'Kulti' Mariana Zapata


"Najskuteczniejszym sposobem utrzymania pokoju jest bycie przygotowanym na wojnę."

Wydawnictwo Niezwykłe z hukiem wkroczyło na książkowe salony. Stawiając na romans w pięciu smakach szybko zdobyli wielu fanów, walcząc przy okazji również o moje serce. Po świetnej "Niebezpieczna znajomość. Niebezpieczna miłość" byłam na następny tytuł spod ich skrzydeł bardzo dobrze nastawiona. Czy słusznie? 

"Ludzie będą Cię osądzać niezależnie od tego, co będziesz robić, Sal. Nie słuchaj ich, bo ostatecznie to ty musisz żyć ze swoimi wyborami i z tym, dokąd cię zaprowadzą. Nikt nie przeżyje życia za ciebie."


Salome i Reiner Kulti mają wspólną przeszłość, ale tylko jedno z nich zdaje sobie z tego sprawę. To właśnie dzięki temu utalentowanemu piłkarzowi, Sal zdecydowała się podążyć drogą zawodowego sportowca. Niby brat też gra na poważnie, niby jest to największa pasja ojca, jednak szalę przechyliła właśnie miłość do tego aroganckiego chłopaka. Co z tego, że był kilkanaście lat starszy i grał w niemieckiej lidze? Dla tak wielkiego uczucia, jakie tylko mała dziewczynka może zaoferować, nie ma barier. Szczególnie w dobie pisania listów, nawet jeżeli pozostaną bez odpowiedzi. Jednak ta historia nie mogła się tak  po prostu urwać. Drogi tych dwojga krzyżują się w momencie, gdy Kulti zostaje trenerem pomocniczym w drużynie Dudziarek, w której Sal jest napastniczką. I może ktoś pomyśli,  że tu opowieść się kończy i to z happy endem, ale nic bardziej mylnego. Teraz dopiero coś zaczyna się dziać.

"Codziennie trzeba pobijać własne rekordy."

A przynajmniej tak jest w teorii, ponieważ gdy tylko przeczytamy pierwszych dziesiąt stron, można odnieść wrażenie, że jesteśmy zapętleni czasowo. Przez trzy czwarte książki Sal chodzi na treningi, gra mecze i stara się jakoś z Kultim dogadać, mimo że on raczej gadułą nie jest. Za to gdy zaczynamy mieć nadzieję, że akcja się rozkręci to natrafiamy na napis "the end"! Krótko mówiąc - rozczarowanie. Jest jednak coś co przemawia za "Kultim". Co takiego? Właśnie on, tytułowy bohater. Reiner jest tak mrukliwym, nieprzyjemnym, apatycznym gościem, że za tą cienką linią niechęci pojawia się sympatia. Dociera do nas jak wyglądała przeszłość Króla, ile dla medialnego sukcesu musiał poświęcić i ile razy zawiódł się na ludziach. W którymś momencie człowiek otacza się obronnym murem. Książka Mariany Zapaty w jakimś sensie jest właśnie próbą skruszenia ich. Jaka jest Sal? Uparta, koleżeńska, bardzo rodzinna i dość mocno zamknięta w sobie. Jej droga do kariery również nie była łatwa, ale jak wiadomo w sporcie inaczej traktuje się kobiety. I tu dochodzimy do problematyki. Dostajemy walkę z tymi właśnie stereotypami, wgląda za kulisy świata sportu, gdy nie jest to dziedzina tak rozdmuchiwana przez media, i co mnie bardzo zaciekawiło, pojawił się również temat wewnętrznej rywalizacji między sportowcami. Bo pomyślmy. Sal zaczyna zakumplowywać się z Kultim, który jest trenerem w drużynie. Jak inne zawodniczki mogą na to zareagować? No właśnie. Umiejętności mogą przestać mieć znaczenie. Co jednak śmieszne w tym niby erotyku, raczej brak erotyki. Nawet romans ciężko wypatrzeć. Czy to plus czy minus sami musicie ocenić. Czyta się to jednak dość płynnie, są momenty bardzo urocze, jest dobry humor i jakiś morał. Może więcej nie dało się wyciągnąć.

"Pokonaj ich uprzejmością."

Gdybym mogła coś w tej książce zmienić to skróciłabym ją o połowę, bo wewnętrzne monologi głównej bohaterki w którymś momencie zaczynają drażnić. Dodałabym może więcej klasycznego romansu, bo w tej wersji jest tego mało. Nie polecałabym jej również czytelnikom, którzy nie popierają relacji między ludźmi o dużej różnicy wieku. Cóż, pomysł sześć na sześć, ale wykonanie? Naciągana trója. Aż przykro.

"Jeśli nie masz nic miłego do powiedzenia, w ogóle się nie odzywaj."

Bastuba

"Umysł jest silniejszy niż ciało. Jeśli nie myślisz, że zachorujesz, to nie zachorujesz." 

Komentarze

Copyright © CZYTADO