"Rzeź bezkręgowców" Joanna Chmielewska


Zbieg okoliczności sprawia, że Joanna wplątuje się w sprawę morderstwa reżysera, o którym wielokrotnie wypowiadała się krytycznie. Zostaje oczyszczona z zarzutów, ale podejrzenie pada na pisarkę Ewę Marsz. Joanna postanawia ją odnaleźć.

‘- Jak na mężczyznę, jest pan całkiem niegłupi - pochwaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. W końcu chciałam czegoś od Ostrowskiego i nie należało źle go do siebie usposabiać.
Nie obraził się, rzeczywiście musiał być niegłupi’


Recenzować można na wiele różnych sposobów. Pisząc, nagrywając na youtube, przedstawiając ulubione fragmenty powieści czy wymieniając nagrody, które dana książka zdobyła. Skupiając uwagę na „Rzezi bezkręgowców” mogłabym ograniczyć się do przyznania, że ten kryminał czytałam prawie 3 tygodnie mając wakacje i całkiem dużo czasu wolnego. Normalnie książka mająca ok.300 stron zajmuje mi w tym okresie dzień, maksymalnie dwa. Muszę jednak oddać sprawiedliwości, że winę za to ponosi fakt, iż miałam wtedy pod ręką romans, który wciągnął mnie z zawrotną prędkością. Mimo wszystko dokończyłam Chmielewską i to z dużą przyjemnością.

‘ - Zawiść z tego strzela jak noworoczne fajerwerki - orzekła Magda. - Konsultowałaś to już z kimś myślącym?

Na tym mogłabym skończyć, bo główne zalety i wady już za mną. Wciąga i relaksuje? Tak. Długo się rozkręca i styl (określiłabym go miejskim-swobodnym po czterdziestce) czasem męczy? Też. Jest jednak jeszcze kilka szczegółów o które chciałabym zahaczyć przekonując was do tej autorki. Szczególnym walorem wszystkich jej utworów jest główna bohaterka Joanna, która z werwą, ciętą ripostą i inteligentnie stawia czoła trupom prawie ciągle wpadającym jej pod nogi. Nie, nie jest policjantkom czy panią detektyw. Pracuje jako pisarka, czasem też hobbistycznie jako krytyk filmowy, nie szczędząc ostrych słów co przy aferze z bezkręgowymi płazińcami obraca się przeciw niej. Gdy po raz kolejny ktoś próbuje wrobić Joannę z morderstwo z zimną krwią, nie pozostaje jej nic innego tylko wziąć sprawy we własne ręce, uruchomić wszelkie kontakty i zdemaskować zbrodniarza. Czytając wnikliwie dowiadujemy się, że nie tylko chęć bronienia swojego dobrego imienia popchnęła główną bohaterkę do tej typowo polskiej samowoli, bo nie zapominajmy, że autorka w doskonały sposób miesza kryminał z komedią. I to powiązanie bardzo mi się spodobało, pamiętając jak przy Rudnickiej i jej „Zacisze 13” wątek humorystyczny nagiął samo przestępstwo tak tu wszystko jest należycie podkreślone i napiętnowane.

‘ - Na to człowiek dostał gębę, żeby nią czasem pokłapać - orzekłam z wielkim naciskiem. - Służy to wzajemnemu porozumieniu, szczególnie jeśli operuje się tym samym językiem’

Twórczyni przypomina nam jak wygląda praca na wysokim szczeblu, czego możemy się spodziewać w drodze po marzenia, oraz uczy że ‘czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąca’. W dobie zaburzonych relacji rodzice – dziecko dobrze jest przypomnieć sobie, że aby wymagać trzeba też coś dać od siebie. A przede wszystkim, że krzyk to nie rozwiązanie. Tym dydaktycznym odwołaniem zachęcam do zapoznania się z imponującym dorobkiem literackim Chmielewskiej, bo nie tylko Bondą i Mrozem Polska żyje. Bo żyje i czyta, prawda?


‘ - Czego kto nie potrafi, niech się za to nie łapie.          
- Zwariowałaś, rząd by w tym kraju nie istniał...’

 Bastuba

"Mimo moich win" Tarryn Fisher


Nie, nie jestem bez winy, ale zanim mnie osądzisz, pozwól, że coś Ci powiem. Pomyśl o mężczyźnie, którego kochasz najbardziej. Pomyśl o każdej wspólnej chwili wypełnionej rozmowami i milczeniem, o lepszych i gorszych dniach, o budzeniu się u jego boku. A teraz wyobraź sobie, że go tracisz. Ktoś wyszarpał, wydarł ukochanego z Twojego życia i zostawił pustkę. Cholernie niesprawiedliwe. prawda? Mogłabym odpuścić, zapomnieć, wyjechać… Jednak czy zrobiłabyś to samo, gdyby w grę wchodziło odzyskanie każdego wspólnego dnia z ukochanym? Do tej pory cierpiałam. Teraz postanowiłam zawalczyć, nawet jeśli to oznacza, że inni też będą cierpieć. Bo miłość zawsze boli i nadszedł czas, by przygotować się na rany i blizny. A Ty, mimo moich win, nie potępisz mnie. Widzę, że już się wahasz, patrzysz w stronę ukochanego i myślisz, ile byłabyś w stanie poświęcić, by go odzyskać. 
O.
 

„Mimo moich win” to pierwsza część historii Olivii, Caleba i Leah. Powieść o tym, że serce można oddać tylko raz, a pozostałe związki są jedynie echem pierwszej miłości.

‘ Człowiek jest tak dobry jak osoba, którą kocha najbardziej’

Ciekawe, czy gdybym zapoznała się z opisem książki zanim zaczęłam ją czytać to bym z niej zrezygnowała? Dawno temu przeczytałam albo obejrzałam (nie pamiętam, bo cierpię na chroniczną sklerozę, niepotwierdzoną, ale jednak) pogadankę na temat nie oceniania książki po okładce i nie nastawiania się. A ponieważ wiem, że takie opisy podobnie jak trailery potrafią streścić całą książkę to omijam przyjemność psucia sobie lektury szerokim łukiem. Teraz zaczynam wątpić w słuszność mojego zachowania.







‘ Można wiele wyczytać z osoby przez jej cechy i co z nimi robi. Ale poznanie kogoś, kim naprawdę jest, zajmuję trochę czasu’

Po opisie wiecie już mniej więcej co w trawie piszczy. A jest to oczywiście miłość, bo ta książka to jednak romans. Naprawdę zastanawiam się czemu przeczytałam w dwa dni całą trylogię skoro od kiedy tylko pamiętam nie lubię trójkątów. I w książkach i w życiu. Bo w końcu gdzie dwóch się kocha tam trzeci się nie wpier….dziela.
Okey, po kolei. Olivia i Caleb poznają się na studiach. Ona chce zostać prawnikiem, on zajmuje się liczbami, choć ma zadatki na niezłego psychologa. Jak dla mnie również na psychola, ale o tym za chwilę. Poznają się pod drzewem i zakochują się od pierwszego wejrzenia. Celeb wie to od razu, Olivia potrzebuje na to więcej czasu. Łatwo nie jest, końcowo jednak zostają parą. Z małymi przebojami kończą studia i kończy się ‘bajka’. Rozstają się. Proszę się nie denerwować, wcale nie spoileruje, prawdziwa historia zaczyna się dopiero 3 lata od tego wydarzenia i trwa następne dwie książki.

‘ Była to jedna z tych chwil, gdy prowadzi się grę ze swoim sumieniem i udaje przed samym sobą, że zamierza się zrobić coś dobrego’


Dla mnie było to pierwsze zetknięcie z twórczością Tarryn Fisher jako jednostki, bo wcześniej czytałam Never Never, w którym połączyła siły z Colleen Hoover. Styl pisania pierwszoosobowo daje nam wgląd w uczucia bohatera ( w każdej części zmienia się narrator) nie ukrywając nic z ich pokręconych dusz i umysłów. Wiemy doskonale kiedy wahają się zrobić następny krok, kiedy chcą walczyć, a kiedy się poddają. Nie umyka nam żadne kłamstwo ani matactwo. Język jest barwny, treść dowcipna. Występują skoki w czasie i retrospekcje, ale jest to zrobione w sposób który nie męczy czytelnika. Bohaterowie są trójwymiarowi, możemy ich sobie wyobrazić wiedząc jaką mają przeszłość i co ich ukształtowało. Pod względem merytorycznym książka na najwyższym poziomie, dobrze przemyślana. Problemem pozostaje dla mnie przekaz jakim autorka chce się z nami podzielić. To, że można oddać serce tylko raz przewija się między fabułą cały czas i spoko. Ale czy dla pierwszej miłości można kłamać, ranić, udawać i co tylko dusza zapragnie i co nam tę upragnioną miłość zwróci? Nie idę na taki układ. Chce ufać, że miłość to czyste uczucie, któremu takie zachowania szkodzą, a nie pomagają. Los zresztą ma chyba podobne zdanie, bo postacie w tej historii nie mają łatwo. Jeśli muszę się określi 1:1 to polecam. Ale trylogia mi się nie podoba. Paradoks, prawda?

‘ Życie zawsze idzie dalej, nawet jeśli czasami musi cię ciągnąć siłą, a ty wierzgasz nogami i krzyczysz’








 Bastuba

"Ponad wszystko" Nicola Yoon



Maddy jest uczulona dosłownie na wszystko. Nigdy nie opuszcza domu, a jedynymi osobami, które widuje, są jej mama i pielęgniarka. Ale pewnego dnia musi zmierzyć się ze światem zewnętrznym i wtedy spotyka Olly’ego. Czy podejmie największe ryzyko w swoim życiu?

" Każdy wydech upewnia mnie, że nie tylko jestem żywa, ale ż y j ę."

Czasem całe istnienie sprowadza się do jednej decyzji. Do być albo nie być. Paradoksalnie do żyć albo nie żyć. Bo co właściwie oznacza życie? Samą egzystencje jako taką, czy jednak spełnianie się i radość z tego co się robi i co się ma? Trudne decyzje i ich konsekwencje - to prawdziwe życie. Nie można przejść całego ziemskiej wędrówki w różowych okularach na nosie. Od stresu, niepowodzeń i łez nie uchronią nas nawet najlepsi rodzice, choćby nie wiadomo jak bardzo nas kochali. 

" Matki nie potrafią nienawidzić swoich dzieci. Za bardzo je kochają."

Z takimi dylematami musi mierzyć się Maddy. Kocha każdą dziedzinę życia mimo, że nigdy nie opuszcza szklanej bańki stworzonej by ją chronić. Jedyni ludzie jakich zna to jej Mama i pielęgniarka Carla, jednak nie przeszkadza jej to do dnia w którym w jej świat wkracza nieprzewidywalny Olly. Bo czy można tęsknić za czym czego się nigdy nie poznało? Okazuje się, że tak. Maddison jest postacią bardzo barwną i pełną emocji. Dużo od siebie wymaga, szuka nowych rozwiązań, jest ciekawa jakie tajemnice skrywa wszechświat. I, mimo, że początkowo ciężko jej się do tego przyznać, lubi łamać zasady. To pokrywa się, z krótkim opisem jaki pasuje do Olliego. Konwencja to nie jego bajka. Lubi się wspinać, jest dobry w parkurze i otwarcie mówi co myśli. Tych dwoje szybko łapie wspólny kontakt. Oczywiście wirtualnie, bo Ollie może leczyć Maddie z samotności, ale nie pozbawia jej choroby. Los tymczasem bywa przewrotny i ich historia nie kończy się w internecie. 
" Zanim go poznałam, byłam szczęśliwa. Teraz za to żyję, a jedno wcale nie równa się drugiemu."
Książka była moim drugim wyborem, początkowo chciałam w pierwszej kolejności zobaczyć film, który swoją zapowiedzią mocno przyciągnął moją uwagę. Podobał mi się dobór aktorów, szczególnie do roli Maddie (dla niewtajemniczonych grała ona w I cz. Igrzysk Śmierci) oraz muzyka. Nie udało mi się jednak zobaczyć go na dużym ekranie. Czerwiec był dla mnie miesiącem pracy i stresu przed pójściem na studia, więc po zdaniu sobie sprawy z gafy, zabrałam się za książkę. Nie wiem czy jest ona skierowana do młodszego odbiorcy, czy staje się zwyczajnie marudna, ale ilość ilustracji mnie powaliła. Sama forma też nie do końca przypadła mi do gustu, bo dwa zdania na jeden stronie to przesada. O ile skraca to całą książkę, która i tak jest króciutka! To trochę odebrało mi radość czytania, nie ma co ukrywać, szczegóły mają znaczenie. 
" To trudniejsze, niż można sobie wyobrazić. Kiedy człowiek próbuje się nie uśmiechać, uśmiecha się częściej."
Przekaz i nauka płynące z tego bestsellera są proste. Ciesz się życiem, doceniaj każdy moment i #spoileralert! sam przechowuj wyniki swoich badań. Podsumowując zdecydowanie jestem na tak. Koleżanka przeczytała całość w pracy (ok.6-7h), więc warto tyle poświęcić, by przypomnieć sobie o co w tym życiu chodzi i poczuć, nawet tylko jaki widz-stalker, siłe młodzieńczej miłości.... powiedziała dwudziestolatka!



"Może dorastanie wiąże się z rozczarowywaniem ludzi, których kochamy"

Bastuba

"Polska odwraca oczy" Justyna Kopińska


Nowa książka najczęściej nagradzanej dziennikarki 2015 roku. W zbiorze znajduje się reportaż o dręczonych nieletnich pacjentach szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim („Oddział chorych ze strachu”), tuszowaniu przez policję najtrudniejszych spraw związanych z zabójstwami („Ten trup się nie liczy”) oraz - nigdy niepublikowana - rozmowa z żoną Mariusza Trynkiewicza osadzonego w ośrodku specjalnym w Gostyninie, zabójcy czterech chłopców. Z reportaży Kopińskiej wyłania się obraz nieskutecznego wymiaru sprawiedliwości i ludzi pozostawionych z poczuciem krzywdy. Po publikacji jej tekstów przestępcy trafiali do więzienia, a w prawie wprowadzano zmiany dotyczące bezpieczeństwa w instytucjach zamkniętych dla dzieci.


„ Nie ma innego takiego państwa na świecie, gdzie strażnik z zimną krwią zabija kilku policjantów. Nie ma drugiego takiego kraju, gdzie dyrektor zakładu zabija więźnia jak świnię (...). Tylko w Polsce psychologowie więzienni wystawiają czterokrotnemu mordercy taką opinię, że może wyjść na zwolnienie warunkowe. I nikt z tego nie wyciąga wniosków.”

Gdy mieszkasz w kraju, gdzie tematów tabu jest więcej niż gwiazd na niebie, to dość łatwo wytrącić Cię z równowagi opowiadając przerażające historie o instytucjach, w które wierzyłeś, że niosą pomoc. Modne stało się obrzucanie błotem jednostek państwowych, tak policji, jak szpitali czy szkół. Wystarczy spojrzeć na najnowsze filmy Patyka Vegi, jak Pitbull czy Botox. Sama się nie wybieram, bo nie mam do tego nerwów, złe wiadomości wolę porcjować i przyswajać na zimno. Dlatego też dużo czasu zajęło mi przeczytanie całej książki Justyny Kopińskiej.

" Przypominam sobie te rechoczące gęby podczas rozprawy. Tacy ludzie nie powinni mieć władzy. To nie ma nic wspólnego z demokracją, o którą tyle osób walczyło."

Skończyłam dziś rano, gdy za oknem padał deszcz, a z radia padała informacja o śmierci front mena Linkin Park. Łatwo przyszło mi wczucie się w horror, jaki przeżywali bohaterowie czytanego reportażu. Myślałam o tym również, gdy kładąc się spać wyobraziłam sobie, że ktoś puka do drzwi mojego pokoju, choć wszyscy domownicy śpią. Samo to wprawiło moje serce w szybsze bicie. Nie mogę posunąć się dalej i odtworzyć w głowie terroru z Specjalnego Ośrodka Wychowawczego Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek z Zabrza, czy ze Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gdańskim. Prawdą jest oczywiście, że tylko ktoś kto to przeżył może zrozumieć. Mi do tego daleko. Nie rozumiem żadnej ze stron, bo gdy czytam, że o biciu, gwałtach i innej przemocy wiedziały nie tylko wychowawczynie, ale i władze, nie mogę wyjść z szoku, że nikt nie reagował. I to całymi latami. A powód? „Mnie tak robili to i im mogą”. Albo „grzechem jest donosić na osobę duchowną”. Wyjątkowy absurd, o którym też możemy przeczytać w książce to „tyle lat prowadzi ośrodek, to musi robić to dobrze”. To tylko kilka przykładów, ale całość pełna jest okazów wyjątkowej znieczulicy i oportunizmu władzy na wszystkich szczeblach. Tu czytamy o niewielu przypadkach, a w całej Polsce musi być ich tysiące. Nie mogę pojąć jak w imię prawa, a i Boga, można działać przeciw ludziom, przeciw bliźnim.

„W polskiej polityce nie ma miejsca dla ludzi, którzy nie idą po trupach.”

Ta recenzja jest przepełniona goryczą, bo tylko z tym zostaje czytelnik. Nie ma nadziei, nie ma sprawiedliwości, nie ma prawa. Jest anarchia, samolubstwo, agresja, przekupstwo, przyzwolenie na przemoc i oszustwa. Liczą się statystyki, pieniądze i własna przyjemność. Chciałabym wierzyć, że jeśli każdy w Polsce, Ci w wielkiej Warszawie, nowoczesnym Wrocławiu, światłym Gdańsku i Ci w małych, niedoinformowanych wsiach, przeczyta dokumentację jaką udało się zebrać Kopińskiej to staniemy się bardziej świadomi. Zawalczymy o to by coś się zmieniło na lepsze. Jednak radio nadal jest włączone i wiem co dzieje się na ulicach. Mogę tylko poprosić, przeczytajcie. Warto mieć otwarte oczy

Bastuba


"Próba ognia" Josephine Angelini



Dwa światy. Nieokiełzana magia. Niebezpieczna miłość. Lily, nieszczęśliwie zakochana nastolatka, zrządzeniem losu trafia do równoległego świata. Nowe Salem rządzone twardą ręką przez wiedźmy jest mrocznym i niebezpiecznym miejscem. Ale dopiero tutaj dziewczyna może rozwinąć skrzydła. Przewrotna opowieść o czarownicach, które nie chciały spłonąć.

Ludzie,których kochasz,będą prowadzić cię jak jasne światła do innych światów.
 Ile razy mieliście ochotę zniknąć, odejść lub przenieść się jak najdalej od domu? Powody mogą być różne: problemy w rodzinie, nieodwzajemniona miłość, kłótnia z najlepszą przyjaciółką, kłopoty w szkole. Jeśli się nad tym dłużej zastanowić to szala szczęścia długo może przechylać się na naszą niekorzyść. Nawet całe życie. Takie myśli zaczynają dosięgać Lily, gdy po napadzie padaczki na nieudanej imprezie, na której jej najlepszy przyjaciel okazuje się skończoną świnią, słyszy tajemniczy głos nakłaniający ją do opuszczenia świata w którym żyje.
Jeśli istniała nieskończona liczba wszechświatów, czy to nie oznaczało, że jeden z nich musiał być doskonały? A jeśli jeden z nich był rajem, czy to znaczyło, że inny musiał być piekłem?
Ponoć najgorsze  co może nas spotkać w życiu to samotność i niezrozumienie. Jeśli dodamy do tego śmiertelną chorobę, obłąkaną matkę, ojca który się do nas nie przyznaje i wiecznie zapracowaną siostrę to słyszenie głosów przestaje być tak przerażające. Lekkomyślnie podjęta decyzja odbija się jednak na Lili bardziej niż można się tego spodziewać. Przeniesiona do innej wersji Salem, bardzo odbiegającej od tej w której żyła, musi nauczyć się udawać kogoś kim nie jest. Bo ile twarzy może mieć jeden człowiek? I co zrobić, jeśli jedna z nich stoi przed wami żywa, z krwi i kości? Taki obrót wypadków nie jednego wyprowadziłby z równowagi. Szczególnie gdy nad głową latają Ci smoki, wartownicy w zamku (!) patrzą na Ciebie jak na szaloną, a jak już postanawiasz uciec rusza za Tobą człowiek z mordem w oczach. Można powiedzieć – średniowieczny galimatias.
Dla każdej dziewczyny przychodzi dzień, gdy przestaje widzieć świat w różowych barwach. I wtedy zaczyna widzieć go jasno.
Lili jest bohaterką, którą można spotkać w co drugiej książce z rodzaju fantasy. Początkowo nieśmiała, niezdarna i nierozumiejąca co się wokoło dzieje z czasem zmienia się, odkrywając wewnętrzną siłę i zakochując się w przystojnym pół-dzikusie Rowanie. Nie wszystko dąży jednak do happyend’u i na przestrzeni całej trylogii poznajemy gamę postaci tak samo złych, jak i dobrych. Pytanie czy uda nam się ustalić kto należy do której drużyny, szczególnie, że główna bohaterka ma z tym problem. Choć całość pisana jest w trzeciej osobie, narrator umiejętnie ukrywa przed nami rozwiązanie największych tajemnic, Komu uda się przeczytać wszystkie trzy części ten zuch, bo seria jest niestety mocno przeciętna, mimo przyjemnego języka i podziału na kilka perspektyw. O podobnej tematyce można znaleźć ciekawsze pozycje, lecz tej całkowicie nie odradzam. Bo jeśli lubimy książki takiej kategorii to i ta nas wciągnie.
Leżąc na boku, tak jak w tej chwili, zwykle musiała wkładać poduszkę między wychudzone uda, żeby jej kolana nie przyciskały za mocno do siebie, lecz Rowan wsunął pokduloną nogę między jej nogi. Nie miała też poduszki pod głowę, ale to również nie miało znaczenia. Rowan wsunął przedramię pod jej głowę zamiast poduszki. Lily zawsze potrzebowała czegoś, co mogła przycisnąć do piersi przez sen, bo inaczej czuła się niepewnie, śniła o tym, że spada i budziła się gwałtownie. Tego ranka stwierdziła, że przyciska do serca dłoń Rowana, jakby to była jej kotwica.

 Bastuba

"Zacisze 13" Olga Rudnicka

Znalezione obrazy dla zapytania zacisze 13


Marta i jej przyjaciółka Aneta znajdują dwa trupy i z różnych powodów zamiast zgłosić sprawę na policję… ukrywają je w piwnicy. Mają z tym trochę kłopotu – po piętach depczą im przestępcy, którzy szukają ukrytego przed laty cennego łupu, policja, tajemniczy przystojny mężczyzna, były mąż Marty i szalona staruszka.

„- Zabiję go!- zżymała się Marta, dźwigając worek z makabryczną zawartością.
- Uspokój się - sapała wspomagająca ją Aneta. - Nie możesz zabić Tomka. Nie zmieści się do zamrażarki”

Macie w swoim życiu osobę której możecie powiedzieć, że właśnie kogoś zabiliście, a ona bez mrugnięcia zapyta gdzie ukryjecie ciało? Marta ma. Choć to nie ona zabiła, a trupów na głowie ma dwa, nie jest z problemem sama. Razem z Anetą podejmują się trudnego zadania jakim jest zatuszowanie przestępstwa, jednocześnie próbując unikać problemowych gości, których wokół Zacisza 13 nie brakuje.

„ Jej zdaniem zbiegi okoliczności nie istniały. To tylko ludzie nie potrafili znaleźć związku między poszczególnymi zdarzeniami”

Książki Olgi Rudnickiej łączą komedię z kryminałem w taki sposób, że umniejsza to rozmiar zbrodni. Czytając serie „Natalii 5” od której zaczęłam przygodę z tą autorką, nie miałam z tym problemu. W sposób naturalny humorystyczne wstawki dopełniały charakter postaci i tworzyły atmosferę jakby czytelnik siedział na kanapie w salonie i przeżywał każdą emocję wraz z bohaterkami. Nie wiem czy odbiór tej książki zniekształcił mi cień poprzedniej i to jak duże wrażenie wywarła na mnie, czy „Zacisze 13” i jego kontynuacja po prostu jest słabszego pióra, ale czegoś mi zabrakło. Może Śrem to za małe miasto na dwie udane serie?

„ Sumienie nie powstrzymuje grzechów, przeszkadza tylko cieszyć się nimi”

Mnie fabuła nie wciągnęła, czytałam raczej z chęci skończenia niż z poznania zakończenia. Same bohaterki również nie dopracowane, zabrakło mi zadbania o tło historii. Na plus muszę jednak dodać, że sam wielki finał został dobrze zaplanowany i opisany. Rozwiązaniu w obu częściach niczego nie brakuje. Podsumowując to co najbardziej wyniosłam z powieści to przekaz „Broń nas boże od byłych mężów”. Sama nie mam, ale po tej lekturze raczej zgodzę się z autorką. Czy powinnam zniechęcać przed czytaniem? Zdecydowanie nie. Nie jest to 10/10, ale książka zostawia po sobie uśmiech na twarzy.


„ -Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, dlaczego współczesny nastolatek na pytanie, kto jest premierem Polski pyta: a kto to jest premier?
-Nie zdziwiłbym się gdyby ten co nie wie, kto to jest premier, sam w przyszłości został politykiem...”

Bastuba

"Razem będzie lepiej" Jojo Moyes


Na miejscu Jess każdy miałby dosyć. Pracy na dwa etaty, chodzenia przez cały rok w jednej parze dżinsów, kupowania najtańszych jogurtów na promocji w supermarkecie i wybaczania byłemu mężowi, że nie płaci alimentów.
Jednak Jess nie należy do kobiet, które łatwo się poddają. „Damy sobie radę” mogłaby mieć wydrukowane na koszulce. Kiedy okazuje się, że jej córka ma szansę na zdobycie stypendium w wymarzonej szkole, gotowa jest ruszyć na drugi koniec kraju.

Uwielbiam książki które mają jasne przesłanie, bo z natury jestem leniwa. Nie bardzo jednak podoba mi się gdy dostaję nim w twarz, ponieważ, szczerze, nikt nie lubi obrywać. Jojo Moyes nie ma jednak litości i obnaża nam ludzkie wady co do jednego. Nie tego się spodziewałam, gdy udało mi się upolować (dosłownie!) jedną, jedyną książkę na promocji w Biedronce za 9,90 zł. Liczyłam na spokojny, mało skomplikowany romansik, bo skoro ‘’Zanim się pojawiłeś” było wyciskaczem łez, to teraz powinno być delikatniej. I tu popełniłam pierwszy błąd, bo co powinno, a co nie autor wie najlepiej. Drugą pomyłką było przeświadczenie, że już po dwóch rozdziałach wiem jak wszystko się potoczy. Dla zainteresowanych – myliłam się. Ale jasnowidzka czy nie, z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że książka jest przyjemna w formie. Opisy jasne, dowcip w normie i dobry temat do rozmyśleń. Mnie naszło podczas robienia tatuażu. Zastanawiałam się, jak dobrze opisać tę pozycję i doszłam do tego, że ona w gruncie rzeczy jest o tolerancji. Ktoś zaskoczony?

‘ Czasem życie składa się z serii przeszkód, które po prostu trzeba pokonać, niekiedy samą siłą woli.’


Jess sprząta w domach ludzi z bogatej dzielnicy, ma córkę wyjątkowo utalentowaną matematycznie i przyszywanego syna, który jak to nastolatek nie może odnaleźć się w grupie. Dodatkowo posiada psa rozmiarami i zachowaniem przypominającego małego cielaka. Razem nie tworzoną typowego modelu rodziny, ale wszyscy się kochają, czasem bardziej czasem mniej. I w ten ich przewidywalny mały świat, na pewno nie idealny, wkracza szansa od losu, albo czyjeś krzywe poczucie humoru – konkurs matematyczny, mogący zmienić ich dotychczasowe życie. Gdzie w tym miejsce dla Ed’a? Najlepiej przeczytać, żeby się przekonać.  

‘ Bo choćby nawet cały świat rzucał w ciebie kamieniami, to jeżeli mama stoi po twojej stronie, nic ci się nie stanie.’

W zależności czy wierzymy w przeznaczenie czy w to, że sami jesteśmy kowalami własnego losu, nasze życiorysy raczej nie są pasmem samych sukcesów. Są też sytuację, których nie da się przeskoczyć. Bo jak samotna matka, bez wsparcia rodziny czy partnera ma iść na studia, tak by mieć czas na prace i zajmowanie się domem i dziećmi?  Jess nie traktuje tego jednak jak wyroku, tylko jak wyzwanie. Przekazuje dzieciom najlepsze wartości, dba o nie, czyta bajki, broni jak lwica i zagania do lekcji, kiedy trzeba. W ich oczach jest bohaterką. Tylko czy uda jej się zmierzyć z pokusą pójścia na skróty i zaprzedania wszystkiego w co wierzy? I czy zaufa komuś kto nigdy nie doświadczył jej życia i wyrzeczeń? Łatwo ocenić z pozoru. Patrzeć przez krzywe zwierciadło i uznać, że po jednym spotkaniu wiemy o kimś wszystko. Trudniej zatrzymać się na chwilę i postarać zobaczyć w kimś obcym człowieka. Nie przyklejać łatek, nie nastawiać się, tylko posłuchać i zrozumieć. Bo niebo z ziemią też się gdzieś łączy, a jabłko i gruszka to może dwie różne połówki, ale nadal owoce.

‘ Zasada prawdopodobieństwa połączona z prawem wielkich liczb głosi, że żeby zwiększyć swoje szanse, czasem trzeba powtórzyć jakieś zdarzenie rosnącą liczbę razy, aby otrzymać pożądany wynik. Im więcej się robi, tym człowiek jest bliżej. Albo, jak to tłumaczę mamie, po prostu czasem trzeba się nie poddawać.’

Bastuba 

"Never never" Colleen Hoover & Tarryn Fisher


Czasem wspomnienia mogą być gorsze niż zapomnienie. Charlie i Silas są jak czyste karty. Nie wiedzą, kim są, co do siebie czują, skąd pochodzą ani co wydarzyło się wcześniej w ich życiu. Nie znają swojej przeszłości. Pomięte kartki, tajemnicze notatki i fotografie z nieznanych miejsc muszą im pomóc w odkryciu własnej tożsamości. Ale czy można odbudować uczucia? Czy można chcieć przypomnieć sobie… że ma się krew na rękach? A jeśli prawda jest tak szokująca, że tylko zapomnienie chroni przed szaleństwem? Umysły Silasa i Charlie pełne są mrocznych tajemnic. On zrobi wszystko, by wskrzesić wspomnienia. Ona za wszelką cenę chce je pogrzebać.

Pytania egzystencjalne nigdy nie należały do grona moich ulubionych, ale jeśli miałabym jednoznacznie stwierdzić co określa człowieka jako takiego, bez większego zastanowienia odparłabym że doświadczenia życiowe, a co za tym idzie wspomnienia które posiadamy. Nie wyobrażam sobie zatem jak musi się czuć osoba potraktowana amnezją lub sklerozą. 
Bohaterowie tej książki muszą się jednak zmierzyć z wyzwaniem odkrycia siebie na nowo. Jednym z pierwszych faktów jakie udaje im się ustalić, jest ten, że nie są osamotnieni ze swoim problemem. Charlie i Silas na zmianę, w formie pierwszoosobowej, dzielą się z czytelnikiem przemyśleniami oraz uczuciami, które się w nich kotłują wraz z uzyskaniem nowych danych o życiu które dotąd wiedli. Bo nie pamiętając rodziców, rodzeństwa czy pomocy domowej jak rozróżnić ich od zwykłych przechodniów? I jak nie wzbudzić podejrzeń, że w ciągu kilku godzin przestało się być tym samym człowiekiem? Początkowo te pytania wysuwają się na pierwszy plan, ale istotą rzeczy jest moment, który do takiego obrotu spraw doprowadził. Więc zaczyna się gorączkowe poszukiwanie odpowiedzi o to kim byli dla siebie, dla otoczenia i do czego mogli się posunąć, żeby o tym wszystkim zapomnieć.


‘ To zadziwiające, jak dużo człowiek może się dowiedzieć, prawie w ogóle się nie odzywając.’

Łączenie wątku fantasy z obyczajowym mogło się skończyć różnie. Tu poziom ‘niemożliwości’ ściera się z granicą ‘nieprawdopodobności’, bo na świecie działy się takie rzeczy, że zdublowana amnezja nie jest aż tak zadziwiająca. Autorki umiejętnie prowadzą fabułę do punktów kulminacyjnych, bo tu nie występuje jeden, lecz kilka, które przyśpieszają krążenie krwi i nie pozwalają odłożyć książki na półkę. Osoby, które czytały inne pozycje Hoover wiedzą, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych i lubi balansować na granicy newsów z wieczornych wydań Wiadomości, trzeba więc wziąć na to poprawkę, jeśli dotąd wybierało się tylko dokumenty czy historie nie wymagające poszerzania horyzontów.

‘Chcemy znaleźć kogoś, kto w nas wierzy. Kto będzie stał po naszej stronie i sprawi, że będziemy się czuli mniej samotni.’

Głównym motywem działania pozostaje jednak miłość, choć nie kierowałabym tej powieści tylko do nastolatków. W książce poruszone zostają relacje rodzinne, reakcje na niecodzienne sytuacje, w tym utratę bliskich i naruszenie zaufania oraz autorytetów. Uważam, że problemy i podejście do nich opisane z dbałością o emocje, może pomóc ludziom na zakrętach życiowych lub w sytuacji, gdy trzeba podjąć decyzje ‘co dalej?’. Bo może czasem odcięcie się od przeszłości do dobry wybór?

‘ - Nie zmienimy przeszłości, Charlie. Ale możemy wpływać na to, kim jesteśmy obecnie.’

Bastuba



"Lepiej, byś tam umarł" Mamed Khalidov & Szczepan Twardoch


Czy kiedy uciekał przed wojną i bombami, mógł marzyć, że stanie się jednym z najsłynniejszych, najbardziej podziwianych i kochanych polskich sportowców? Jednym z największych wojowników świata?
Czeczen i Polak. Dumny góral z Kaukazu, głęboko wierzący muzułmanin i lokalny olsztyński patriota. Wzór twardej, jakby niedzisiejszej męskości i skłonny do żartów chłopak z sąsiedztwa. Troskliwy mąż i ojciec. Kiedyś bał się ciemności i bomb, dzisiaj drży tylko o swoją rodzinę.
Mamed Khalidov, wojownik – po raz pierwszy o sobie w szczerej rozmowie ze znanym pisarzem.



Kto nie lubi biografii ręka w górę. Ja nie przepadam. Jednak od lat uwielbiam Mameda. Razem z Mamą oglądamy jego walki mocno trzymając kciuki, by trzymał pion i pokazał klasę. Gdy u Kuby Wojewódzkiego usłyszałam, że wydaje książkę czułam, że zaopatrzę w nią moją biblioteczkę. Miałam nadzieję, poznać trochę lepiej wojownika, który przyczynił się do rozwoju polskiego MMA, a teraz wzbudza kontrowersje. Nie zawiodłam się.

Książka w formie wywiadu sprawdza się, pytania są trafne, odpowiedzi rozbudowane, Mamed się od nich nie uchyla. Możemy się dowiedzieć co ukształtowało go takim człowiekiem jakim jest teraz, jakie wspomnienia z dzieciństwa pamięta najdokładniej i czy ma znanych przez historię przodków. Ostatnia z tych ciekawostek zainteresowała mnie szczególnie, ponieważ nigdzie do tej pory nie było o tym mowy. Pomiędzy trudnymi tematami dostajemy zabawne historyjki o brykającym chłopcu, którego Mama bała się wypuszczać z domu, a resztę okrasza znane u Mameda niepokorne poczucie humoru. Całość wydana jest w niecodziennych rozmiarach, z dużą czcionką i wyróżnionymi co bardziej ciekawymi cytatami. Nie brakuje w niej zdjęć tak z ringu jak i z młodych lat jeszcze w Czeczeni, o której mistrz często w tej książce wspomina. Ważne jest też ukazanie długiej drogi na szczyt w walce o zapewnienie rodzinie bytu, godnego mężczyzny. To kolejne z zagadnień które Szczepan Twardoch rozbudowuje i rozkłada na małe czynniki. Bo co to znaczy być mężczyzną? I jakie są różnice między chłopakami w Polsce i Czeczeni? 
Wreszcie poruszony zostaje temat religii. To mimo, że można spodziewać się kwasów, jest ta najspokojniejsza część książki. Godne uwagi są momenty w których Mamed konfrontuje się z polską kulturą i jego pierwsze lata po przyjeździe. Czy było łatwo? Szybko nauczył się języka? Na te i wiele więcej pytań dostajemy odpowiedz w bardzo przystępnej i przyjemnej w odbiorze postaci. Polecam nie tylko fanom, lecz i tym którzy dotąd ograniczali się tylko do Mameda-wojownika. 


Bastuba
Copyright © CZYTADO