"Próba ognia" Josephine Angelini
Dwa światy.
Nieokiełzana magia. Niebezpieczna miłość. Lily, nieszczęśliwie zakochana
nastolatka, zrządzeniem losu trafia do równoległego świata. Nowe Salem rządzone
twardą ręką przez wiedźmy jest mrocznym i niebezpiecznym miejscem. Ale dopiero
tutaj dziewczyna może rozwinąć skrzydła. Przewrotna opowieść o czarownicach,
które nie chciały spłonąć.
Ludzie,których kochasz,będą prowadzić cię jak jasne światła do innych
światów.
Ile razy mieliście ochotę zniknąć, odejść lub
przenieść się jak najdalej od domu? Powody mogą być różne: problemy w rodzinie,
nieodwzajemniona miłość, kłótnia z najlepszą przyjaciółką, kłopoty w szkole.
Jeśli się nad tym dłużej zastanowić to szala szczęścia długo może przechylać
się na naszą niekorzyść. Nawet całe życie. Takie myśli zaczynają dosięgać Lily,
gdy po napadzie padaczki na nieudanej imprezie, na której jej najlepszy
przyjaciel okazuje się skończoną świnią, słyszy tajemniczy głos nakłaniający ją
do opuszczenia świata w którym żyje.
Jeśli istniała
nieskończona liczba wszechświatów, czy to nie oznaczało, że jeden z nich musiał
być doskonały? A jeśli jeden z nich był rajem, czy to znaczyło, że inny musiał
być piekłem?
Ponoć najgorsze co może nas spotkać w życiu to samotność i
niezrozumienie. Jeśli dodamy do tego śmiertelną chorobę, obłąkaną matkę, ojca
który się do nas nie przyznaje i wiecznie zapracowaną siostrę to słyszenie
głosów przestaje być tak przerażające. Lekkomyślnie podjęta decyzja odbija się
jednak na Lili bardziej niż można się tego spodziewać. Przeniesiona do innej
wersji Salem, bardzo odbiegającej od tej w której żyła, musi nauczyć się udawać
kogoś kim nie jest. Bo ile twarzy może mieć jeden człowiek? I co zrobić, jeśli
jedna z nich stoi przed wami żywa, z krwi i kości? Taki obrót wypadków nie
jednego wyprowadziłby z równowagi. Szczególnie gdy nad głową latają Ci smoki,
wartownicy w zamku (!) patrzą na Ciebie jak na szaloną, a jak już postanawiasz
uciec rusza za Tobą człowiek z mordem w oczach. Można powiedzieć –
średniowieczny galimatias.
Dla każdej
dziewczyny przychodzi dzień, gdy przestaje widzieć świat w różowych barwach. I
wtedy zaczyna widzieć go jasno.
Lili jest bohaterką, którą
można spotkać w co drugiej książce z rodzaju fantasy. Początkowo nieśmiała,
niezdarna i nierozumiejąca co się wokoło dzieje z czasem zmienia się,
odkrywając wewnętrzną siłę i zakochując się w przystojnym pół-dzikusie Rowanie.
Nie wszystko dąży jednak do happyend’u i na przestrzeni całej trylogii
poznajemy gamę postaci tak samo złych, jak i dobrych. Pytanie czy uda nam się
ustalić kto należy do której drużyny, szczególnie, że główna bohaterka ma z tym
problem. Choć całość pisana jest w trzeciej osobie, narrator umiejętnie ukrywa
przed nami rozwiązanie największych tajemnic, Komu uda się przeczytać wszystkie
trzy części ten zuch, bo seria jest niestety mocno przeciętna, mimo przyjemnego
języka i podziału na kilka perspektyw. O podobnej tematyce można znaleźć
ciekawsze pozycje, lecz tej całkowicie nie odradzam. Bo jeśli lubimy książki
takiej kategorii to i ta nas wciągnie.
Leżąc na boku, tak
jak w tej chwili, zwykle musiała wkładać poduszkę między wychudzone uda, żeby
jej kolana nie przyciskały za mocno do siebie, lecz Rowan wsunął pokduloną nogę
między jej nogi. Nie miała też poduszki pod głowę, ale to również nie miało
znaczenia. Rowan wsunął przedramię pod jej głowę zamiast poduszki. Lily zawsze
potrzebowała czegoś, co mogła przycisnąć do piersi przez sen, bo inaczej czuła
się niepewnie, śniła o tym, że spada i budziła się gwałtownie. Tego ranka
stwierdziła, że przyciska do serca dłoń Rowana, jakby to była jej kotwica.
Komentarze
Prześlij komentarz