym zdobywają wiedzę, kształtują swoje poglądy. Co ty chcesz przekazać swoim czytelnikom? Myślisz o tym pisząc kolejne rozdziały książki?
Nie, nie myślę o tym. Nie mogę myśleć o innych, kiedy piszę. Pisanie to moja sprawa, moja osobista rzecz. To taki paradoks. Wiem, co chcę przekazać, jaki będzie główny temat mojej książki. Nie myślę jednak o reakcjach ludzi. Nie myślę o niczym. Świetnie się bawię. Pisanie jest dla mnie formą spontanicznej pracy. Myślę, że aby było autentyczne musi być moje i musi być tylko w moich rękach. Oczywiście potem w grę wchodzą redakcje, korekty itd. Wiesz, wiadomo przecież, że ludziom albo się coś będzie podobać albo nie. Jeśli choć trochę wychodzisz ponad pewien poziom, wychodzisz na front, ludzie będą o tobie mówić. Będziesz ich interesować i będziesz im się podobać albo nie będziesz. Takie jest życie, tak jest skonstruowany ten świat. A ty jako pisarz musisz zdecydować: pisać czy nie pisać? Oto jest pytanie. ;) A jak już wybierasz tę pierwszą opcję, nie zachowuj się, jak Anna Guiteerez. Pozostań konsekwentny. Pozostań przy swoim wyborze i stań za nim, a potem znowu rób swoje. Trzeciej drogi nie ma.
 Kto jest twoją ulubiona postacią i dlaczego Taniel? :D Osobiście uwielbiam Terre, za inteligencję, spryt i wytrzymałość [więc przy okazji pozwolę sobie zaznaczyć, że epilog złamał mi serce, także liczę na to, że drugi tom je sklei #wcaleniewywierampresji]. Może więc mały spojler? Możemy jednak liczyć na jakiś zalążek zdrowego uczucia? 😊
Już o tym wiele razy mówiłam – dlatego, że zaskakuje, jest dla mnie wyzwaniem pisarskim, a nic tak nie motywuje mnie do pracy, jak dobre wyzwanie. Poza tym przez swoją nieprzewidywalność i zwierzęce wychowanie Taniel jest motorem działania, tworzy trudne sytuacje, które zmuszają zarówno bohaterów, jak i mnie do zajęcia JAKIEGOŚ stanowiska. Innymi słowy nie jest przez to postacią neutralną, obojętną. Działa, a przez to działanie zmienia siebie i innych.
Pośród głównych bohaterów moją ulubioną postacią zdecydowanie jest Tyrs. Po prostu wyznaje kilka przekonań na temat życia, z którymi ja również się identyfikuję i podobnie jak Taniel – wybiera działanie, zamiast bierności. "Albo coś robisz, albo tego nie robisz. Proste. W życiu wygrywa się konsekwencją".
W drugiej części nie obędzie się bez romansów, ale nie mnie to oceniać, co oznacza "zdrowe uczucie". Jeśli liczysz na sztampowy romans damsko- męski, muszę cię niestety zawieść. Unikam ich, jak ognia. Co nie oznacza, że nie będzie nowych relacji damsko- męskich za sprawą nowej głównej bohaterki i jej narracji. To postać, którą już poznaliśmy w pierwszym tomie i w międzyczasie zdążyła dorosnąć. :)
  Na koniec szybka gra. Przedstawię Ci dwie/trzy pary wyrazów a Ty wskażesz jeden z krótkim wyjaśnieniem wyboru. Gotowa? Czas start:
      Teobald czy Brytanik?
Teobald. Uwielbiam Teobalda. Dziwi mnie, że ludzie tak rzadko mnie o niego pytają. To świetny polityk, urodzony manipulant i niezwykle odważny człowiek, który nie bał się rzucić otwartego wyzwania cesarzowi. Ja zresztą kocham tworzyć postacie polityków. Mam słabość do intrygantów od czasów, gdy zakochałam się w kardynale Richelieu z powieści "Trzej Muszkieterowie".
   Napisanie czy nakręcenie filmu z nieograniczonym budżetem?
Oczywiście napisanie książki. Zawsze napisanie książki. Jestem wierna pierwszym i najbardziej namiętnym miłościom.
     Trudno czy łatwo?
Trudno. Błędy są drogą do prawdy, a wolność to stan umysłu. :D
    Nauczanie, pisanie czy prowadzenie własnej strony?
Pisanie. Zawsze pisanie. To priorytet, bo od pisania wszystko się zaczęło.
  Sława, ‘Twierdza’ na pierwszym miejscu w Timesie, zero prywatności i życia osobistego czy udane życie prywatne, ale niszowe zainteresowanie książką?
Po głębszym zastanowieniu odpowiem: każda z tych opcji jest dobra. Piszę dla samej przyjemności pisania. Stawiam na autentyczność. Jeśli dzięki temu jak piszę i co piszę, stanę się sławna: to super. A jeśli nie – też super. Moim celem jest pisanie, tworzenie, przeżywanie. W obu tych przypadkach osiągam swój cel. Zatem jest dobrze. Będzie lepiej, ale teraz jest dobrze. Spełniłam swoje największe marzenie. Dla mnie to ogromny sukces i wiesz, życzę Ci podobnego stanu ducha, podobnych pozytywnych emocji, ponieważ nie potrafię opisać ich żadnymi znanymi mi słowami. :)


Jonathan Gunson powiedział kiedyś 'Sekret napisania bestselleru? Piszesz. Przestajesz zastanawiać się nad pisaniem. Przestajesz mówić o tym, że piszesz. Przestajesz marzyć o pisaniu. I piszesz.' i to najlepiej podsumowuje ten wywiad. Dziękuję za rozmowę Magdzie i mam nadzieję, że sięgniecie tak po pierwszy tom, tak i po kontynuację, na którą sama czekam z niecierpliwością! :)
Bastuba

*Inne wywiady:http://fabrykadygresji.pl/2017/03/17/magdalena-piorunska-z-szuflady-do-twierdzy-i-na-salony/
http://readers-trail.blogspot.com/2017/07/autorka-twierdzy-kimerydu-o-sobie-i.html
http://iskraczyta.blogspot.com/2017/11/wywiad-magdalena-piorunska.html
https://ksiazkowapasja.blogspot.com/2017/09/wywiad-z-magdalena-piorunska.html


Copyright © CZYTADO