'Zakochaj się Julio' Natalia Sońska



'Każdy jest z natury dobry, lecz złe doświadczenia psują charakter, ale tylko ludziom słabym, którzy nie potrafią przeciwstawić się problemom.'

Są książki dobre, złe i nijakie. Ta jest po prostu męcząco słaba. Cieszy mnie jedynie, że to już za mną, więc wraz z ostatnim słowem recenzji zamierzam zapomnieć i nigdy do niej nie wracać. W końcu, szanujmy się ludzie, prawda?

'Błędów też nie żałuj. Najważniejsze jest wyciąganie z nich odpowiednich wniosków na przyszłość.'

Julia jest młodą nauczycielką w liceum. Prowadzi właśnie swoją pierwszą klasę wychowawczą, ku zbliżającym się maturom. Jest optymistką, na wszystko patrzy jak na zrządzenie Boże, z którego musi wynieść lekcję. W okolicach ferii zimowych dostaje propozycje, by pojechać ze swoją klasą do Zakopanego, na co widząc entuzjazm klasy, zgadza się. Jednym z trójki pozostałych nauczycieli - opiekunów jest Darek, który po za tym, że jest organizatorem wyjazdu, okazuje Julii wyjątkowe zainteresowanie, co jest jej nie na rękę. Nie szuka bowiem partnera. Przynajmniej do czasu, gdy na stoku poznaje Jakuba. 

'Nie ma piękniejszego zajęcia niż nauczanie! Ile szczęścia przynosi przekazywanie własnej wiedzy innym, to tylko nauczyciele i starzy ludzie wiedzą.'

Od razu zaznaczę, że czytuję banalne książki. Lubię romanse, więc jak 'on poznaje ją i to grom z jasnego nieba' to wcale nie czuję, że to będzie zła lektura. Autor ma bowiem do wykorzystania całą pulę wydarzeń, emocji i bohaterów, którymi może daną historię wzbogacić. To nie musi być nudne i trącać kiczem. Tu jednak mamy przykład zerowego poszanowania czytelnika. Bo warsztat jest, czyta się płynnie i szybko, ale co z tego, jeśli postacie są nijakie, niby schematyczne, przy czym jakby pozbawione umiejętności logicznego myślenia. Opisy przydługie, wydarzenia do bólu przewidywalne, a emocje wyprane i rozjechane przez pług, bo nawet już nie przez walec. Z tej 'uroczej komedii romantycznej' wyszedł prześmiewczy dramat. Gdyby nie to, że nie cierpię zostawiać napoczętej książki, już przy pierwszych pięćdziesięciu stronach wyrzuciłabym ją do Bałtyku, co by się nikt na nią przypadkiem nie napatoczył. No bo tak, dziewczyna twardo stąpa po ziemi. Właśnie zakończyła związek w którym przyłapała partnera na zdradzie. Po czym wpada na faceta na stoku i już zapomina o świecie naokoło, bo tu oto stoi przezdnią anioł. Później ochoczo sama zostaje 'tą drugą', bo skoro on mówi, że nie kocha narzeczonej i 'niedługo' z nią zerwie to spoko, prawda? W międzyczasie nakrywa swoich uczniów na paleniu trawki i piciu wódki na wycieczce, ale stwierdza, że to młodzieńczy wybryk i jeśli da się im szanse, to na pewno nie zrobią tego ponownie. I wszyscy przyklaskują na ten pomysł. Ja się pytam, czego ta książka uczy? Nie żeby Jakub był lepszy. Niezdecydowany, narcystyczny egomaniak. Trzeba przyznać, że człowiek, który ułożył opis na tył okładki był geniuszem zła. Bo miało być tak pięknie, a czuję, jakbym minuty stracone na tej lekturze zaprzedała diabłu marketingowemu. 

'Trzeba dostrzegać to, co pozytywne, w każdej sytuacji, nawet najbardziej beznadziejnej.'

Podsumowując, narracja nieciekawa, akcji zero, bohaterowie bezbarwni i to każdy, co do jednego. Pomysł na fabułę niedopracowany i sztampowy, a całość niesmaczna. Żałuję, bo co się przeczytało, to się nie odprzeczyta.

'Każdy zasługuje na prawdę, bez względu na to jaka ona jest, a jeśli tej drugiej osobie bardzo zależy, będzie w stanie zrozumieć wszystko.'


Bastuba

'Komisarz' Paulina Świst


'Z tą miną i w tym garniturze wyglądasz jak przedsiębiorca pogrzebowy z firmy Ostatni Dzwon. Wiesz, który to? Ci, co mają hasło reklamowe: ,W naszej trumnie będziesz wyglądał jak żywy'.

Klątwa drugiej książki przerosła niejednego. Niekończące się pytania o czym pisać, czy kontynuować serię, może zmiana stylu narracji? Jak zaskoczyć czytelnika tak, by wgniotło go w fotel? Zależnie od gatunku w jakim porusza się autor, będzie to zadanie łatwiejsze lub trudniejsze, ale zawsze pozostaje obawa, że zachwyt, który wywołał debiut, rozwieje się, gdy trzeba będzie zmierzyć się z opiniotwórcami ponownie. Jak w taki razie poradził sobie 'Komisarz' czyli kontynuacja dobrze przyjętego 'Prokuratora'? 

'Sukces przychodził tylko wtedy, kiedy okupiło się go odpowiednią liczbą poświęceń.'

Radosław Wyzwa, którego znamy już z epizodycznych ról w 'Prokuratorze' dał się zapamiętać jako twardy i bezkompromisowy w wypełnianiu powierzonych mu zadań. Lubi swoją pracę w policji, która pozwala mu realizować się w pełni, łapiąc bandytów i rozbijając grupy przestępcze. Nie zawsze robi to zgodnie z prawem, lecz braku skuteczności nie można mu zarzucić, mimo czterdziestu lat na karku. Solidna budowa ciała, mocna szczęka, w której kryje się lubiący bluzgać język, tylko mu w tym pomaga. Nie wszystko jednak sprawia mu w pracy satysfakcje. Gdy dostaje nakaz zdobycia zaufania córki biznesmena działającego na czarnym rynku, co będzie wymagało porzucenia jeansów i skórzanej kurtki na rzecz garnituru i lakierek, nie jest mu do śmiechu. Ciągłe wizyty w teatrze, udawanie dystyngowanego i znoszenie kobiety, która całe życie tkwi w złotej klatce nie jest łatwe, ale się udaje. Gdy Antoni Kadziewicz zgadza się współpracować w policją, Wyzwa może zrzucić przebranie. Nie udaje mu się tym nacieszyć, bo z chłopaka dziewczyny awansował na jej bodyguarda. Ciemne interesy mogą wyjść na jaw, a życie niewinnych znów być zagrożone. Zuzanna dotąd żyjąca jak w szklanej, odseparowanej od rzeczywistości kuli, zacznie dostrzegać, że świat nie kończy się na pracy pedagoga-logopedy, a pieniądze nie spadają z nieba. Czy ta drobna blondynka zrozumie, że mimo tego, że Radosław przez trzy miesiące perfidnie ją okłamywał, teraz może być jej jedyną nadzieją na przeżycie? 

'Myślałam, że był ideałem, kiedy spełniał moje zachcianki i zachowywał się dokładnie tak jak tego chciałam. Zrozumiałam, że to nie na tym polega. Teraz cały czas stawiał mi wyzwania, sprawiał, że zastanawiałam się nad swoim życiem i przekonaniami. Straciłam bezpieczną iluzję, że wiem wszystko najlepiej, a jednocześnie czułam, że przez to rozwija się moja pewność siebie. Rozwalił moje sztuczne ramy i kazał mi wyjrzeć za nie. Tylko ode mnie zależało co z tym zrobię.'


Brzmi jak thriller, opisali go jako kryminał, a dostaliśmy romans. Świetnie poprowadzone wątki policyjne, dokładnie i realistycznie wykreowani bohaterowie, precyzyjnie doszlifowany styl i język, poczucie humoru i ciekawe dialogi pełne sarkazmu, ale też inteligencji jaka cechuje większość postaci, a wszystko to w klimacie akcji i napięcia. Czy to na pewno ostry seks, język i jazda? Dla mnie tak. Nie Grey, sado-maso czy 'Szybcy i wściekli', ale podkurwiona polska prokuratura i relacje, które Disney by ocenzurował. Dla mnie, gdy oceniam książkę, ważne jest to, jak wypada na tle innych w SWOIM GATUNKU. Pozwolę sobie podkreślić, żeby nie chwytał za nią ktoś, kogo skusi wizja poznania szczegółów pracy policji, czy chęć poczytania scen +18. 'Komisarz' łączy w sobie wszystko to co obiecuje okładka, ale przede wszystkich skupia się na relacji dwójki głównych bohaterów. Dostajemy urywki tego jak wyglądają przesłuchania, jak likwiduje się niewygodnych świadków czy dowiadujemy się gdzie sięga władza prokuratorów. Ale obok tego w dużej mierze otrzymujemy obraz tego, jak na człowieka wpływa brak kontaktu z rówieśnikami i odrealnienie wywołane odseparowaniem dziecka od świata, czy czemu mówi się, że alkohol jest najgorszym świństwem dla ludzkiej głowy. Patologiczne rodziny, walka ojca o dzieci, które matka chce wykorzystać w walce o alimenty, czy toksyczna miłość i psychopata, którego inteligencja i spryt, przechodzi ludzkie pojęcie. Moje serce podbiły jednak bardzo ludzcy bohaterowie. Błędy, próba ich naprawiania, potykanie się raz za razem by znowu wstać. Ważną rolę otrzymały postacie drugoplanowe, i gdy przyjrzeć się im z bliska można dostrzec w nich cechy nas samych, bo człowiek nie maszyna i czasem się psuje. 

'- Kwiatki, Kinga, kwiatki. dziewczyny lubią dostawać kwiatki. - Zaśmiałem się.
- Ja nie. Adwokat nie koza, kwiatków nie zeżre.'


Mnogość wątków - tak. Ale wszystkie wytłumaczone, nie występuje tu chaos, choć przy zapamiętywaniu kolejnych ksywek trzeba być skupionym. Za to trzysta dwadzieścia stron pochłania się na raz i ma się niedosyt. Historia Pauliny Świst to gorzka lekcja o instytucji małżeństwa, konsekwencji dobrych decyzji i przypomnienie, że czasem danie drugiej szansy to nie błąd. Mam nadzieję, że licząc na przyjemną, ale wartościową lekturę będę trafiała tylko na tak dobrze napisane książki. 

 'Wolę ponieść porażkę, niż stracić szansę na coś naprawdę wyjątkowego.'

Bastuba

'Bez słów' Mia Sheridan


'Nieważne, kim jesteśmy, musimy radzić sobie z tym co przyniesie los, nawet jeśli okaże się gówniany'

Mam wrażanie, że ostatnio ciągle zaczynam od podkreślenia tego, jak ważne jest, by nie powielać schematów pisząc książkę. Szablonowość, powtarzanie tych samych tematów czy motywów, oklepane zachowania postaci - nie ma co ukrywać, to nie jest fajna sprawa. Wyjątkowym szczęściem trafiam ostatnio hedbak na tytuły bardzo ciekawe. Mia Sheridan zwykła pisać o miłość, która jest przeznaczona, wyjątkowa i niebanalna. W 'Bez słów' też tak właśnie jest. A może nawet lepiej?

'Ona pierwsza mi pokazała, ze mój głos ma znaczenie, a jej miłość sprawiła, że zacząłem w to wierzyć. Czasem tyle wystarczy - jedna osoba pragnąca wysłuchać głosu twojego serca'

Bree przyjeżdża do małego miasteczka, w którym bywała jako dziecko, szukając spokoju i wytchnienia. Wierzy, ze to wyleczy ją z traumy, która ciągnie się za nią od wielu miesięcy. Szybko udaje jej się wynająć mały domek z pięknym widokiem na jezioro i przy okazji poznaje uroczą starszą panią, której od teraz będzie sąsiadką. Ta też podpowiada jej gdzie ma szukać pracy, oraz wprowadza w życie małej społeczności. Bree wykorzystując te informacje wyrusza wydać ostatni grosz i napełnić pustą lodówkę. A ponieważ nasza bohaterka ma niebywałe szczęście, pod sklepem siatki nie wytrzymują ciężaru i cała ich zawartość toczy się po chodniku, aż pod nogi przechodzącego nieopodal młodego faceta. Gęsta broda, długie włosy i sfatygowane ubrania nie zdradzają wieku, ale nie przeszkadza to Bree w próbie nawiązania dialogu, chcąc zatuszować gafę, Ich spojrzenia się spotykają i.... ZONG! Miłość, ślub, dzieci. Kurtyna zapada i THE END? No właśnie nie ;) Scena trwa sekundę, zakupy trafiają do samochodu, chłopak odchodzi nie mówiąc ni słowa, a dziewczyna po chwilowym zdziwieniu macha ręką i nie poświęca temu uwagi. Ot dziwak. 

'Faceci, w sytuacji zagrożenia potrafią się zachować jak skończeni idioci'

Największym plusem tej książki są bohaterowie. Bardzo realni, bardzo prawdziwi. Ich zachowanie szokuje, zastanawia i bawi. Czasem przewidywalni, czasem szamocą się sami ze sobą i przywodzą na myśl, że tak jest w życiu. Odwaga nie jest łatwa, przeciwstawienie się agresji fizycznej i psychicznej również nie. Ileż by dała szczera rozmowa, podzielenie się z kimś tym co leży nam na sercu, ale i na to czasem ciężko się zdobyć. O tym jest ta książka. O rodzajach ludzkich słabości, o jej powodach oraz skutkach. A wszystko ubrane w pełen uroku romans. 

'Najgłośniejsze słowa to te, które sami przeżywamy'

Podział narracji pomiędzy dwójkę głównych bohaterów to również specjalność Sheridan. Nie musimy się zastanawiać, co siedzi im w głowie, dostajemy to prawie na tacy, choć działanie Bree i Archera nie musi być logiczne, nie musimy się z nim zgadzać. Styl nadal jest prosty, język przejrzysty. Wszystkie poruszane wątki łączą się ze sobą i mimo, że występuje pewna przewidywalność w fabule, i wiem, że dla co poniektórych można uznać ten tytuł za przelukrowany, to cholesterol się nam po nim nie podniesie. Uważnego czytelnika jednak chwyci za serce i nie będzie chciał puścić. Wszystko za sprawą specyfiki gatunku jakim jest romans. Przecież wiadomo, że miłość rządzi się swoimi prawami ;)

'Miłość do drugiej osoby zawsze wiąże się z ryzykiem zranienia' 


Czytając Sheridan możemy być pewni tego, że pozwoli nam się odprężyć, płynąc wraz z ciągiem wydarzeń. Oczywiście warto przygotować chusteczki, bo i kilka wzruszeń serwuje nam autorka. Z pewnością, jeśli ktoś szuka dobrze napisanej i przemyślanej historii miłosnej z prawdziwego zdarzenia, to ten tytuł jest idealny. Czysta perełka. 

'Niektóre miejsca i ludzie po prostu do siebie pasują'


Bastuba



'Twierdza Kimerydu' Magdalena Pioruńska


'A jeśli ludzie czegoś nie znają i nie rozumieją, zwykle się tego boją, a gdy się boją - niszczą'

Autorzy, którzy potrafią zaskoczyć czytelnika są na wagę złota. W dobie telewizji, internetu i ogólnego przesytu informacji i sensacji, wymyślenie czegoś innowacyjnego i świeżego, co jeszcze ciekawi odbiorców, może być trudne. Istotne też, żeby taki pomysł dobrze ograć. Nie jedno mocarstwo upadło podtrzymywane przez gliniane nogi. Tu jednak mamy solidne, co by nie powiedzieć zwierzęco silne, podstawy. Jakie? A dinozaurze. 

'Nie cierpię bezczynności - daje powody do rozmyślania, a ja już dawno przekonałem się, że myślenie donikąd mnie nie doprowadzi. Co najwyżej do szaleństwa'

Anna ucieka z miasta Krokodyli po tym jak jej pokojowa konferencja zrzeszająca zwolenników asymilacji ludzi i dinozaurów zostaje krwawo przerwana. Udaje jej się jednak dotrzeć w pobliże Twierdzy Kimerydu, gdzie przed śmiercią spowodowaną długą wędrówką po pustyni, gdzie człowiekowi grozi dużo więcej niż tylko wysokie temperatury czy fatamorgany, ratuje ją Tyrs Molina. Pół człowiek - pół raptor nie wydaje się do niej przychylnie nastawiony, mimo, że przed ostatnie lata walczyła o polepszenie warunków dla takich jak on. Po co jednak miałby chcieć zmienić coś w życiu, które wypracował? Zgrana paczka przyjaciół, rodzina, którą ustawił według zasad panujących w stadzie, gdzie on jest alfą, panny, które same wchodzą mu do łóżka i wymarzona praca strażnika wąwozu, w której również jest szanowany, dzięki układom z burmistrzem. Nic dziwnego, że ten wręcz idylliczny byt musiał się w końcu skończyć. Nie tylko on nie chce walczyć o odmianę swojego losu. Tycjan i Tuliusz, jego najlepsi kumple tak jak on do tego stopnia przyzwyczaili się do swoich ról, że nie chcą się nawet pokusić o marzenia o lepszym jutrze. Schowani w swoich skorupach, odpowiadając agresją na jakiekolwiek przejawy sympatii, toksyczni jeden dla drugiego. Taki obraz dostrzega Anna już w ciągu pierwszym dni w Twierdzy. A dalej robi się tylko ciekawiej.


'Łatwo jest oceniać kogoś z góry i nim pogardzać z powodu jego inności. O wiele jest coś zrobić i realnie wpłynąć na jego zmianę'

Na początku trzeba zaznaczyć, że to nie jest książka dla ludzi o słabych nerwach. Sama kilka razy byłam bliska wyrzucenia jej przez okno, albo chociaż oblania kwasem. Myślałam 'idź, zgiń i nie wracaj'. Czemu? Bo nie jestem fanką narracji pierwszoosobowej, szczególnie, gdy bohater cierpi na jakiś rodzaj rozdwojenia jaźni, raz jest sobą, raz kimś o sto osiemdziesiąt stopni innym i my razem z nim mamy przeżywać wszystkie wzloty i upadki. Podążać drogą ku rozpoznaniu władnych potrzeb, umiejętności i pragnień. Być obecnym gdy błądzi i raz za razem ponosi porażki. A tu mamy aż cztery takie perspektywy. Szaleńców do wyboru do koloru. Każdy ze swoim wachlarzem ludzkich wad,  czasem podsycanych też zwierzęcym instynktem. To poważnie nie ją miłe klimaty. Co chwila kły, krzyk, ból i przekleństwa. No i seks w każdej postaci. Spoiler nie spoiler, jest to coś, co mnie najbardziej zdziwiło. Czytałam ochy i achy o tym tytule i gdzieś umknęła mi informacja o tematach homoseksualnych. To nie tak, że mam z takimi relacjami problem. To raczej jak z brukselką. Nie lubię, więc nie jem. Ale jak ktoś inny lubi to spoko. Wolność Tomku i tak dalej. Zrobiłam reaserch i myślę, że wolę uprzedzić, że tak, mamy tu taki wątek, niż żeby ktoś miał mieć taki zong jak ja :)

'Ludzie są bardziej przerażający od zwierząt. Dlatego żądzą światem'


Całkiem rozbudowany został też temat prostytucji, relacji ojciec-syn i bycie głową rodziny w młodym wieku, oraz do kiedy trzeba brać pod uwagę własne sumienie, a kiedy wkracza 'dobro wyższe'. I, co mnie najbardziej zaciekawiło, bardzo dokładnie opisane zostało jak różny typ rodziny wpływa na rozwój dziecka i jak wygląda życie w rodzinie patchworkowej. Narracja oddaje pełen naturalizm, tak poprzez szczegółowe i barwne opisy, jak używając tzw. kwiecistego języka.  Każde nowe zdanie skłania do dalszej lektury. Całość prezentuje wysoki poziom, aż przyjemnie się czyta.

'Prawdziwa władza jest przelotnym przywilejem i tylko nieliczni nauczyli się z niej korzystać tak, by nie przeciekała im przez palce'

Debiut literacki nie jest prostą sprawą, więc tym bardziej warto zaznaczyć, że gdyby każdy tak zaczynał swoją karierę, nasze regały biblioteczek uginałyby się od nadmiaru wartościowej treści. Na pewno nie jest to łatwa lektura, szybciej można określić ją wyzwaniem, by zrozumieć co autor miał na myśli. Szczere jednak polecam przekonać się na własnej skórze, co wy z niej wyniesiecie. 

'Albo coś bierzesz, albo zostawiasz to w spokoju. Proste. W życiu wygrywa się konsekwencją'

Bastuba
'A co jeśli to nie ma żadnego znaczenia? A co jeśli liczy się sama nasza postawa i świadomy wybór, którego dokonujemy? Czy wolność zawsze oznacza wygraną?'

Albo rybki albo akwarium czyli 'dobra książka' moimi oczami.




Jak wszystko na świecie, tak i książkę można ocenić w skali 'lubię' lub 'nie lubię'. Pytanie brzmi, czy dobra książka to tylko ta, która mi się podoba? Od kilku dni noszę się z myślą, że nie tylko nie do końca, a nawet całkowicie nie. Lekturą, która zmusiła mnie do takich przemyśleń jest 'Twierdza Kimerydu', którą zresztą już niedługo tu zrecenzuję szczegółowiej. Wszystko rozbija się jednak o to, że uważam ją za bardzo dobrą, choć zawiera wiele elementów, których czytanie nie sprawia mi przyjemności, np. opisywanie relacji homoseksualnych pierwszoplanowo, czy duża ilość wulgaryzmów, oraz narracja pierwszoosobowa podzielona pomiędzy kilku bohaterów. To jednak właściwe uzupełnienie bardzo inteligentnego tytułu. 

'Dobra' w odniesieniu do książki to dla mnie przede wszystkim pozycja wzbudzająca w czytelniku nowe przemyślenia. Odkrywająca takie rejony literatury, której dotąd nie znał, poprzez formę, język, styl, fabułę czy bohaterów. Kontrowersja, świeżość, skłanianie do dyskusji, czy sporów. Inspiracja do wyjścia ze swojej strefy komfortu. Bezceremonialność i odwaga kroczenia ku lepszemu. Pewność, że lektura nie była błędem, nawet jeśli czytanie było męką dla głowy czy duszy. W końcu walka z przyzwyczajeniami nigdy nie jest łatwym zadaniem. Ale satysfakcja jest tego warta.




Gdy byłam młodsza i uczyłam się w gimnazjum, bibliotekarka lubiła podrzucać mi wymagającą literaturę, mimo, że najbardziej lubiłam czytać Musierowicz czy Nowak. Pytała potem jak mi się podobała, a ja niezmordowanie odpowiadałam, że słabo, ponieważ zmuszała mnie do myślenia. Do wyciągania wniosków. Pani Aldona śmiała się ze mnie wtedy i mówiła, że się cieszy. Że o to chodzi w czytaniu. A ponieważ nie miałam po co buntować się w domu, wykorzystywałam to, by sprzeciwiać się ambitnym utworom. Teraz kręcę na takie myślenie głową, bo to typowa ja. Na złość Tacie odmrożę sobie uszy. 

Dziś nadal lubię sięgać po romanse, fantastykę, czy kryminały. Ale o wiele częściej zaczytuję się w reportażach, klasyce czy w bardziej psychologicznych tytułach. Trwa to dłużej i recenzuje się trudniej, ale radość po przeczytaniu jest o wiele większa.  Dalej nie będę do poduszki czytała "Dziadów" czy "Mistrza i Małgorzaty", ale podoba mi się, że z wiekiem zrobiłam kilka kroków w dobrym kierunku. 

Bastuba

'Pudełko z marzeniami' Magdalena Witkiewicz & Alek Rogoziński



'Czasem dzieje się tak, że prawdziwa miłość przechodzi bardzo szybko, a czasem trzeba długo, długo czekać.'


Z oczekiwaniami jest tak, że lepiej nie mieć zbyt wysokich, bo można się rozczarować i to boleśnie. Obserwując co działo się na blogach i na instagramie w okresie Bożego Narodzenia, nie trudno było wyłapać wysyp historii typowo świątecznych. Najczęściej romansów, choć występowały i kryminały czy zbiory powieści grozy. Dając się porwać tej wyjątkowo komercyjnej atmosferze, wybrałam dwie powiastki, które miały umilić mi czas wolny od uczelni. Dziś o jednej z nich.

'Niech każdy robi, co chce. Byleby drugiemu nie wadził. I - jak mówi pani Wiesia - byleby z tego kłopotów nie było.'

Malwina, jak i Michał. Ona ślepo-romantycznie wpatrzona w wymarzony obraz księcia na białym koniu. On nie widzący problemu w pracoholizmie, i byciu z kim z przyzwyczajenia. Znaleźli się na życiowym zakręcie prawie z takiej samej przyczyny. Okazali się niekompatybilni z poprzednimi partnerami. Kolokwialnie mówiąc, ex puścili ich w trąbę. Postanawiają więc zacząć życie od nowa, najlepiej jak najdalej od obecnie zamieszkałej stolicy. A gdzie lepiej opłakiwać smutki, jak nie w oddalonej od wszelkiej nowoczesności, małej mieścinie o uroczej nazwie Miasteczko z wyjątkowym usposobieniem? Nie mogło się jednak obyć bez typowo małomiasteczkowej społeczności z wścibską sąsiadką, proboszczem-"miłośnikiem nalewek" i strażakiem-playboy'em na czele. Ma to swój urok, który nie umyka nam, gdy czytamy coraz to śmieszniejsze dialogi i opisy wydarzeń, za które odpowiedzialność zrzuca się na św. Ekspedyta, posiadającego swoją kapliczkę pod restauracją świeżo kupioną przez Malwinę. Czy to ingerencja boska, czy wybujała wyobraźnia, komediowe elementy książki przyciągnęły mają największą uwagę. Wystarczy bym nazwała ją 'dobrą'?




'Wszystko co oddajemy światu wraca do nas pomnożone.'

Gdyby niebyła promowana jako 'Najzabawniejsza świąteczna komedia romantyczna!' to pewnie tak. Ale jeśli nawet lubię sałatkę grecką, to jeśli ktoś zaprosi mnie nie pizzę, a na talerzu zobaczę zieleninkę, to zadowolona nie będę. Miłość raptownie objawiona nie jest nowym motywem w literaturze. Często bohaterowie z momentu na moment wybuchają do kochanka żywym uczuciem. Żeby to się jednak dobrze czytało, musi mieć ręce i nogi. I sens. Nie zamierzam specjalnie odradzać, bo lektura zapewniła mi kilka miłych godzin. Pochłonęłam ją płynnie, szybko i przyjemnie. Nie wszystko mi tu jednak grało. Można przymknąć oko na pewne ogłupienie postaci po wpływem zasad jakie panują w Miasteczku, a nawet na miłość, którą wywołał ślepy amor. Ale na litość! Świątecznej atmosfery to tam jak na lekarstwo. Na szczęście łatwo znajdę książkę, która zamaże to złe, marketingowe wrażenie. Oboje autorów na przecież na swoim koncie ładne perełki.  


'Każde rozczarowanie z czasem staje się tylko kolejną życiową lekcją, a ból wyblakłym wspomnieniem.'

Bastuba




Copyright © CZYTADO