'List' Richard Paul Evans


'Kochający się ludzie napotykają na drodze życiowej liczne przeszkody i, zmagając się z nimi, poznają prawdziwe oblicze swojego uczucia. Istota autentycznej miłości to dużo więcej niż burza namiętności, to lojalność i szczera przyjaźń.'

Opowieści. które bazują na własnych doświadczeniach autora mają zawsze wyjątkowy wydźwięk. Tu Evans opowiada historię życia ludzi od których kupili,.wraz z żoną, dom. Wszystko zaczęło się od listu, który został znaleziony podczas przeprowadzkowych porządków. Muszę nadmienić, że bohaterowie tu występujący zostali również przedstawieni w'Zegarku z różowego złota'. Tak rozegrały się ich młodzieńcze losy. Nie wiedziałam tego niestety przed przeczytaniem tej książki.

'Nie powinnyśmy przeciwstawiać się złu, ponieważ może to narazić na ryzyko nas i naszą rodzinę? Jeśli nie będziemy się przeciwstawiać, zło zawsze zwycięży.'

MaryAnn i David żyją razem już od kilkunastu lat. I choć cały ten czasu mocno się kochają, już od dłuższego czasu nie są ze sobą szczęśliwi. Dlaczego? Otóż lata temu stracili ukochaną córkę. I mimo, że nie była to wina żadnego z nich, to wydarzenie zbudowało mur między nimi, a wyrzuty, które David prawił sam sobie tylko to scementowało. Żona trwała przy nim, bez wątpliwości, również cierpiąc. I ta sytuacja musiała się kiedyś zmienić. Bo czy można latami odbijać się od zimnego człowieka i w końcu się nie poddać? MaryAnn więc odchodzi, zostawiając po sobie tylko list. I, oczywiście, prosi w nim by jej nie szukać.




'Może kochać kogoś prawdziwie nie znaczy pragnąć tej osoby dla siebie, ale pragnąć dla niej szczęścia?'

Zawsze powtarzam, że wiem na co się piszę sięgając po pracę Evansa. Ale nie, moi drodzy. To nie ułatwia przetrawienia trudnych problemów omawianych w 'Liście'. Rasizm, zazdrość, zawiść, niesprawiedliwość ludzka. I miłość. Zawsze, gdy czytam jak wielkie problemy mieli 'biali' z zaakceptowaniem 'czarnych' jako pełnoprawnych obywateli, zastanawiam się co musi tkwić w sercach tych ludzi. Czemu odrzucali innych patrząc akurat na skórę. Przecież różnimy się kolorem włosów, oczu, wzrostem, brzmieniem głosu. Czemu nie zrobiliśmy niewolnikami rasizmu z blondynów? Albo z ludzi śpiewających sopranem? Naprawdę podniosło mi to ciśnienie. Zaznaczyć więc muszę, że książka opisuje realia poruszonych czasów. Język jak zawsze jest uczuciowy i po za wszelką treść, głównym zainteresowanym są emocje. Nie radzę oczekiwać wartkiej akcji, gdyż to też nie w stylu tego autora. 


'Nic tak nie pomaga uleczyć samego siebie jak uleczenie drugiego człowieka.'

Całość bardzo mi się podobała mimo że znowu przy ostatniej setce stron wylałam morze łez. Choć zaręczam, że nie jestem płaczliwa z zamiłowania. Pokazanie ciężkiej drogi do poznania prawdy, przypomnienie że prawda to jedno, a zamknięcie się na przyszłość to drugie. Złote środki nie istnieją, a czasem wszystko co mamy to tylko jedna chwila. 

Bastuba



'Porwana pieśniarka' Danielle L. Jensen


Od pięciu stuleci trolle nie mogą opuszczać miasta pod ruinami Samotnej Góry. Więzi je klątwa czarownicy. Przez wieki wspomnienia o ich mrocznej i złowrogiej magii zatarły się w ludzkiej pamięci. Niespodziewanie pojawia się przepowiednia o związku, który złamie potężne zaklęcie. W Cécile de Troyes rozpoznano kobietę z przepowiedni. Zostaje więc porwana i uwięziona pod górą. Od pierwszej chwili w podziemnym mieście dziewczyna myśli tylko o jednym – o ucieczce. Trolle, które ją uprowadziły, są jednak inteligentne, szybkie i nieludzko silne. Porwana musi czekać na właściwy moment i stosowną okazję.

' Czyny są ważniejsze niż słowa.'

Ciężko znaleźć dobrą serię z dziedziny fantastyki. Pisząc 'dobrą', mam na myśli taką, w której wykreowani bohaterowie są realistyczni, których zdołamy zapamiętać. Jak zawsze ważne są emocje, bo po co pisać coś, co nie wywoła żadnej reakcji? Najważniejszym elementem jest przemyślane stworzenie spójnego świata. Bez dziur, niedomówień i szarych sfer. To wszystko Danielle L Jensen udało się wyśmienicie.

' -Dlaczego? – Uderzyłam pięściami w stół. – Dlaczego nie możesz mi uwierzyć? Dlaczego mi nie ufasz?
-Ponieważ jesteś człowiekiem, Cécile. Możesz okłamać nawet samą siebie.'

Cecile jest dziewczyną wychowaną na wsi, której największą pasją jest śpiewanie, a największym marzeniem występowanie w teatrze. Nie czuje się jednak szczęśliwa, ponieważ te pragnienia opłaciła wyrzeczeniami za dużymi jak na niespełna osiemnastolatkę. Lekcje manier, etykiety i głosu trwające kilka lat, które zorganizowała dla niej matka, szykując jej miejsce na wielkich scenach w mieście, sprawiło, że mieszkańcy wioski nie uważali jej za swoją. Nie miała wielu przyjaciół, ani czasu na ich pozyskanie, po za wierną Sabine, z którą zna się od małego. Nadszedł jednak w końcu dzień w którym miała na dobre przenieść się do matki i zostawić przeszłość za sobą. Nie wiedziała jednak, że przeznaczenie dawno wybrało dla niej inną drogę. Pierwszym tego dowodem staje się spotkanie z Luc'em, chłopakiem z miasteczka, który spotkany tego wyjątkowego dnia, postanawia zawalczyć o swoje lepsze życie i porywa Cecile, by sprzedać ją trollom, za równowartość jej wagi w złocie. Trollus, legendarne miasto pełne magicznych istot staje przez dziewczyną otworem. Ale to nie koniec niespodzianek. Krótko po pierwszym szoku i poznaniu przedstawicieli tego magicznego gatunku, pieśniarka dowiaduje się o przyczynie swojej obecności w tym miejscu. Jest nim przepowiednia mówiąca, że jej małżeństwo z księciem Tristanem może zdjąć czar który trzyma trolle uwięzione pod górą. 

' Każdy,kto uśmiechał się przez cały czas,wyraźnie cierpiał na problemy umysłowe.'

Fantastyka nie jest bardzo oryginalnym gatunkiem literackim, co sprawiło, że na rynku mamy przesyt historii mocno średnich. Nie jestem skora do krytyki i to tylko sprawia, że bardziej doceniam dobre powieści. Charyzmatyczna główna bohaterka, nieszablonowy świat z magią w tle, nieprzewidywalne zwroty akcji i tajemnice , które jak najszybciej chce się poznać. Dla mnie ważne są zawsze postacie drugoplanowe, bo mam skłonność do obdarzania ich większą sympatią niż pierwszoplanowe. Wątek romantyczny poprowadzony w subtelny sposób, zamiast wybrania go na główną akcję, za czym nie przepadam. A to wszystko w formie, od której nie da się oderwać. Przyjemny język, równowaga między opisami, przeżyciami i dialogami. Całość oparta na intrygach, spiskach, niewypowiedzianych kłamstwach i słownych potyczkach. Wszystko rozegrane jak przy mistrzowskiej partii szachów. W pierwszej części narratorem jest głównie Cecile, w następnych pałeczkę dzieli z Tristanem. Nie mogę wyjść z podziwu jak łatwo autorka mnie zaczarowała, opisując najważniejsze prawdy o życiu, o naturze ludzkiej. Ukazanie naszych największych przywar i wiara, że ludzie mogą być lepsi, bardzo do mnie przemawia. Czym bez tego byśmy byli?

'Na tym świecie tylko nieliczni mają moc poruszania serc wszystkich, których spotykają.'

Jensen tą serią złamała mi serduszko, które zawsze jest bardziej podatne na dobrą lekturę. Wiem, że w następnym roku ma wyjść książka o moim ulubionym bohaterze z trylogii klątwy - Marc'u, przyjacielu Tristana, również trollu. Ponieważ ich relacja jest dla mnie uosobieniem prawdziwej przyjaźni, już nie mogę się jej doczekać. Wiem, że zanim ją przeczytam, jeszcze nie raz wrócę do głównej serii. Zdecydowanie trafia ona na mąją listą TOP TOP. 

Bastuba




'Wszystko wina kota' Agnieszka Lingas - Łoniewska


Czasami życie pisze najlepsze scenariusze! Romantyczna komedia omyłek. 

Wizje szczęścia mogą się różnić w zależności od człowieka. Praca w korporacji i wspinanie się po szczeblach kariery, życie w szczęśliwej, dużej rodzinie, albo freelancing i rozrywkowy żywot singla. Możliwości, jakie daje nam XXI w. mogliśmy oglądać np. w ‘Seksie w wielkim mieście’. Dziś przychodzę do was z polską jego wersją. Papierową.


'Życie jest o wiele łatwiejsze, kiedy ma się przyjaciółki. Problemy nie znikają w magiczny sposób, ale na pewno są łatwiejsze do rozwiązania'

‘Wszystko wina kota’ to opowieść o czterech przyjaciółkach, które w wieku trzydziestu lat znalazły się w kluczowym momencie swojego życia. Każda na swój sposób musi się zmagać z problemami dnia codziennego, desperacko pragnąć czerpać z niego jak najwięcej. Lidka jest pisarką wziętych romansów, ukrywa się za pseudonimem ‘Róża Mak’, od kilku miesięcy nie ma faceta, i jej jedyną rozrywką jest podglądanie przystojnego sąsiada. Natasha całe swoje życie poświęciła pracy zawodowej i nie widziałaby w tym niczego złego, gdyby w jej firmie nie pojawił się nowy informatyk – Ariel. Jak się okazuje, Nata zwróciła na niego uwagę z dużym opóźnieniem, bo on zauważył jej obecność już w pierwszych dniach pracy. Karolina przedstawia typ klasycznej samotnej matki polki pracującej. Z zawodu jest menagerką Lidki i to ona sprawia, że publika wciąż i wciąż pragnie nowych powieści ‘Róży Mak’. Teraz sytuacja się jednak zmienia i to ona staje się największą orędowniczką planu ujawnienia twarzy i tożsamości bestsellerowej autorki. Czwarta przyjaciółka – Tatiana, ma dwójkę nastoletnich dzieci, męża, który kocha ją do szaleństwa i pracę, którą lubi. Życie nie mogło zostawić jej w takiej pełni szczęścia i coś w tej sielance zaczyna się psuć. Co? Tego Tania spróbuje się dowiedzieć. Najbardziej zagadkową postacią wydaje się Jack Sparrow, bloger, który od lat recenzuje wszystkie książki Róży i to w mało pochlebny sposób. A jak wiadomo, nikt nie lubi krytyki. Naciskana przez Karolinę, upartą agentkę, Lidka zgadza się na wywiad na żywo, ale tylko, jeśli zostanie on poprowadzony przez Sparrowa. Czas skonfrontować się z czytelnikiem no.1.


'Życie to nie tylko cholerne kwiatuszki. Czasami to pot, krew i łzy.'

Styl tej książki mocno odbiega od tego, do czego przyzwyczaiła nas p. Agnieszka. Pewna rozlazłość, używanie stylu potocznego i kolokwializmów sprawia, że czyta się to z małą przyjemnością. Bez większej trudności można odkryć wszelkie pozorne tajemnice i przewidzieć jak dalej potoczy się akcja. W całej powieści tylko jedno wydarzenie prawdziwie mnie zdziwiło, i jak zwykle ze mną bywa, najbardziej polubiłam drugoplanowy wątek historii Natashy. Dlatego na plus muszę zaliczyć oddanie narracji pomiędzy kilku bohaterów i ich perspektywy. Podoba mi się również przedstawienie przyjaźni nie jako czegoś oczywistego, co kiedy raz przyjdzie zostaje z nami na zawsze i nie trzeba się o nią troszczyć. Tu mamy potwierdzenie, że przyjaźń jak każda relacja potrzebuje uwagi, zaangażowania i czasu. Aby działa poprawnie musimy stale o nią dbać i interesować się tymi na których nam zależy. Ciekawe jest również poruszanie tematu idealnego wieku na znalezienie szczęścia. Bo czy jeśli mamy trzydzieści lat i brak nam stałego partnera, to już nie mamy na niego szans? Czy powinno się nas izolować towarzysko, jak trędowatych? Cieszę się, że wciąż powstają książki gotowe obalać takie bzdurne mity.

'Nawet jak ma się najbliższych przyjaciół, którzy pomogą w trudnych sytuacjach, to i tak człowiek musi sam stawić czoło przeciwnościom losu i pokonać to wszystko, co staje mu na drodze. Oczywiście ze świadomością, że ma się przy sobie przyjaznych i pomocnych ludzi, jest na pewno łatwiej, ale i tak, koniec końców, to od nas samych zależy, czy wyjdziemy z tego pojedynku z tarczy czy na tarczy.'

Jeśli miałabym ocenić czy książka jest warta przeczytania, powiedziałabym, że tak. Jednak znając spory dorobek autorki jestem głęboko przekonana, że stać ją na o wiele więcej. Dobrze jest próbować nowych rzeczy, przecież tylko testując różne możliwości możemy odkryć w czym jesteśmy dobrzy. Tu po przymknięciu oka na formę, i obdarciu z nadmiaru lukru, dostajemy kawał dobrej historii. 

Bastuba 

Złote lwy w Gdyni czyli Festiwal Filmowy moimi oczami 📹💙


Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

Na świecie są różne rodzaje miłości. Tą, która dotyka mnie szczególnie jest miłość do ojczyzny, i do mojego miasta - Gdyni. To jakby czuło się związek z przeszłością i przyszłością danego miejsca. Wiele różnych świąt wzmacnia to uczucie. Z tych bardziej przyziemnych, które paradoksalnie przypomina mi, że 'Polacy nie gęsi, swój język moją' jest Festiwal Filmowy u nas właśnie.

Festiwale to ten rodzaj spędów, który wywabia ludzi z domów. I niech mnie, jeśli nie cieszę się na wrzesień, tylko dzięki myśli o tych spacerach wśród flag, instalacji odliczającej dni festiwalu, oraz na czerwony dywan w tle. Piękna sprawa, że na ten tydzień Gdynia staje się małym centrum świata. Rozglądając się wokoło nie tyle wypatrujemy gwiazd ekranu, ale spoglądamy między sobą we wspólnym oczekiwaniu. Wymieniamy uśmiechy, jakby ciesząc się, że mieszkamy właśnie tu, nad morzem. Po tych dniach pełnych filmów, oglądania nagrywanych wywiadów na żywo i wspólnego siedzenia przed teatrem/kinem, nadchodzi czas rozdania nagród. Ale zanim to nastąpi, zostaną ustawione bramki, przyjadą fotoreporterowie i rozbłyśnie mocne oświetlenie. Tu zaczyna się prawdziwa integracja gdynian. Nagle, przy galeryjce czas się wydłuża, ludzie pomału budzą się z letargu oczekiwania i zaczyna się polowanie.


Co ciekawe często słyszy się, że ludzie przy okazji 'okupowania' czerwonego dywanu zapominają nie tyle o 'dobrym zachowaniu', co nawet zachowują się wyjątkowo nieprzyzwoicie. Tu jednak, mogę zaświadczyć z kilkuletnim doświadczeniem, mieszkańcy podchodzą do obserwowania gwiazd festiwalu ze spokojnym zainteresowaniem i jeśli gdzieś jest gwar i przepychanki, to tylko wśród paparazzi, ale to już osobny sektor. Atmosfera zależy w dużej mierze od prowadzącego uroczystość. W tym roku był to odpowiedni człowiek na odpowiednim stanowisku, dzierżący rolę zabawnego, przytomnego i zorientowanego wodzireja. Specjalnie wrzucam kilka zdjęć dla wyłowienia kto przeważnie pokazuje się na gali, bo na szczęście, gdy ktoś pojawi się raz, oczarowany atmosferą, wraca i w następnych latach. Cieszę się, ze do kina wchodzą już filmy tu nagradzane, bo jest to namiastka tych samych emocji. Każdego polecam udział w takim festiwalu, nawet z fotela widza ;)












Bastuba





x

'Pierwszy śnieg'


Jest listopad, w Oslo właśnie spadł pierwszy śnieg. Birte Becker po powrocie z pracy do domu chwali syna i męża za ulepienie bałwana w ogrodzie. Nie jest on jednak ich dziełem. Stają przy oknie - i widzą, że bałwan jest skierowany twarzą w stronę domu. Patrzy wprost na nich.


'Czasem nie wiadomo czego się szuka, dopóki człowiek tego nie znajdzie'

Dobry kryminał pewnie musi odznaczać się konkretnymi cechami. Ja ich jednak nie znam, bo do tej pory trafiam na historie tak odmiennie opisywane i prowadzone, że nie wiem czy istnieje złoty środek, aby napisać bestseller. Może właśnie kluczem jest wykreowanie historii zbrodni, o której jeszcze nikt nigdy nie słyszał? Dla mnie Jo Nesbo jest autorem nieprzewidywalnym, dlatego że aż się zdziwiłam, gdy w tej części odgadłam mordercę jeszcze przed połową książki. ( Była to raczej niechęć do postaci i wiara w poszlaki, ale jednak 😉 ). Coś mi jednak podpowiada, że będzie to wyjątek potwierdzający regułę. Będę mogła się o tym przekonać, zbierając kolekcję ‘Kryminałów z klasą’, które pod skrzydłami Wydawnictwa Dolnośląskiego ukazują się w kioskach co dwa tygodnie, a ‘Pierwszy śnieg’ jest jej rozpoczęciem. Choć z pewnością nie początkiem historii Hola.


 'Ludzie często bywają bystrzejsi, niż Ci się wydaje'


Harry jest największym pracoholikiem Norweskiej policji, który mimo licznych osiągnieć zawodowych nie cieszy się dobrą sławą. Przyczyną tego jest jego szorstki charakter, oschły stosunek do otoczenia i współpracowników, oraz nieukrywana skłonność do topienia smutków w alkoholu. Żadna z tych rzeczy nie maskuje jednak ogromnej inteligencji, doskonale dopracowanej umiejętności czytania z ludzi jak z kart ani instynktu śledczego. Do tej pory nie trafił jednak na kogoś godnego użycia wszystkich tych cech naraz. Harry wciąż czeka na swoje pięć minut, w duchu licząc, że w końcu trafi się w Norwegii seryjny morderca, by móc go złapać przy pomocy technik opanowanych na kursie w Stanach. Nie są to jak się okazuje nadzieje płonne, bo pewnego zwykłego dnia, w swojej skrzynce na listy znajduje kartkę z tajemniczą informacją od Bałwana. W pierwszym odruchu zamierza ją zignorować, nie byłby jednak sobą, gdyby pamięć o niej nie uaktywniła się, gdy na miejscu zaginięcia, zgłoszonego kilka tygodniu później, odkrywa bałwana ulepionego z pierwszego w tym roku śniegu. Pytania zaczynają się pojawiać, a wraz z nimi rośnie ilość znikających kobiet. Czy są ze sobą powiązane? Jakieś cechy wspólne? 

'Rozsądnie jest bać się czegoś, czego się nie zna'

W międzyczasie Harry’ego dopadają konsekwencje powziętej abstynencji. Okoliczności, które wymusiły na nim takie zachowanie i trudności w jego przestrzeganiu odbijają się na śledztwie, szczególnie gdy na posterunku pojawia się nowa postać, przeniesiona z wydziału gospodarczego, piękna lecz zimna jak sam lód – Katherine. Hole bez większego entuzjazmu angażuje ją w sprawę i razem zaczynają szukać potencjalnego seryjnego mordercy.
W książkach Nesbo cenię naturalizm płynący z tego, że narrator patrzy z męskiego punktu widzenia, nie oszczędzając na żadnej z myśli głównego bohatera. Spychanie wątków romantycznych na boczny plan i skupienie się na kryminalnej, tajemniczej części historii jest tym czego wielu historiom brakuje. Jo wie, jak budować napięcie, jak żonglować informacjami, nie przesadzać z ilością opisów oraz inteligentnie wplatać trochę naukowej wiedzy, która może zaciekawić tych, którzy na co dzień nie interesują się detalami zbrodni.

'Nie wiem co jest bardziej chore: myśleć jak foka, czy wyobrażać sobie, że ktoś myśli jak foka'



Ciekawa jest nauka, przytyk, który można z ‘Pierwszego śniegu’ wynieść. Tylko czy będzie nim rozwaga do tego z kim dzielimy się posiadaną wiedzą? A może przypomnienie, że pieniądze szczęścia nie dają? Dla mnie najważniejsza pozostaje myśl, że nie należy pochopnie osądzać, po konsekwencje takich działań, mogą spędzić nam sen z powiek nie jednej nocy.


Bastuba

'Słońce też jest gwiazdą' Nicola Yoon


Natasha pochodzi z Jamajki, ale od ósmego roku życia mieszka w Stanach. Jej rodzice przebywają w USA nielegalnie i zostają deportowani na Jamajkę. Natasha jest załamana i wściekła na ojca – to przez niego rodzina musi wracać tam, skąd przyjechała. Wierzy w naukę, a nie w miłość. Zwłaszcza po tym, jak zdradził ją chłopak!


'Imiona to potężne narzędzie. Stanowią znacznik identyfikacyjny, rodzaj mapy, pozwalający zlokalizować człowieka w czasie i przestrzeni.'

Życie nie zawsze wygląda tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Czasami nie mamy nawet na to wielkiego wpływu. Nie lubimy wierzyć w los, ale co z wiarą w drugiego człowieka? Co z nadzieją, że najbliższe nam osoby zawsze będą grać do tej samej bramki co my?


'W ukryciu, w najgłębszej głębi serca niemal każdy wierzy, że życie ma jakiś sens, jakąś umyślność. Sprawiedliwość. Dobre rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom, złe - tylko złym'

Codzienność Natashy zdecydowanie nie wyglądała tak, jak by tego chciała. Niedawno rzucił ją chłopak, jej najlepsza przyjaciółka ma dla niej coraz mniej czasu, bo szykuje się do wyboru college, a w domu Mama oczekuje od niej o wiele więcej niż to, co ona może jej dać. Gra toczy się o jej życie, a uściślając do mniej melodramatycznych określeń, kością niezgody jest miejsce w których Natasha ma spędzić najbliższe lata. Do tej pory była mieszkanką Ameryki, żyła w Nowym Yorku, nie da rady jednak ukryć tego, że pochodzi z Jamajki i to tamtejsze obywatelstwo obowiązuje ją wiążąco. Czy to ma jednak wystarczyć, by miała chcesz wrócić do miejsca, którego nie pamięta? W którym nie ma dla niej nikogo bliskiego? Z problemem pokrewieństwa zmaga się również Daniel, który ze swoimi długimi włosami, romantycznym usposobieniem i Koreańskimi genami nie może znaleźć swojej drogi, tej na której czułby się spełniony, i przede wszystkim szczęśliwy. Jednak jego największym problemem jest brat. Zawsze uwielbiany i faworyzowany przez rodziców, teraz ukazał swoje prawdziwe oblicze i zawiódł oczekiwania. Nie to martwi Daniela. Zgryzotą okazuje się przerzucenie wszystkich tych niewykonalnych rodzicielskich ambicji na niego. Tylko czy ktoś zauważył, że on nie chce być lekarzem?


'-Nie wierzę w miłość
-Miłość to nie religia. Istnieje bez względu czy w nią wierzysz, czy nie.'


Książki takie jak te powinni czytać rodzice. Może  łatwiej byłoby im zrozumieć, że nawet jeśli stworzyli człowieka, to nie muszą go lepić wedle własnych pragnień. Osoby byt, osobne marzenia. Ważnym elementem dorastania jest odkrycie czego chcemy w życiu, do czego zamierzamy dążyć i co uczyni nas szczęśliwymi. Yoon ma talent do pisania powieści w sposób oryginalny. Forma jej książek jest ich największą zaletą, o ile się spodoba. Bo nie każdy lubi skakanie od jednego bohatera do drugiego, w krótkich rozdziałach, a na sens tych działań czekać prawie do końca historii. Mnie to jednak kupiło, od momentu gdy zaczęłam czytać w pociągu, historia spotkania tych dwóch bohaterów nie dała mi o sobie zapomnieć. Najciekawsze wydają się właśnie postaci drugoplanowe, pokazujące jak wielki wpływ mają na nas pozornie przypadkowe spotkania, jak ważne jest czasem uśmiechnięcie się do mijanej osoby, czy pozwolenie by porwała nas chwila. Ile ludzi zna naszą prawdziwą twarz, nasza naturę?

'Bezsprzeczny fakt: ludzie nie zachowują się logicznie.'



‘Słońce też jest gwiazdą’ to opowieść o sile przypadku, o tym co dzieje się z człowiekiem, który zamyka się na świat. Jest przestroga przed wypełnianiem czyichś pragnień zamiast swoich. Bo jaki pożytek będzie z człowieka, który walcząc ze swoimi uczuciami doprowadzi się do granicy wytrzymałości? Uwielbiam Yoon za tę prostotę w przekazie, bo choć to jest młodzieżówka to krzyczy przestrogą. ‘Otwórz oczy! Zauważ świat wokół siebie!’ i to zadanie spełnia w stu procentach, a otwarte zakończenie wieńczy dzieła. Bo przecież, wszystko zawsze jest w naszych rękach, prawda? 😊

'Chce mi powiedzieć, że wszyscy rodzice kochają swoje dzieci. To nieprawda. Nie istnieje żadna uniwersalna obowiązująca wszystkich.'


Bastuba


Czy liczby mają znaczenie, czyli 4 miesiące w sieci ❤️

                                       

Czas mija nieubłaganie, a im starsza jestem tym bardziej zwracam na to uwagę. Ostatnie cztery miesiące wypełniał mi pośpiech, ciągła gonitwa myśli i, oczywiście, telefon. Od kiedy trzeciego lipca założyłam bookstagram. odkładam go tylko w czasie siedmiiu-ośmiu godzin snu. Blog miał być miejscem przechowywania spisu moich ulubionych książek. Jak widać nie bardzo wyszło. Zamiast cofać się do ukochanych tytułów, recenzuję bieżące pozycje. Zamierzam nadrobić jednak pierwotną myśl i pogodzić oba te rodzaje wpisów. Dodatkowo chętnie zacznę poruszać 'dręczące' mnie tematy, jak choćby, czemu tak lubimy postacie drugoplanowe, które autorzy książek, z uporem maniaka, mordują.


Bookstagram okazał się miejscem zrzeszającym niesamowitych, sympatycznych i realnych ludzi. Dlaczego podkreślam, że realnych? Bo nie byłam na to przygotowana. Posiadając prywatne konto obserwowałam znane bogerki i dwa/trzy konta książkowe. Nie widziałam tam ludzi, którzy wchodzą w dyskusje, znają swoje imiona i są naprawdę ciekawi co inni sądzą o poruszanym temacie. A jednak polska społeczność bookstagramowa okazała się odbiciem moich pragnień. Gdy przez lata nie masz z kim porozmawiać o nowo odkrytej perełce, a nagle spada na Ciebie świadomość, że oto znalazłeś sobie pokrewnych ludzi, równie ciekawych co ty myślisz, jak chcących się podzielić swoim zdaniem, wyrazić swoje poglądy - bezcenne. Oczywiście w ciągu tych miesięcy zauważyłam kilka dziwnych sytuacji, ale jak każde środowisko, które ewoluuje, będzie się uczyć pewnych zachowań. Szczególnie, że zarabianie i granie fair w internecie, jest jeszcze dla niektórych nowością. 


Decydując się spróbować swoich sił w sieci, miałam nadzieję, że w rok uda mi się zebrać kilka osób, które będą podzielać moje zainteresowania. Rzeczywistość przebiła oczekiwania i tak na instagramie mam was już ponad tysiąc, a tu dziesięć osób. Oby nie przyszło stanąć mi kiedyś przed tak dużą ekipą, bo mimo wrodzonego ekstawertyzmu i całkiem sporej odwagi, mogłabym mieć problem ze skleceniem dłuższych wypowiedzi. Z rzeczy, które również cieszą moje serce, będą jeszcze mail'e, które zaczynam odbierać. Do tej pory jedynie p.Ania, opiekująca się zbiorami w moim technikum, doradzała mi przy wyborze książek. Teraz nie dość, że widzę coraz to ciekawsze nowinki na zdjęciach i w blogspotowych polecajkach, dostaje też propozycje od samych autorów. Czy dla książkoholika może być coś lepszego?

Posiadanie czegoś, co może być dla nas nieskończonym źródłem szczęścia i motywacji, powinno być według mni głównym celem w życiu. Może być to miłość, przyjaźń czy rodzina. Ważne, że mamy po co wstawać i nie grozi nam spoczęcie na laurach. Tym dla mnie jest książkowa działalność. Niezmierzona radość i wyzwanie. 


Bastuba



'Bez szans' Mia Sheridan


Kyland marzy tylko o tym, by przetrwać. Zaciska zęby i robi wszystko, by nie pokonała go bieda i samotność. Nie szuka miłości. Nie zamierza też oglądać się za siebie, gdy uda mu się wyrwać z piekła, w którym przyszło mu dorastać. Dla Ten codzienność to nieustanna walka o własną godność. Zmagania z chorobą matki i ludzką nieprzychylnością wymagają od niej wyjątkowej siły. Oboje rywalizują o bilet do lepszego życia, który może otrzymać tylko jedno z nich. Ktoś odejdzie, ktoś zostanie. Czy po latach zdołają spojrzeć sobie w oczy, jeśli poświęcą miłość dla przetrwania?

Przez ostatnie cztery miesiące prowadzenia instagrama przeczytałam wiele książek z polecania mniej lub bardziej świadomego i jeszcze wiele na mnie czeka. Były te bardziej udane i te mniej pasujące do literatury jaką lubię. Książkę Mii Sheridan zobaczyłam w bibliotece. Ktoś właśnie ją oddawał, a ponieważ wszystkie tytuły i okładki ma podobne, rozpoznać ją można bardzo łatwo. I jak to zwykle bywa, mimo, że miałam zabrać się za własne książki, nie zdążyłam dojść do domu, a już miałam pierwszy rozdział wypożyczonej Sheridan za sobą

'Nawet tam, gdzie nie ma nadziei

jest miejsce dla miłości .'


Tia, jak nazywają ją bliscy, dla reszty Tenleigh, jest dziewczyną bardzo poukładaną i mimo młodego wieku, bo tylko siedemnastu lat, wiedzącą czego od życia chce. A chce wyjechać. Z małego miasteczka, w którym mieszka, a które nie ma pracy dla swoich mieszkańców nikt nie sprzedaje w nim warzyw.  Więc jeśli nie umrze się z głodu albo chłodu, to z powikłań, po nieleczonych zębach. Jedyne miejsce pracy zapewnia kopalnia węgla, ale i ona okryta jest złą sławą, odkąd podczas wybuchu zawaliły się wszystkie drogi ewakuacji.  Przez niedopracowane przepisy bezpieczeństwa, połowa pracujących tam górników umarła i to wcale nie łatwą śmiercią. Jest jednak mała iskierka nadziei dla dzieciaków z miejskiego liceum. Raz w roku przyznawane jest stypendium, które może opłacić naukę na wybranej uczelni wyższej. Szansa jest tylko jedna, a chętnych sporo. Wśród nich jest Kyland. Jego życie również nie przypominało nigdy bajki, jednak przez długi czas miał przy sobie szczęśliwą, pełną rodzinę. Jednak nieszczęście go nie oszczędziło. W wypadku w kopalniach zginęli jego starszy brat i ojciec, jedyna podpora rodziny. Cała odpowiedzialność za matkę i dom spada więc, na czternastoletniego Kylanda. Mimo, że oboje żyją w podgórskiej mieścinie, losy głównych bohaterów przeplatają się dopiero na początku ostatniej klasy liceum. Gdy na swojej drodze spotykasz kogoś, kto w lot łapie wszystkie twoje myśli, kto rozumie twoje troski, i wie, co ukształtowało Cię takim jakim jesteś, bardzo łatwo się zakochać. Łatwo uwierzyć, że los połączył was z konkretnej przyczyny i teraz we dwójkę dacie radę stawić światu czoła. I choć marzyć można, czasem tylko to pozostaje z wielkich planów. 
Bardzo spodobał mi się opis autorki, który znajduję się na tyle książki. Mówi on, że Mia to pisarka tworząca o ludziach, którzy są sobie przeznaczeni. Pomyślałam wtedy jakie to byłoby łatwe, gdybyśmy rodząc się od razu wiedzieli kto jest nam pisany. Tylko pytanie, czy to nie poszukiwanie też jednej, wyjątkowej miłości, nie sprawia, że potem doceniamy ją bardziej. Chyba dopóki nie zamieni się to w wybór gonić króliczka czy mieć króliczka i zachowa się jakieś proporcję, to ta nieraz ciężka droga do odnalezienia i trwania w tym pięknym uczuciu, jest tego warta. Problemy poruszone w ‘Bez szans’ to nie tylko bieda i Darwinowskie ‘przetrwają najsilniejsi’. To też umiejętnie przedstawiona definicja miłości. Po jej skończeniu uświadomiłam sobie, że jeśli ktoś mnie kiedyś spyta czym dla mnie jest miłość to dam mu tę książkę do przeczytania. Mamy tu i damski i męski punkt widzenia, przeskoki w czasie, życiowe i marzycielskie podejście do tematu, a także ważne podsumowanie, stare jak świat, że co by nie zrobić, same pieniądze szczęścia nie dają. Podoba mi się miejscami lekki styl pisania, ciekawe zwroty akcji, wytworzone napięcie i trójwymiarowych, realnych bohaterów. I humor, który często graniczy z absurdem. Nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejne powieści Sheridan.

'Któregoś dnia, kiedy spełnię swoje marzenia, pomyślę o tych wszystkich rzeczach, które złamały mi serce i będę za nie wdzięczny.'

Czasem zapominamy, mówiąc ‘Heloł, mamy dwudziesty pierwszy wiek!’, że nie wszędzie tak jest. I zawsze, gdy natknę się gdzieś na temat ubóstwa, nie mogę wyjść z szoku, jak mało się o tym mówi. Wspominam wtedy słowa nauczycielki z technikum, która jasno dała znać, że państwo i przepisy bardziej taką pomoc utrudniają, zamiast ułatwiać. Może i nie pod wpływem nawet tak dobrej książki jak ta, ale liczę na to, że kiedyś napiszę tu, że ‘Hurra, teraz pomaganie jest tak proste jak oddychanie’.

'bo na tym polega miłość. Jesteś gotowa zrobić dla ukochanej osoby wszystko, gotowa się poświęcić, cierpieć, by ona nie musiała. '

Bastuba

Copyright © CZYTADO