WRAP UP LUTY 2019


Przez natłok obowiązków związanych ze studiami, luty nie był miesiącem w którym miałam czas na czytanie dla przyjemności. Stąd też znalazła się tu jedna książka, która była by potrzebna na jedne zajęcia, ale że jest czysto fabularna (i genialna), to nie mogę jej pomijać. W sumie przeczytałam 9 książek, ale tylko 6 to tytuły dla mnie nowe. Głównie skupiłam się tylko na romansach, bo musiałam trochę odciążyć głowę, ale nie ujmuje to żadnej z nich. Mam nadzieję, że za miesiąc przyjdę w większą ilością książek, których premiery były niedawno, bo półka hańby powoli zaczyna się uginać :)


3. "Do trzech razy Natalie" Olga Rudnicka to "reread". Kocham tę serię od lat i wracam do niej za każdym razem gdy mam zły nastrój, bo siostry Sucharskie martwego by rozbawiły. Ten rodzaj humoru, te wątki kryminalne w tle i delikatne romanse... No U-WIE-LBIAM!Co prawda moim ulubieńcem jest cześć 1, a później poziom delikatnie spada, ale nadal jestem pełna nadziei na kontynuację.
5. "Zima koloru turkusu" Carina Bartsch czytały już chyba wszystkie fanki romansów, więc jak przeczytam na Legimi PS2 i PS3 to zobaczyłam, że i te książki mam na półce bardzo długo, więc się za nie spontanicznie zabrałam. I choć nie było wielkiego "wow" to jak na romans akademicki, którego akcja rozwija się w Berlinie, jest całkiem sympatycznie. I jest dużo śmiechu, bo narracja głównej bohaterki to złoto. Nadal nie ogarnęłam skąd te wiśnie w tytule pierwszego tomu, ale może nie jestem aż tak uważnym czytelnikiem.
6. "It Ends with Us" Colleen Hoover przeczytałam w ramach booktour'u u Moniki i tak jak pokochałam Atlasa i jak denerwowało mnie zachowanie i wybory głównej bohaterki, tak sama książka bardzo mi się podobała. Co prawda miałam płakać, a nie uroniłam ani łzy, ale w kontekście głównego wątku tu, czyli przemocy w domu, to dobrze. Było mi zajebiście przykro, gdy czytałam jak Hoover dedykuje książkę innym kobietom, które doświadczyły przemocy od ukochanych, bo fakt, że temat jest wciąż żywy... A jednak autorka bardzo dobrze opisała emocje z perspektywy ofiary, i mimo że nie jestem fanką dawania drugich szans, to rozumiem motywy bohaterki.

Jedna ze smutniejszych książek Hoover, ale i tak cieszę się, że ją przeczytałam, choć ciśnienie przez 3/4 fabuły miałam mocno podniesione. Zresztą od początku byłam #teamatlas ;)



8. "Planeta Singli 2" Ewa Markowska Cóż. Jakoś ja początku miesiąca byłam w kinie na "Planecie Singli 3", która niby mi się nie podobała aż tak, a jednak kilka dni później czując niedosyt sięgnęłam po papierowe wersje dwóch ostatnich części i... Choć jest to napisane językiem od którego oczy bolą, to fabularnie mamy tam kilka scen mogących spokojnie znaleźć się w filmie. Szczególnie, jeśli chodzi o ostatnią część, to byłam w niezłym szoku jak się okazało, że film kończy się w połowie książki! Tam jeszcze tyle się dzieje... Miałabym nadzieję na kolejne części, ale skoro od początku miała to być trylogia to widać tak miało być. Ale cała ta wesoła rodzinka zapewniła mi kilka fajnie spędzonych wieczorów, bo humoru nie można autorce odmówić. 
9. "Poganka" Narcyza Żmichowska była mi potrzebna do napisania pracy proseminaryjnej i jak wczoraj zobaczyłam, że na "Lubimy Czytać.pl" ta książka nie ma nawet 6 gwiazdek to myślałam, że się przewrócę. Na szczęście siedziałam i mogłam trochę tę ocenę podnieść dając 10/10. Stara, ale bardzo dobra. Niby opowiadająca głównie o miłosnym zawodzie głównego bohatera, tak naprawdę ma w sobie kilka ukrytych przekazów. Kocham! Muszę zaopatrzyć się w egzemplarz papierowy na własność, bo z pewnością często będę do niej wracać. 

Bastuba


Komentarze

Copyright © CZYTADO