'Zaufaj mi' Anna Bellon


"Kto by pomyślał, że tak wiele rzeczy zaczyna się i kończy tylko w głowie?"

Ludzie mają słabość do różnych rzeczy: czekolady, szczeniaczków czy komedii romantycznych. Moją sympatię maja na starcie wszystkie książki, które w pierwowzorze były publikowane w internecie. Wiem, że dużo pracy wymaga wydanie czegoś w Polsce na sensownych warunkach dla autora i w przystępnej cenie dla czytelników. Serce cieszy mi się dodatkowo, gdy widać jaki rozwój nastąpił od początku pisarskiej przygody, do momentu, aż książka trafia na półki. Tu, na szczęście, mamy przykład tego, że talent umie się obronić. 

"Może oceniłam go zbyt pochopnie. Może nie był tym, kim sądziłam, że jest. Może każdy z nas wstaje rano i zakłada swoją maskę. Bo bycie sobą jest trudne. Bycie sobą to odsłonięcie się na krzywdę, którą ktoś inny mógłby nam wyrządzić."

Miles jest basistą w zespole The Last Regret. Niedawno gwałtownie zakończył swój długoletni związek i ciężko mu się z tym pogodzić. W obronnym odruchu postanawia nie angażować się teraz w żadne relacje, tylko korzystać z przywilejów gwiazdy rocka i topić w alkoholu i chwilowych namiętnościach wszystkie myśli i smutki. Udaje mu się to, aż do dnia ślubu swoich przyjaciół z kapeli. Tam też spędza szalony czas z kuzynką pana młodego - Kacey, i wszystkie postawione mury zaczynają padać jak domek z kart. 

"Podobna impreza jest dobra wtedy, gdy człowiek budzi się z bólem głowy."

Kacey zwykła uciekać. Od problemów w szkole, pytających spojrzeń, propozycji pomocy. Wolała być sama, niż otworzyć się i ponownie zostać zranioną. Okrutne doświadczenia z liceum nadal ją jednak dręczą i choć studia w Pittsbughu miały być nowym początkiem, to dopiero w obecności Miles'a dziewczyna czuje spokój. Tylko czy będzie jej dane zatrzymać go na dłużej niż ulotny moment? 

"Podobno każdy artysta ma w sobie coś z szaleńca. Bycie kreatywnym to bycie niekonwencjonalnym. Jeśli wciąż mieścisz się w określonych normach, nie tworzysz nic nowego, a powielasz schemat."

Pokazywałam już na instagramie pierwsze dwa tomy serii, aż przyszedł moment, że i na blogu pojawiają się o niej dwa słowa. Poprzednie części szczerze lubię, a Olliego - bohatera "Nie zapomnij mnie" szczerze uwielbiam, tak samo jak wykorzystanie wątku domu dziecka i miłości, która się w nim narodziła. Teraz dostaliśmy możliwość poznania historii zranionego Milesa oraz cierpiącej i niepewnej Kacey. Trochę inny plan na książkę, niż to co na co dzień mamy okazję widzieć, prawda? A to dlatego, że o wiele mniej tu romansu, niż można się było spodziewać. Dla mnie jest to historia ludzi, którzy zostali mocno pokaleczeni i próbują sobie nawzajem pomóc. Problem prześladowań w szkole jest za rzadko poruszany, mimo, że jest ciągle żywy. A jeśli ciężko jest wpłynąć na sprawców, to o ofiary wypadałoby się jednak zatroszczyć. Myślę, że ta książka może być cegiełką dołożoną do tego celu. 

"Kiedy raz przestaniesz w coś wierzyć, ciężko wrócić znów w to samo miejsce i znów uwierzyć."

Autorka cały czas się uczy, więc styl się zmienia i ewoluuje. Ciągle czuć, że jest to początek drogi i w porównaniu z bardziej doświadczonymi w tym samym gatunku można znaleźć parę luk, ale nie przeszkadza to w prawidłowym odbiorze książki. Szybko się czyta, przez co emocje mocniej uderzają w odbiorce. Może zabrakło mi trochę punktu kulminacyjnego, ale to może być też zabieg celowy. Bohaterowie są trójwymiarowi, co bardzo widać w postaci Milesa, bo łatwo wrzucić zdradzonego chłopaka w pewien schemat i nie próbować zrozumieć co on czuje. Tu jest to bardzo ciekawie przedstawione, choć akcja w dużej mierze skupia się na Kacey i tym, jak wpływa na człowieka mobbing. To jest największy atut Ani Bellon. W każdej swojej historii porusza jakiś nieoczywisty temat, a w morzu zasypujących nas książek to nie takie łatwe. 

"And maybe I'm too blind to see, the fire is all that walks with me. And maybe I'm too starved and weak, but what's inside of you's the same as me."

Ta premiera ma jeszcze jeden ogromny plus. Przybliża nas bowiem do wydania czwartej części. Cieszy mnie to niesamowicie, bowiem Charlie i Fay to mój totalny One True Pairing. Boję się jednak, tak samo mocno jak jestem podekscytowana, ponieważ trzecia część różni się od Wattpadowej wersji... Czas pokaże jak będzie w przypadku jej kontynuacji. "Zaufaj mi" daje mocną czwórkę z plusem i życzę sobie i Wam więcej tak mądrych i odważnych autorów :)
"Przez ten krótki okres dorosłego życia nauczyłam się, że miłość, we wcześniejszych czy późniejszych fazach, to nie "nie mogę "bez ciebie żyć", a "wybieram ciebie, bo przy tobie jest lepiej"."
Bastuba

'Soulless' T.M. Frazier


'Poprosił mnie o najgorszą rzecz. Bym zaczekała. Równie dobrze mógł mnie poprosić , bym siedziała spokojnie, gdy ktoś będzie mi wyrywał paznokcie pęsetą, bo czekanie było równie bolesną torturą.'

Z książkami w stylu dark, romansami szczególnie, jest ten problem, że nie wiadomo na co się trafi. Bo pikantne danie jest dobre do momentu, aż stanie się niesmaczne, bo zacznie palić. Od tego czy Wam podejdzie, zależy jaką macie wytrzymałość i gust. "Soulless" nie będzie książką dla każdego.

'- Nie mam pojęcia, jak ty to robisz. Jak radzisz sobie z trójką dzieci. Ty chyba nie jesteś człowiekiem.
- Nie jestem człowiekiem. Jestem mamą.'

Bear trafia do więzienia. Nie jest to szwindel, ani prowokacja. Mężczyzna poważnie potraktował złożoną obietnicę i aby ochronić Tię, wziął na siebie winę za śmierć jej rodziców. Cóż, sama zainteresowana nie przyjęła tego najlepiej. Teraz przyszło jej czekać, a bardzo tego nie lubi. Bezczynności. Bezsilności. Wie, że tylko działając i walcząc o swoje, może być szczęśliwa. Chop jednak nie próżnuje i wojna zbliża się wielkimi krokami. Bear musi walczyć będąc w więzieni, a King z zewnątrz zmobilizuje wszystkich, którzy pozostali im wierni. Nie zapowiada się jednak, aby szybko miało się coś zmienić. Ostatecznie będzie to decydujący czas, a po nim nic nie będzie takie jak dawniej.

'Własnie to robi dla siebie rodzina, niezależnie od przyczyny. Walczy o siebie.'

Jaka jest ta część? Maksymalnie brutalna. Sto procent Bear'a w Bearze. Choć uwielbiam to jak zmienił się pod wpływem Tii i uczucia jakie ich połączyło, to wiedziałam, że "Lawless" było tylko preludium. Wersją "soft", która miała nas zaledwie wprowadzić w ich świat. I tak jak byłam przekonana, że już tam akcja gnała na łeb na szyję, a za każdym zakrętem nasi bohaterowie byli bliscy wykolejenia się, tak fabuła tej książki to dopiero rollercoaster wydarzeń. Śmiem twierdzić, że gdyby wszystkie zwroty spisać na osi czasu, dla połowy powinno zabraknąć miejsca. A jednak dzieją się. Nie można powiedzieć, że jest to nudna lektura. Mnogość wątków, bo i bezsenność i psychopatia i miłość aż do bólu czy zaborczość, tchórzostwo... Co najważniejsze jednak, jest to piękna drugoplanowa opowieść o tym, że rodzinę nie muszą łączyć więzy krwi. Jest to tylko dodatek. Sami kształtujemy również swój charakter, jeśli mamy w sobie wystarczająco dużo siły. A ani Tii, ani Bearowi nie można tego odmówić. Oboje bardzo charyzmatyczni, uparci i waleczni. Po ostatnich wydarzeniach wkradła się w ich serca też jakaś sadystyczna brutalność i znalazły się w "Soulless" momenty, które potwierdzą, że niewinności nie ma w nich za grosz, a jakakolwiek wrażliwość i delikatność, została zastąpiona chęcią przetrwania. Motywem przewodnim jest tu więc wszędobylska dzikość i okrucieństwo.

'Nie zapominajcie, co oznacza braterstwo. Nie zapominajcie, kim są wasi przyjaciele.'

Jeśli miałabym wybrać moją ulubioną część serii 'King' T.M. Frazier to pozostaje nią "Lawless". A to dlatego, że były momenty w 'Soulless', które były dla mnie zbyt hardcorowe. Rozumiem, że są potrzebne, by podkreślić jak wygląda świat w którym żyją nasi bohaterowie, a jednak żołądek mocno się kurczył, a serce miałam w gardle. Niezmiennie zachwyca mnie jednak dbałość Wydawnictwa Kobiecego o okładki, bo musicie przyznać, że ta iskra w tytule wygląda prześlicznie. A w dobie, gdzie nie trudno znaleźć w książce byki w postaci literówek i nie tylko, tu efekt finalny również stoi na najwyższym poziomie. Dla mnie? Piątka z dużym plusem :)


'Nie dana nam była wieczność. Mieliśmy na tej ziemi ograniczony czas. Od nas zależy, jak go spędzimy i z kim.'


Bastuba

'Cuda za rogiem' Keigo Higashino


"Nie warto polecać na kimkolwiek poza samym sobą. A już na pewno nie na osobie z przeszłości... Nic dobrego z tego nie wyniknie."

Lubię mądre książki. Lubię książki z pomysłem. Lubię odważnych autorów. Lubię połączenia różnych gatunków. Lubię odrobinę magii w powieściach obyczajowych. Lubię po lekturze mieć uśmiech na ustach i chcieć przytulić książkę do serca. Lubię "Cuda za rogiem" Keigo Higashino. 

"Ludzie boją się odpowiedzialności za własne słowa."



W sklepie wielobranżowym Namiya działał kiedyś niecodzienny kącik porad. Jego właściciel początkowo odpowiadał w żartobliwy sposób dzieciakom z podwórka, które w ten sposób zabijały czas, aż ktoś postanowił poprosić o poradę w ważnej sprawie. Tak powstał pomysł, by swoje listy wrzucać za okienną roletę, a odpowiedzi szukać w skrzynce na mleko znajdującej się za sklepem. Starszy Pan latami zajmował się tym niby hobby, nie przejmując się tym, że główny biznes podupada, tak samo jak jego zdrowie. Zbiegiem dziwnych okoliczności do tego właśnie sklepu trafia szajka drobnych złodziei, którzy ukrywając się przez policją są świadkami jak zza rolety wpada do sklepu list. Ktoś prosi w nim o radę, a odpowiedź może zaważyć na czyimś życiu.


" - Jest jedna rzecz, którą zrozumiałem, czytając o problemach przez te wszystkie lata. Często pytający już ma odpowiedź. Chce się tylko upewnić, że myśli właściwie. Dlatego zdarza się, że ktoś po przeczytaniu mojej odpowiedzi jeszcze raz wrzuca ten sam list. Pewnie się spodziewa, że tym razem napiszę to, czego on oczekuje.
 
- Ale sobie utrudniasz życie. - Pomagam ludziom. Moje życie ma teraz sens właśnie dlatego, że nie jest łatwe."

Konwencja powieści Higashino z miejsca skradła moje serce. Przeszłość przeplata się z teraźniejszością, a jedno życie miesza się z drugim. Żyjąc w ciągłym pędzie nie zdajemy sobie sprawy, że nasz mały świat budują tak samo nasze decyzje, jak i wybory naszych bliskich, czy czasem nawet obcych nam ludzi. Losy każdego człowieka przeplatają się ze sobą i czasem jedna sekunda może zmienić wszystko. Czytając tę książkę miałam wrażenie, że jest to jakaś wariacja historii z "To właśnie miłość" z Alanem Rickmanem czy Hugh Grantem, choć nie ma ona z romansem nic wspólnego. Jest to raczej opowieść o tym, że każdy czasem nie wie jaką drogą podążyć i czy zaufanie własnemu sercu będzie dobrym wyborem. Czy stawianie na czyjeś szczęście ponad nasze to zawsze altruizm, nigdy tchórzostwo? Wiele różnych przypadków, a nie ma jednego sprawdzonego klucza działań.  Nasi bohaterowie tak jak i my, będą musieli się sparzyć, uczyć, szukać. Czasem błądzić i cierpieć. Tu prawdziwość będzie bić po oczach. Uwielbiam sięgać bo japońskich autorów, bo mam poczucie, że przez ich książki przemawia jakaś prawda, jakieś doświadczenie życiowe, które między dobrym piórem i przemyślaną fabułą zmusi czytelnika do refleksji w sposób nie inwazyjny, a odpowiedz nie będzie podana gładko na talerzu. A o to chodzi w czytaniu. To jest to piękno, o którym tyle się mówi. Nie musi być patetycznie, czasem wystarczy, że będzie ciepło. Że się człowiek wzruszy. Że otworzy serce. Nawet, jeśli ktoś je później złamie. 

" - Za dużo myślisz. Bez względu na to, co radziłeś, każdy ostatecznie decydował sam."


Dobrze jest wiedzieć, że każdy człowiek czasem chciałby móc oddać komuś ster i nie musieć się martwić o swoje wybory. O swoje życie. I choć perspektywa posiadania za rogiem sklepiku pana Namiya jest kusząca - to my jesteśmy sobie najlepszym doradcą. Ta książka będzie idealna na wydłużające się już wieczory i do pysznej herbaty z cytryną. Rozgrzeje serce i podeprze na duchu. Będzie jak cichy głos, który podpowie, że serce czasem musi ustąpić rozumowi, choć i temu zdarza się mylić. Błądzenie jest normalne, jeśli tylko znajdziemy w sobie odwagę, żeby te błędy naprawiać. 


"Pomyślał, że być może właśnie tak dochodzi do rozstania. Nie ma jednego jasnego powodu. Gdzieś w sercu następuje pęknięcie, a potem wymyśla się różne wymówki, nagina fakty."
Bastuba

'To nie ja, kochanie' & 'Uleczę twe serce' Tillie Cole



' Nie można ciągle siedzieć w bańce ochronnej. Życie ma więcej do zaoferowania.'


Miłość bywa skomplikowana. Nie bardzo mamy wpływ na to z kim nas ona połączy, choć można mieć swoje preferencje. Jedni wolą blondynki, inni rude, a niektórzy nie zwiążą się z kimś, nie czując głębszej więzi, obojętnie jak piękny by był. Amor nie ma tu nic do rzeczy, bo wszystkie karty znajdują się w rękach Tillie Cole!

' - Uroda nie ma dla mnie żadnego znaczenia.
- Ponieważ jesteś piękna. Obydwoje jesteśmy. Atrakcyjni ludzie zawsze pieprzą, że dla nich uroda nie jest ważna.'


Styx jest prezesem w klubie motocyklowym. Razem ze swoimi Katami Hadesa budzi strach nie tylko w okolicznych miastach, znają go bowiem w całym stanie, jeśli nie dalej. Jego przywództwo, mimo, że bezapelacyjnie zasłużone, gdyż jego ojciec też był prezesem i uczył go do tej roli latami, nie było łatwe. Od urodzenia prawie wcale nie mówi. Przy wielkich staraniach co najwyżej trochę się pojąka. Przekuł jednak tę ułomność w atut i tak został Milczącym Katem. Postrachem.
Mae całe swoje życie spędziła w zakonie. Sekcie, która wykorzystując zmienione Słowo Boże zgromadziła społeczność, która wierzy, że jest narodem wybranym. No, z drobnymi wyjątkami, do których dziewczyna się zalicza. Owa sekta uznała bowiem, że piękno jest przeklęte, stworzone przez szatana. Te cztery przeklęte kobiety przez całe swoje życie wierzyły, że nie czeka je nic po za cierpieniem, bo tylko na to zasłużyły. I tak rzeczywiście przez długi czas było. Oczywiście zamknięcie to nie jedyne co musiały znosić. Starszyzna, z prorokiem Dawidem i apostołami na czele, głosiła, że aby odkupić duszę muszą się z nimi "zespolić", bo oczywiście są oni wysłannikami Boga. I tyle o nich, bo dalej robi się tylko straszniej. 


       ' Ten kto mieszka w szklanym domy, nie powinien rzucać kamieniami.'

Styx w dzieciństwie spotyka Mae, ale spędzają ze sobą tylko chwilę. To wystarcza jednak, by bez pamięci zakochał się w oczach dziewczynki, tak smutnych i przypominających wilcze, że przez lata nie może wyrzucić ich z głowy. Gdy dane im będzie się znowu spotkać, wywrócą sobie nawzajem życie do góry nogami. 

' Nie szukaj wymówek tylko po to, żeby wieść gówniane życie. To nie jest żadna filozofia. Jeśli czegoś nie lubisz, to znajdź coś, co lubisz. Jeśli nie lubisz przebywać w czyimś towarzystwie, trzymaj się, ku*wa, od niego z daleka. Chcesz zmienić swoje życie, to rusz dupę i je, ku*wa, zmień.'


Dotychczas wszystkie książki Cole, które czytałam mocno mną wstrząsały. Tak samo jest i tym razem, a to za sprawą krótkiej informacji, że wszystko o czym autorka pisze o zakonie jest oparte na faktach. Gdy czyta się o wszystkich tych okropieństwach i ma się świadomość, że to nie fikcja, że ktoś tego doświadczył, to uderza to w człowieka podwójnie. Mimo, że romans jest tu głównym wątkiem, a narrację w obrębie zakonu dostajemy w małych ilościach, jest to bardzo emocjonalne. Styl i wrażliwość autorki pozostają nie do podrobienia i choć fabuła nie jest bardzo odkrywcza, to są takie zwroty akcji, że można wyskoczyć z kapci. Bardzo ciekawa jest też scena bohaterów drugoplanowych, którzy w następnych tomach przejmą pałeczkę głównych postaci. Prawdziwą petardą jest jednak główny antagonista.. Pomysł dorównał wykonaniu i wyszło super. Historia w tej części jest wciągająca i dobrze napisana, choć nie pokochałam opisanego w niej romansu. Po prostu nie klikło. 

' Cóż mała, mam nadzieję, że się w tobie nie zakocham, bo zawsze, gdy się zakochuję, szlocham.'
Ten sam "problem" mam z tomem drugim. jest to klasyczna kontynuacja w romansach, gdzie przyjaciółka głównej bohaterki z jedynki, zakochuje się w przyjacielu głównego bohatera. Niby nic, a jednak.. Coś w nich jest. Ta miłość jest wyjątkowa, bo od początku do końca dla obojga niesamowicie wyniszczająca.
Ona głęboko wierzy, że jest przeklęta i nikt jej nigdy szczerze nie pokocha, bo jej uroda oślepia i mami. Lata spędzone na posłuszeństwie kapłanom sprawiły, że przestała wierzyć, że jest czegoś warta. Że jest czymś więcej niż tylko "ładną buzią".
On lubił ładne buźki. Sam brzydki nie był i często z tego korzystał. Lubił szaleć, czerpać z życia garściami, a wierny był tylko braciom - Katom. Pojawienie się w jego życiu Lilah wywróciło rutynę, bo w przydziale przypadło mu opiekowanie się dziewczyną i przystosowanie jej od nowa do społeczeństwa. I choć często wiązało się to z zabawnymi sytuacjami, samo to jak odizolowana okazała się być, było smutne i przerażające. Ale właśnie to pomogło zmienić Ky'a. I to jest to, co podoba mi się w tej książce najbardziej - zmiana. Powolna, urocza, prawdziwa. Styx nie musiał się zmieniać dla Mae, ale zanim między Delilah i Kyler'em zaczęło się dziać, musieli mocno popracować sami nad sobą.



' Największą sztuczką diabła było to że udało mu się przekonać świat, że nie istnieje.'


Obie te książki są mocno psychologiczne. Każda pokazuje inny obraz człowieka, którego dotknęło prześladowanie i wyzysk. Możemy lepiej poznać rządzące nimi mechanizmy, choć zrozumieć się tego nie da. Do tego potrzeba by włożyć ich buty, a tego nikomu nie życzę. Podoba mi się jednak, że po za wątkiem romansowym mamy tu jeszcze politykę, walkę między gangami, zdrady i wiele innych. Cieszę się, że i pomysł i wykonanie jest na wysokim poziomie. Więc.. Cole? Polecam! :)

'Życie jest ciężkie. Śmierć jeszcze gorsza.'


Bastuba

' Jeśli się żyje wystarczająco długo w piekle, kochanie, człowiek sam staje się grzesznikiem. Po co próbować być dobrym , kiedy ludzie już zdecydowali, że dla ciebie już za późno na ocalenie.' 



'Wzloty i upadki młodej Jane Young' Gabrielle Zevin



"Wiem

Te ręce nie moje
A jednak sądzę
Że kobieta taka jak ja miała kiedyś ręce
Takie jak te"
                                       
Adelaide Crapsey, DZIWY


Stereotypy to problem z którym walczymy od lat. Powodem przez który wszelkie wysiłki spełzają na niczym jest to, że wymagamy od innych, a nie od siebie. Łatwo jest powiedzieć "Nie oceniaj innych!", ale prawdziwym wyzwaniem jest powstrzymanie się od głupich myśli w momencie, gdy widzimy szesnastolatkę z "brzuchem", czy dwóch chłopaków idących ulicą i trzymających się za ręce. W książce Gabrielle Zevin poruszany jest temat prawie stary jak świat. 

"Bramy przyciągają złodziei. Ogródź się, a ludzie zaczną myśleć, że masz coś wartego ochrony."

Młoda Aviva Grossman bez pamięci zakochała się w kongresmenie Lewinie. Kilka lat wcześniej byli sąsiadami, jej matka zapraszała go z żoną na kolacje, a ojciec operował kongresmenowi matkę. Nic nie zapowiadało burzy która miała wkrótce nadejść. Gdy ta się jednak rozpętała, a romans studentki z szanowanym politykiem wyszedł na jaw, sytuacja zaczęła przypominać sytuację ze "Szkarłatnej litery". Można się domyślić, że mężczyzna wyszedł skandalu bez szwanku, a dziewczynę napiętnowano. Przecież jak nic to ona go uwiodła, a on - biedaczek - po prostu uległ jej wdziękom. Wiadomo również, że życie się na tym nie skończyło i gdy sprawa ucichła, trzeba było ruszyć dalej. Przynajmniej w teorii, bo od błędów przeszłości nie tak łatwo się odciąć. 

"Kluczem do szczęścia jest wiedza o tym, kiedy trzymać język za zębami."

Z reguły nie przepadam za książkami, w którym autor rozdziela narracje na wiele różnych osób, ponieważ trudniej mi się wtedy zżyć z bohaterami. Czuję się jak sprinter, od którego oczekuje się, żeby w określonym czasie pokochał serwowane postaci, bo drugiej szansy nie będzie. Tu jednak, mimo, że właśnie fabuła podzielona jest na rozdziały, a każdy obejmuje perspektywę innej dziewczyny / kobiety, to ma to ręce i nogi. Dostajemy sensowne wprowadzenie, które zaznajamia nas z historią postaci, potem wprowadzenie, które zawsze jakoś się łączą, a następnie miękko przechodzimy do następnej opowieści, mimo że ciągle bazujemy na jednym zdarzeniu. To własnie jest clou książki Gabrielle Zevin! Jedna sytuacja może być różnie odbierana, w zależności od człowieka, którego dotyczy. Nie ma jednego klucza postępowania. Jednej prawdy. Każdemu się wydaje, ze wie jak jest, tylko każdemu inaczej.

"Nie należy się mieszać nawet do nieudanego małżeństwa. Moja babka była mężatką przez pięćdziesiąt dwa lata, aż do śmierci dziadka. Miała zwyczaj mówić, że nieudane małżeństwo to takie, które nie miało dość czasu, by stać się udane."

Umieć przedstawić ważny morał w ciekawy sposób to sztuka i tu udało się to zrobić perfekcyjnie. Miło jest dostać rzeczywistych bohaterów, realny problem i styl, od którego nie bolą oczy. Gdy ciężko oderwać się od lektury.. nie ma lepszej rekomendacji. Wielopokoleniowa historia, otwarte zakończenie, zero fałszowania czy próby udawania, że mamy sprawiedliwość płci. Dla mnie mocna piątka i polecam wszystkim. W końcu kropla drąży skałę. 

"Jeżeli o coś dbasz, okazujesz temu miłość."

Bastuba

'Kulti' Mariana Zapata


"Najskuteczniejszym sposobem utrzymania pokoju jest bycie przygotowanym na wojnę."

Wydawnictwo Niezwykłe z hukiem wkroczyło na książkowe salony. Stawiając na romans w pięciu smakach szybko zdobyli wielu fanów, walcząc przy okazji również o moje serce. Po świetnej "Niebezpieczna znajomość. Niebezpieczna miłość" byłam na następny tytuł spod ich skrzydeł bardzo dobrze nastawiona. Czy słusznie? 

"Ludzie będą Cię osądzać niezależnie od tego, co będziesz robić, Sal. Nie słuchaj ich, bo ostatecznie to ty musisz żyć ze swoimi wyborami i z tym, dokąd cię zaprowadzą. Nikt nie przeżyje życia za ciebie."


Salome i Reiner Kulti mają wspólną przeszłość, ale tylko jedno z nich zdaje sobie z tego sprawę. To właśnie dzięki temu utalentowanemu piłkarzowi, Sal zdecydowała się podążyć drogą zawodowego sportowca. Niby brat też gra na poważnie, niby jest to największa pasja ojca, jednak szalę przechyliła właśnie miłość do tego aroganckiego chłopaka. Co z tego, że był kilkanaście lat starszy i grał w niemieckiej lidze? Dla tak wielkiego uczucia, jakie tylko mała dziewczynka może zaoferować, nie ma barier. Szczególnie w dobie pisania listów, nawet jeżeli pozostaną bez odpowiedzi. Jednak ta historia nie mogła się tak  po prostu urwać. Drogi tych dwojga krzyżują się w momencie, gdy Kulti zostaje trenerem pomocniczym w drużynie Dudziarek, w której Sal jest napastniczką. I może ktoś pomyśli,  że tu opowieść się kończy i to z happy endem, ale nic bardziej mylnego. Teraz dopiero coś zaczyna się dziać.

"Codziennie trzeba pobijać własne rekordy."

A przynajmniej tak jest w teorii, ponieważ gdy tylko przeczytamy pierwszych dziesiąt stron, można odnieść wrażenie, że jesteśmy zapętleni czasowo. Przez trzy czwarte książki Sal chodzi na treningi, gra mecze i stara się jakoś z Kultim dogadać, mimo że on raczej gadułą nie jest. Za to gdy zaczynamy mieć nadzieję, że akcja się rozkręci to natrafiamy na napis "the end"! Krótko mówiąc - rozczarowanie. Jest jednak coś co przemawia za "Kultim". Co takiego? Właśnie on, tytułowy bohater. Reiner jest tak mrukliwym, nieprzyjemnym, apatycznym gościem, że za tą cienką linią niechęci pojawia się sympatia. Dociera do nas jak wyglądała przeszłość Króla, ile dla medialnego sukcesu musiał poświęcić i ile razy zawiódł się na ludziach. W którymś momencie człowiek otacza się obronnym murem. Książka Mariany Zapaty w jakimś sensie jest właśnie próbą skruszenia ich. Jaka jest Sal? Uparta, koleżeńska, bardzo rodzinna i dość mocno zamknięta w sobie. Jej droga do kariery również nie była łatwa, ale jak wiadomo w sporcie inaczej traktuje się kobiety. I tu dochodzimy do problematyki. Dostajemy walkę z tymi właśnie stereotypami, wgląda za kulisy świata sportu, gdy nie jest to dziedzina tak rozdmuchiwana przez media, i co mnie bardzo zaciekawiło, pojawił się również temat wewnętrznej rywalizacji między sportowcami. Bo pomyślmy. Sal zaczyna zakumplowywać się z Kultim, który jest trenerem w drużynie. Jak inne zawodniczki mogą na to zareagować? No właśnie. Umiejętności mogą przestać mieć znaczenie. Co jednak śmieszne w tym niby erotyku, raczej brak erotyki. Nawet romans ciężko wypatrzeć. Czy to plus czy minus sami musicie ocenić. Czyta się to jednak dość płynnie, są momenty bardzo urocze, jest dobry humor i jakiś morał. Może więcej nie dało się wyciągnąć.

"Pokonaj ich uprzejmością."

Gdybym mogła coś w tej książce zmienić to skróciłabym ją o połowę, bo wewnętrzne monologi głównej bohaterki w którymś momencie zaczynają drażnić. Dodałabym może więcej klasycznego romansu, bo w tej wersji jest tego mało. Nie polecałabym jej również czytelnikom, którzy nie popierają relacji między ludźmi o dużej różnicy wieku. Cóż, pomysł sześć na sześć, ale wykonanie? Naciągana trója. Aż przykro.

"Jeśli nie masz nic miłego do powiedzenia, w ogóle się nie odzywaj."

Bastuba

"Umysł jest silniejszy niż ciało. Jeśli nie myślisz, że zachorujesz, to nie zachorujesz." 

'Niebezpieczna znajomość. Niebezpieczna miłość' Jane Harvey-Berrick



" Gdy ludzie wiedzą o twojej niepełnosprawności (...) to od razu traktują cię inaczej. Przez większość czasu nawet nie zdając sobie z tego sprawy."

W dobie nieustannego pośpiechu dobrze jest znaleźć taką książkę, którą można się delektować. Taką, w której autor nieśpiesznie pozwala nam dobrze poznać bohaterów i chemię między nimi. W "Niebezpieczna znajomość. Niebezpieczna miłość" dostajemy pięćset dziewięćdziesiąt stron dobrze zbudowanego romansu, w którym jest miejsce i na akcje i na chwilę wyciszenia. Dla mnie? Idealna połączenie.

"Zanim ocenisz drugiego człowieka, musisz przejść kilometr w jego butach."

Daniel i Lisanne są jak ogień i woda. On na nikogo nie zwraca uwagi, skupiony w stu procentach na studiach, ona pierwsza do oceniania wszystkich dookoła. O nim mówią, że jest imprezowiczem i narkomanem, ona nie potrafi odnaleźć się w klubie. Co ich połączy? Wspólne zadanie z biznesu. Szybko wychodzi na jaw, że Daniel skrywa tajemnicę, która skłoni Li do zmiany tego, jak patrzy na świat. Czy ten budzący samą swą sylwetką respekt chłopak zostanie jej przyjacielem? I co się stanie, gdy ognista osobowość Daniela będzie musiała ustąpić sile pozornie spokojnej niczym morze Lisanne?


"Nauczył się już, że w życiu można uciec przed wszystkim z wyjątkiem samego siebie"

Harvey_Berrick jest nazywana autorką bestsellerową. Sięgając po tę jej książkę bałam się kolejnego rozdmuchanego reklamą dziadostwa. Jakże się cieszę z przeżytego rozczarowania. Pierwsze strony były co prawda pożywką dla mojego instastories, gdzie wrzucałam wszystkie żenujące przemyślenia głównej bohaterki względem otoczenia, ale emanowało to aurą kija tak głęboko wciśniętego w tyłek, że nie dało się tego ignorować. A naprawdę się starałam. Byłam więc początkowo przekonana, że szykuje się męczarnia o blondynce pokroju Sharpay z High School Musical. Może jest to jakiś rodzaj spoileru, ale tak fantastycznie opisanej przemiany głównej postaci dawno nie przeczytałam. Jest to z pewnością wątek, którego występowanie pragnę podkreślić. 

"Dziwny ten człek dumy i milczenia,
Którego nigdy śmiechu ni westchnienia,
Nikt z nich nie słyszał."

Super zabiegiem było również użycie narracji trzecioosobowej. Ostatnio jest to dość nietypowe dla romansów. A przy okazji ciekawe. Fabuła rozwija się dość szarpanie, ponieważ każdy zwrot akcji następuje nieoczekiwanie. Wbrew pozorom okazuje się, że dość szybko wątek romansowy schodzi na drugi tor, a pałeczkę przejmuje walka o marzenia i urzeczywistnienia pragnień. A dotyczą one wielu dziedzin życia: zdrowia, spełnienia artystycznego czy znalezienia wspólnego języka z rodziną. Zresztą rodzina i to co z nią związane, plusy i minusy, też jest ważną częścią tej historii. W tym galimatiasie tematów, a na pięciuset stronach było o czym czytać, zaplątał się nawet gej-syn pastora czy dorastający chłopaczek przeglądający nocami świerszczyki. Jeśli wpuścić w to naszą świętoszkowatą (do czasu!) Lisanne... jest dużo zabawnych sytuacji. Nie zamierzam się jednak wypierać, że moim faworytem w tej opowieści pozostaje Daniel. Uosabia on wszystkie te cechy, które podziwiam w ludziach. (Tak tak, w męskich bohaterach szczególnie ;)). Odwaga, silny charakter i pewność siebie. A jednocześnie brak niezdrowego egocentryzmu, okrucieństwa czy chamstwa. Ma też w sobie chęć rozwoju, wiedzę i charyzmę, która, choć sam tego nie chce, przyciąga do niego ludzi. Jak się w takim nie zakochać? Ani ja ani Lisanne nie znamy na to pytanie odpowiedzi. 

"Ogłusza ducie wichrów i ryk fal,
Grzmoty przecinają powietrze;
Ogłupiali wrogowie strzegą brzegu,
Ale nie ośmielą się za Tobą podążyć."

Mam nadzieję, że niedługo będę mieć szansę zapoznać się z innymi książkami spod pióra tej autorki, bo "Niebezpieczna znajomość. Niebezpieczne związki." idealnie wpisały się w mój gust. A wbrew wszystkiemu nie jest ona tak oczywista i miśkowata. Bo wspomniałam o Danielu na Harleyu? Nie? :D 

"Jakie to musi być uczucie, gdy twój świat nagle się wali, ponieważ osuwa się w bezkresną ciszę?"

Bastuba


Copyright © CZYTADO