'Dwór szronu i blasku gwiazd' Sarah J. Maas


'Nawet poprzez dawanie prezentów czcimy poświęcenie tych, którzy walczyli za pokój, którym się dziś cieszymy, i za możliwość obchodzenia tego święta.'

Ze wszystkich trudności XXI wieku najgorsze wydaje mi się pozostanie w zgodzie z własnymi odczuciami. Zewsząd otaczają nas komentarze, opinie, recenzje innych ludzi. Doba internetu, to doba osadów. Ten jest fajny, a ten fe. W pewnym momencie można zatracić granice, gdzie zaczyna się moje zdanie, a kończy zasłyszany gdzieś pogląd. Jeszcze przed majową premierą oryginału krążyły głosy, że ta nowelka poświęcona wydarzeniom po wielkiej bitwie z Hybernią, jest nikomu nie potrzebna. Czy jest tak w istocie? 

' - Czas na pewne zmiany.(...) Które wprowadzimy od teraz.
- Trzymaj się wraz ze swoją prawością i idiotyczną dobroczynnością z dala od mojego życia.
- Ty nie masz życia.'

Zastajemy Feyre w przededniu Przesilenia Zimowego, które możemy uznać za odpowiednik naszej gwiazdki. Zaczynają się gorączkowe przygotowania, trzeba pogodzić je z odbudowaniem Velaris i zatroszczeniem się o mieszkańców. Dziewczyna dopiero uczy się być księżną i choć ma wsparcie w Rhysie, to napięcia w rodzinie oraz ciągle kruchy sojusz między Dworami nie ułatwia jej zadania. Najwięcej problemów sprawia Nesta, która chcąc się odciąć nie tylko od ciężkich przeżyć, ale także od wszystkiego co wiąże się z byciem Fae, dodatkowo skupia na sobie niepotrzebną uwagę. Nadal pozostaje również szkopuł w postaci Tamlina, opuszczonego przez poddanych, ale wciąż groźnego i niepogodzonego z nowym rozkładem sił. Miał być Happy End, a jest Never Ending Story. 

'- Trzech ilyryjskich wojowników. Największych ilyryjskich wojowników - uściśliłam - urządziło sobie bitwę na śnieżki.
Oczy Mor niemal płonęły z dzikiej radości.
- Robią to od dzieciństwa.
- Wszyscy mają ponad pięćset lat.

- Chcesz wiedzieć, kto obecnie prowadzi w klasyfikacji zwycięzców? '

Najwięcej Maas w Maas. Jest cięty humor, wyraziści, sarkastyczni bohaterowie i marudząca, ale wciąż zakochana Feyra. Mimo, że przez większość czasu mamy do czynienia z gorączką przygotowań przedświątecznych, to wstawki z narracji Rhysa czy Kasjana, którzy próbują załagodzić konflikty w Ilyryjskich obozach, są miłym urozmaiceniem i pozwalają nam zerknąć za kulisy kolejnych części Dworowej sagi. Nie wiem jak to się dzieje, ale tego stylu nie da się porobić. Autorka bez pudła pozwala nam zagłębić się w mroki wojennych strat, chaosu, który męczy siostry Archeron oraz niedopowiedzeń między Mor a Azrielem, czy innymi potencjalnymi parami. Oczywiście jak zawsze całe show skradli Kasjan i Nesta, ale ponieważ to oni mają niedługo przejąć pałeczkę pierwszeństwa na scenie, nie powinno to nikogo dziwić. Nie znajdziemy tu zaskakujących zwrotów akcji, ani wydarzeń specjalnie znaczących dla ogólnej fabuły, ale nudzić się też nie będziemy. Na tych ponad trzystu stronach kryje się materiał na miły wieczór pod kocem, gdy za oknem spokojnie prószy śnieg, co już niedługo nas czeka. Szczególnie, że świąteczna atmosfera panująca w Velaris świetnie nada się za przedsmak tego co za chwilę ogarnie nas samych. Bardzo spodobało mi się to, że dość wyraźnie podkreślono, że to nie prezenty są w całym tym szaleństwie najważniejsze. To zawsze ludzie i uczucia jakimi ich darzymy, mają być na pierwszym miejscu. 

'Prawda jest twoim darem. Prawda jest twoim przekleństwem.'

Ja jestem na TAK, a po ostatnim rozdziale, którym Maas zaostrzyła mój apetyt na następne części, z niecierpliwością będę wypatrywać informacji o kolejnych premierach. Będzie to też dla mnie nauczą, żeby mniej kierować się opiniami, ponieważ tu mamy piękny przykład, że coś co dla jednego będzie nudne i niepotrzebne, dla innego będzie miłą lekturą, łączącą dwie różne historie. 

'
Dałam mu siebie - w takiej formie, w jakiej nikt mnie nigdy nie widział. I nikt poza nim by nie zrozumiał.'

Bastuba

'Addicted. Podwójna namiętność' Krista Ritchie, Becca Ritchie


'Jeśli nie kochasz siebie, to jak możesz oczekiwać, że pokocha cię, ktoś inny?'

Kiedy myślimy o ludziach uzależnionych masz pewnie przed oczami brodatego, starszego pana, którego alkohol wykończył do tego stopnia, że nie ma ani dachu nad głową, ani czystej koszuli na grzbiecie. To jednak nie jest jedyna strona tego medalu. 

'Nikt mnie nie uprzedził, że można kogoś kochać i nadal być nieszczęśliwą.'


Lily i Loren są przyjaciółmi od dziecka. Oboje wychowywani w bogatych i wpływowych rodzinach, jednak bardzo od siebie różnych. Lily ma siostry i rodziców, których bardzo kocha, z pewnością z wzajemnością. Loren za to jest jedynakiem, martwiącym się o to, czy ojciec jeszcze o nim pamięta. Oboje chcą sprostać wymaganiom, nie jest to jednak takie proste, gdyż powoli popadają w niszczące uzależnienia. Nieśmiała dziewczyna, jaką na co dzień jest nasza główna bohaterka, nocą przeistacza się w zwierzę spragnione nowych wrażeń. I to nie tylko tanecznych. Lili jest bowiem uzależniona od seksu. Zaczęło się od wypełnienia nudy, a teraz wszystko wymknęło się spod kontroli i nagle nie tak łatwo z tym skończyć. Loren za to dość szybko zaczął podzielać zainteresowania swojego ojca. Pech chciał, że zamiast finansów, zaprzyjaźnił się z butelką. Od nastoletnich lat umie przyrządzić sobie krwawą Mary, Mojito czy Mai Tai, nie są to jednak umiejętności, których potrzeba mu na studiach. Z tego też powodu pozostaje audsajderem, z nie najlepszymi wynikami w nauce. Jakkolwiek jest jedną rzecz w której i on i Lily są mistrzami. Umieją perfekcyjnie kłamać.

'Potrzeba dwojga do kochania, wystarczy jedno, żeby popełnić błąd.'

Jaka jest ta książka? Okładka podpowiada, że to gorący romans, w którym nie znajdziemy niczego po za głupawymi dialogami, płytkimi postaciami i bezsensowym głównym wątkiem. Każdemu kto oczekiwał po tej książce szybkiej i łatwej lektury proponuje sięgnąć po coś innego. Chociaż nie, kłamię. 'Addicted' faktycznie szybko się czyta, a i jak ktoś się uprze, to będzie mógł powiedzieć, że to nudna historia. Dlaczego? Bo nie jest tym czym się wydaje. Autorki pozwoliły nam powoli poznać bohaterów, sytuacje które ich ukształtowały i tę wyjątkową relację, mogącą połączyć tylko najbliższych przyjaciół, ufającym sobie w każdej sytuacji. Tak, pojawia się tu miłość. Ale z mojego punktu widzenia, romansu tu tyle co kot napłakał. A i harlequin z niej marny. Czym więc jest? Opowieścią o ludziach, ktorzy z różnych powodów wplątali się w poważne uzależnienia i teraz nie mogą, albo i nie chcą z nich wyjść. Każdy z nich ma swoje powody, mieszkając razem mogę się nawzajem kryć, ale nie da się żyć tak wiecznie. W którymś momencie szybki "numerek" w klubowej łazience może się przeistoczyć w coś, na co ma ochotę tylko jedna strona, a nie o to chodzi. Z piciem bynajmniej tez nie ma żartów. Czasem do przekroczenia granicy potrzeba butelki, a czasem wystarczy kropla. W tej bardzo niepozornej książce kryje się mądry i wartościowy przekaz. Nie myślcie jednak, że jest przewidywalna. Samo to, że to dopiero pierwszy tom daje nam wskazówkę, że jeszcze będzie się działo. 
'-To moja wina. Wysłałam mu zły sygnał.
-"Nie" znaczy "nie". Nieważne, kiedy, do cholery, je mówisz, Lily. Kiedy je wypowiadasz, istnieje. Każdy przyzwoity facet by się wycofał.'

Decydując się na przeczytanie tej książki byłam mocno zaskoczona jak to się stało, że wychodzi pod skrzydłami Wydawnictwa Wab. Teraz juz wiem. Mamy tu opowieść o pozorach. Próbę odczarowania stereotypu dzieciaków z bogatej rodziny. A wszystko to przyprawione wartką akcją, charyzmatycznymi, ludzkimi bohaterami i problemami, z którymi każdy z nas może się borykać. I hej. Zachowanie Lily i Lorena może nam się nie spodobać, bo nie działają wedle logiki i głosu rozsądku. Ale czy my to robimy?

'Nie zasługuję na przyjaciół, mimo to zamierzam ich zatrzymać, bo jeśli pozwolę im odejść, czeka mnie ciemność i pustka.'

Bastuba

'Ucieczka z martwego życia' Benedict Wells


'To była kwestia, którą musiał sobie nieustannie uświadamiać: że ludzie są samodzielni i niezależni, że istnieją i mówią, i mają swoje marzenia nawet wówczas, gdy jego z nimi nie ma albo w ogóle o nich nie myśli.'

Często mam tak, że im więcej czasu minie od przeczytania jakiejś książki, tym z dalszej perspektywy mniej mi się ona podoba. Tu jest odwrotnie. Już po skończeniu ostatniej strony dawałam historii stworzonej przez Wells'a co najmniej osiem na dziesięć punktów. Dziś nie wiem czy jest w tej książce coś, co powinno zabierać te dodatkowe dwa. Może tylko akcja długo się rozwija i zdarzają się skoki w narracji, do których może ciężko się początkowo przyzwyczaić, nie mniej jednak pozostaje fanką wydźwięku tej, na pierwszy rzut oka, depresyjnej lektury.

'Dokąd idzie człowiek, któremu złamano serce?'

Robert jest nauczycielem muzyki i niemieckiego. Nie jest to praca z powołania, czy chociażby zawód, który dawałby mu satysfakcje. Codziennie przychodzi do pracy ubrany w czarną koszulę i ponurą minę, co nie umyka ani uczniom, ani kolegom z pracy. Czemu zatem Brenner tkwi w tym już tyle lat? Ano na bycie muzykiem jest już raczej za stary. Nie żeby nie próbował. Za młodu miał kapele, pisał piosenki i wierzył, że jest na tyle dobry, żeby podbić rynek muzyczny. Tej wiary nie podzielali jednak ani jego bliscy, ani krytycy. W pewnym momencie grupa się rozeszła i mężczyzna stanął przed wyborem, czy dalej bić się o marzenia, czy za przykładem i wskazówkami ojca zostać pedagogiem. Gdy decyzja zapadła, Brenner często rozmyślał, czy mógł postąpić inaczej. Odpowiedz nadeszła wraz z pojawieniem się w jego klasie Rauliego Kantasa, ucznia z Litwy, który mógł okazać się nowym Jimim Hendrixem. Drzwi do marzeń znów stanęły przed Brennerem otworem.

'- Ale ja cię kocham!
- Wiem (...). Tylko że niekiedy to nie wystarcza.'

Miewam problemy z książkami pisanymi przez mężczyzn, ponieważ są bardzo naturalistyczne. Mamy tu męskiego głównego bohatera, zdarzały się więc sceny, gdy otwierałam szeroko oczy ze zdziwienia, czy krzywiłam się z niesmakiem. Jako że nadawało to realizmu postaci nie mogę uznać tego za minus, jednak warto zauważyć, iż pod tym względem nie jest to subtelna narracja. Charakterystyczne dla Wells'a jest również komentowanie zachowania Brennera, i zdradzanie nam kulis powstawania książki. Dzięki temu wiemy, że Robert ma swojego odpowiednika w prawdziwym życiu, i gdzieś tam jest także piosenka zatytułowana "Finding Anna". Mocną stroną "Ucieczki z martwego życia" jest cała dwuznaczność w niej zawarta, i pozostawianie czytelnikowi dużego pola do interpretacji. Mamy tu paletę różnych osobowości - jest Charlie, hipochondryk uzależniony od narkotyków, który nie potrafi określić co chce robić w życiu i zachowuje się jakby miał o dwadzieścia lat mniej niż jest w rzeczywistości; jest Lara, romantyczka i marzycielka, która jednocześnie pokazuje, że chcieć to móc i że czasem warto poczekać na kogoś kto będzie dla nas dobry, zamiast godzić się na życie z kimś, kto na nas nie zasługuje; jest Rauli, notoryczny kłamczuch i wirtuoz gry na gitarze. Ponieważ w jakiś stopniu tę opowieść stworzyło życie, całość ma w sobie jakiś nieuchwytny klimat. Gdy w wyniku dziwnych okoliczności nasi bohaterowie wyruszają w podróż do Stambułu dość powolna akcja zaczyna się rozkręcać i nagle zdajemy sobie sprawę, że naprawdę jesteśmy ciekawi co będzie działo się dalej w tym niby "martwym" życiu Brennera. 

'Trzeba rzucać się na miłość, pomyślał, wczepić się w nią pazurami i zębami. Jak drapieżnik w swoją zdobycz albo pitbull w ramię człowieka. Nie dać się przegonić ani odciągnąć, wgryźć się w miłość, nigdy jej nie wypuścić...'

Te prawie czterysta pięćdziesiąt stron, to kolarz retrospekcji, przemyśleń głównego bohatera, wtrąceń autora i przedstawienie świata człowieka, który nie żyje. Brenner przez większość czasu egzystował. Od jednego sprawdziany do drugiego, od jednej randki do drugiej. Życie przeciekało mu przez palce, a może nadal to robi. Mam wrażenie, że autor chciał nam uświadomić, że kierownica zawsze jest w naszych rękach. Że zawsze możemy uciec i coś zmienić. Czasem potrzeba małej przerwy, czasem dużej zmiany, ale trzeba być świadomym, że kiedyś zegar się zatrzyma i dobrze będzie, jeśli spojrzymy na nasz biogram i dyskografię z radością w oczach. I nawet jeśli nie jesteśmy geniuszami w tym co robimy, to i tak możemy czerpać z tego satysfakcję. Grunt, to zawsze próbować dalej działać, nie stać w miejscu akceptując drogę, którą ktoś nam wybrał, a do której my nie mamy dobranych butów. 

'Nie pomaga się człowiekowi poprzez okłamywanie go.'

Przedstawiłam Wam tytuł, który zamiast wywołać masę uczuć, skłonił mnie do dłuższej refleksji. Jest to dla mnie o tyle nowość, że wyznaję zasadę "yolo" i raczej nie jestem typem instagramowego coacha. Tu jednak został poruszony temat tego, jak łatwo czas ucieka nam przez palce, a życie wraz z nim. Jest to coś co często mocno mnie uderza. Jeśli wystarczająco szybko sobie to uświadomimy, to może uda nam się wywalczyć coś po za szarą egzystencją. No bo ile jest ludzi, którzy tylko żyją z dnia na dzień? Może są szczęśliwi, a może tylko brak im impulsu do działania? Jestem ostatnią osobą skłonną kogokolwiek oceniać, ale jednak robi się jakoś smutno, myśląc ile marzeń i nadziei umarło, bo komuś zabrakło.. Szczęścia? Samozaparcia? Albo talentu? Wiecie, że lubię romanse i fantastykę, oraz że z radością sięgam po kryminały. Ale to właśnie takie spokojne, wysoko nagradzane historie lubię czytać najbardziej, choć też najrzadziej. Dłuuugo zastanawiałam się jak opisać i zachęcić do przeczytania "Ucieczki z prawdziwego życia", żeby naprawdę Was to zainteresowało i myślę, że nie ma co kombinować. Historia Bruce'a, niemieckiego nauczyciela spodoba się tym, którzy też czasem mają dość tego, jak wygląda życie, jak daleko można odejść od swoich marzeń i jak wszystkim dookoła się udaje, tylko oni tkwią w jakimś marazmie.

'Things have changes. To, co dawniej uważał pan za dobre, dzisiaj może być już dla pana trucizną.'

Psst! Czy ta okładka nie jest genialna? :)

Bastuba




'Podejrzany' Paulina Świst


'(...) co prawda nie szata zdobi człowieka, ale wystarczy jeden rzut oka na twój strój, żeby ktoś błyskawicznie zakwalifikował cię do określonej kategorii ludzi.'

Nie macie czasem wrażenia, że niektóre serie książkowe są robione na siłę? Coby kuć żelazo póki gorące i zarabiać na sympatii czytelnika do danego autora? "Podejrzany" nie przypadł mi do gustu, choć "Komisarza" i "Prokuratora" polubiłam bardzo. Czemu więc tym razem Paulina Świst nie wcelowała się w mój gust, opowiem dziś w recenzji :)

'Nie ma twardych ludzi, są źle albo dobrze przygotowani.'

Daniela Wyrwę znamy z poprzednich tomów "ostrej" serii pisanej przez tajemniczą Paulinę Świst. Wiemy, że z natury jest niesamowitym rozrabiaką i buntownikiem. Uwielbia działać na największej adrenalinie, a jedyne o co się troszczy to Marysia, jego była z którą łączy go burzliwa przeszłość, i mała córeczka. Stara się odzyskać stracone zaufanie, uporządkować sobie jakoś życie i nie wplątywać się wciąż w nowe problemy. Maria Zimnicka jest za to kobietą, która gdy raz podejmie decyzje, to nic jej nie zmieni. Postanowiła odciąć siebie i córkę od toksycznego ukochanego i związać się z kimś kogo nie kocha, ale kto da im spokojną przyszłość. Serce jednak nie chce słuchać rozumu, a dawna miłość znów wkracza w nowo poukładane życie pani adwokat. Nie wróży do niczego dobrego.
'To Irak. Za pieniądze, a tych akurat natrzepaliśmy całkiem sporo, kupisz tam wszystko. To jest inny świat.'


Kto raz był na wojnie nigdy z niej nie wróci. Nawet jeśli ciało będzie daleko za polem walki, to w głowie na zawsze pozostaną obrazy, które nie pozwolą zapomnieć. W tym kryje się intryga kryminalna zawarta w "Podejrzanym". Daniel był członkiem  6. Batalionu Powietrzno-Desantowego, z którym jeździł na misje w różne części świata. Mówi się, że na wojnie można nieźle zarobić, ale to co opisuje nam autorka w retrospekcjach zjeży Wam włos na głowie. Możemy wejść w głowę człowieka, który z dobrego stał się potworem. W tym wszystkim Daniel i Maria będą próbowali dojść do jakiegoś porozumienia, ale muszę ostrzec, że choć ich wątek jest faktycznie ostrzej przedstawiony, niż relacje poprzednich duetów, to pozostajemy w ustalonym przez Świst schemacie. Sam wątek kryminalny jest dość ciekawy, choć przedstawiony dość chaotycznie. Łatwo można pogubić się w tym kto jest kim i o co właściwie toczy się gra. Na szczęście docinki między postaciami i skakanie między czasem akcji pozwala zachować uwagę czytelnika. Ta książka z pewnością nie jest nuda, ale nie polubiłam się ani z rozhisteryzowaną Marią, ani z porywczym i niezdecydowany Danielem. Pozostaję fanką Wyrwy i Zuzy, ale ten tom choć miał potencjał, niestety mocno mnie rozczarował. Jeśli ktoś jednak lubi styl Pauliny Świst i przymknie oko na dziwne, a i momentami dziecinne zachowanie głównych postaci to będzie zadowolony.

'- Chyba musimy się jeszcze rozliczyć za obronę, pani mecenas...
- Skasuję twojego szwagra (...) Powiedział, że nie jestem materialistką, wyobrażasz sobie? Przekonamy się, czy wciąż będzie tak uważał, kiedy dostanie fakturę.
- Zapłacę zbliżeniowo. '

Bastuba

'Wilk' & 'Wilkczyca' Katarzyna Berenika Miszczuk


'Książka była ciekawa i oczywiście dobrze się skończyła, jak wszystkie inne z tej serii. Czasem to aż wkurzające. Tam zawsze wszystko dobrze się kończy, a w prawdziwym życiu im dalej, tym gorzej.'

Polka pisząca młodzieżówkę z akcją osadzoną w realiach Amerykańskich. Nastolatka pisząca o nastolatkach. Ponowne wydanie książki sprzed dziesięciu lat. Czy coś mogło tu pójść nie tak? Pewnie mogło. Jednak mimo, że do tej dylogii można podejść jak pies do jeża, autorka wybroniła się z tej ciężkiej próby w pięknym stylu. 

'Nigdy nie zrozumiem chłopców. To zupełnie inny gatunek, ich zwoje mózgowe muszą jakoś inaczej funkcjonować.'


Margo Cook przeprowadziła się do małego Wolftown z Nowego Jorku. Zmiana jest duża, więc nastolatka nie przechodzi tego łatwo. Wie, jak traktuje się nowych uczniów w szkole i nie ma ochoty tego doświadczać. Nie jest jednak tak źle, ponieważ już pierwszego dnia poznaje Ivette, wygadaną, uwielbiającą kolor różowy dziewczynę, która szybko zaskarbia sobie tytuł jej najlepszej przyjaciółki. Uwagę Margo przyciąga również Max Stone, członek klubu 'młodych gniewnych', czyli odludków, których każdy omija szerokim łukiem. Chłopak łapie z nią kontakt wzrokowy i ta już wie, że będą z tego kłopoty. Motocyklista zdaje się skrywać jakiś sekret, a Cook to samozwańcza poszukiwaczka tajemnic. Każdy kolejny krok w jego stronę przybliży dziewczynę do poznania świata, o którym nawet jej się nie śniło. 
Kochaj chłopców, ale ładnych, / nie blondynów, tylko czarnych. / Bo blondyni bałamucą, / pokochają i porzucą.

Można by przypuszczać, że po fali "Zmierzchu" i "Pamiętników Wampirów" temat wilkołaków został wyczerpany, podobnie jak wampirów. Że nic nowego już się nie wymyśli, bo i nikt nie chce o tym czytać. I jest w tym ziarenko prawdy, bowiem Katarzyna Berenika Miszczuk obie te książki napisała dekadę temu. Jej młodzieńcza wyobraźnia podsunęła autorce na tyle ciekawą historię, że po latach możemy trzymać w rękach jej odnowioną wersję. Czyli jest popyt. A jak popyt to i podaż. Dostajemy zatem ciekawą młodzieżówkę, która wygrywa swoim humorem i przebojową główną bohaterką. Jest też wątek kryminalny, pojawia się tajemniczy Instytut. Nastoletnie problemy mieszają się z poważnymi dramatami, a wszystko w przyjemnym dla oka stylu. Mimo, że romans zdaje się być na głównym planie, i strach o zbyt dziecinną historyjkę jest uzasadniony, to wbrew pozorom jest to smaczne też dla starszego czytelnika. 

'Ivette po raz drugi zadurzyła się w tym samym chłopaku! On zachowywał się jak skończony idiota, a ona zaczęła coś do niego czuć. Rany, to musi być przeznaczenie, bo inaczej tego nazwać nie można.'

"Wilczyca" choć jest kontynuacją, to trzyma poziom. Margo jest jeszcze bardziej sarkastyczna, Max bardziej kochany, ale też wycofany. Pozostałe postacie zaczynają za to wychodzić z cienia i w genialny sposób grać na pierwszym planie. Klasycznie moim ulubieńcem stał się bohater dotąd poboczny, czyli Aki, najlepszy przyjaciel naszego Wilka. Charyzmatyczny, postrzelony, niesamowicie pewny siebie i swego. Nie dało się go nie pokochać. Swoją odwagą (lub brawurą, zależy od interpretacji :) ), stylem bycia i urokiem kradł całe show kulminacyjnych momentów. Zakończenie pierwszego tomu nadało bieg akcji w tej części i wydarzenia nabrały rozpędu. Może nie we wszystko można uwierzyć, ale nie od dziś wiadomo, że życie potrafi być bardziej nieprzewidywalne niż to co człowiek jest w stanie wymyślić, więc może i nastolatkowie jako nowe wersje Jamesa Bonda to coś co może się wydarzyć. 

'Niech nienawidzą, byle tylko się bali'

Bardzo podoba mi się wydźwięk tej mini serii. Po raz kolejny dostajemy wgląd w historie dziecka, które podporządkowało się woli rodzica i nie skończyło na tym dobrze. I nie chodzi o to, że rodzice chcą dla swoich pociech źle. Chodzi o to, by robić to, co jest zgodne z naszymi przekonaniami i chęcią. Inaczej sprawy mogą potoczyć się nie tak jak byśmy tego pragnęli. A lepiej oberwać za własne wybory, niż cudze, prawda? 

'Większość dorosłych nawet nie podejrzewa, jak dużo dzieci zapamiętują z tego, co się do nich mówi.'

Bastuba

'Właśnie po to są przyjaciele - żeby rozumieli cię lepiej, niż ty sam siebie rozumiesz.'

'Sponsor' Tom 1 K. N. Haner




Takiej K. N. Haner jeszcze nie znacie! Gdy nieśmiałość zderzy się z namiętnością, powstanie historia, która musi złamać serca czytelników. Tam, gdzie wszystko wydaje się oczywiste, nic nie jest takie, na jakie wygląda.

Nathan jest sobie panem. Żyje jak chce, pracuje na własny rachunek, nie ma stałej partnerki, więc nikt go nie ogranicza. Jest zdrowy i bardzo szczęśliwy. I lubi się tym dzielić. Kalina też jest zdrowa i szczęśliwa. Studiuje na wymarzonym kierunku, w domu zawsze czekają na nią kochający rodzice i siostra, nie musi sobie niczego odmawiać. Ma najlepszego przyjaciela, miłości nie szuka. Czego może chcieć więcej? Niefortunny wypadek przecina drogi Nathana i Kaliny, sprawiając, że oboje na chwile zostają wytrąceni ze swoich uporządkowanych światów. Gdy dziewczyna, choć początkowo wydaje się być najzwyklejsza na świecie, przyciąga uwagę mężczyzny, ten postanawia złożyć jej pewną propozycje. Będzie ona początkiem historii, której nikt by się nie spodziewał. 

' Iść na łatwiznę i wzbraniać się przed uczuciami to tchórzostwo. Nathan nie był tchórzem. Wiedział, że z Kaliną nie będzie łatwo. Ta dziewczyna była inna od wszystkich, których znał. Zbyt dobra dla innych, zbyt wrażliwa na nieszczęścia tego świata i zbyt naiwna, bo naprawdę chciała go poznać i dać mu kolejną szansę. Jeśli ją zawiodę, to tak, jakbym zabił anioła. To niewybaczalne. Chciał podjąć to ryzyko. Lubił ryzykować, ale nigdy nie grał w miłosną ruletkę. Nie był w tym dobry, bo hazard nie leżał w jego naturze. Życie to gra, a prawdziwe uczucia dodają mu prawdziwych emocji, wrażeń, doznań. Nathan chciał tego wszystkiego i był gotowy, by przeżyć to z Kaliną.'


Kasia Haner przyzwyczaiła nas to tego, że stworzeni przez nią bohaterowie są pełni sprzeczności. Mogę jednocześnie czegoś nienawidzić i tego pragnąć. Mogę kochać i odtrącać. Mogą być do bólu przewidywalni i zaskakujący zarazem. Nie do zrobienia? Uderzcie w stół, a Kasia się odezwie. Historia Kaliny i Nathana spodobała mi się właśnie dla tego, że mogła być kolejną opowieścią o zahukanej dziewczynie, która nagle odmienia się nie wiadomo jak i dlaczego o sto osiemdziesiąt stopni, mężczyźni padają przed nią na kolana, ona wybiera Nathana i koniec. Happy End. Tu na szczęście dostajemy coś więcej niż tylko oklepane schematy. Autorka wzięła na tapetę popularny temat - sponsoring - i pokolorowała go po swojemu.

'Każda dziewczyna potrzebuje czuć się bezpieczna przy mężczyźnie. To podstawa związku, na który przecież oboje się zdecydowali.'


Każdy z nas, gdy myśli o sponsorach, ma w głowie określony obraz takiego mężczyzny. Może być albo bogaty, z nadwagą i żoną, której w głowie tylko kosmetyczka i kochanek z siłowni, więc zaniedbany mąż musi szukać rozrywek gdzie indziej, albo jest to młody byczek, który uważa, że jest zbyt zajebisty, by spędzić życie u boku jednej dziewczyny. Oczywiście ten też jest bajecznie bogaty, najpewniej po tatusiu. W te schematy dumnie wkracza Nathan, rozwalając te wizje w drobny mak, gdy krok po kroku, strona po stronie odkrywa przed nami karty z motywami swojego działania. Czy jest w tym miejsce dla Kaliny? Czy mężczyzna chce ją do siebie dopuścić? Ha! Nic nie powiem. Wszystkiego musicie dowiedzieć się sami. :)

'Dawać komuś szczęście a kupować je to dwie zupełnie inne sprawy.'


A okazja się nadarza, bo choć premiera "Sponsora" dopiero 14 listopada, to na moim instagramie ruszył właśnie konkurs, w którym jest możliwość zgarnięcia swojego egzemplarza. W środku znajdziecie również moją rekomendację, ponieważ szczerze tę książkę polecam. Zabawa trwa do 11.11.2018 r. , bym 12.11.2018 r. mogła wyłonić zwycięzców, wysłać książki i byście wraz z premierą mieli je u siebie. Zadanie konkursowe jest banalne, bowiem trzeba jedynie opowiedzieć jaka książka złamała wasze czytelnicze serce. Dwie najciekawsze odpowiedzi nagrodzę "Sponsorem". Także do biegu.. Gotowi? Start! Książki czekają na nowym właścicieli.


'Tak naprawdę ludzie nie powinni oceniać innych ludzi, ale właśnie na tym teraz stał świat. Na ocenianiu, planowaniu. Nie było miejsca na błędy, które popełniamy przecież na każdym kroku. Niektórych te błędy kosztowały niewiele, ale Nathan wiedział, że z jego przeszłością każdy błąd mógł kosztować dużo.'
Kto do tej pory nie znał stylu Kasi, tego muszę ostrzec, że autorka nie bawi się w delikatność. Jej książki są ostre, konkretne, bardzo zmysłowe i niepozbawione scen dla dorosłych. Możecie czytać ją przed snem, ale na pewno nie jako dobranockę. Perspektywy zarówno Nathana jak i Kaliny pisane są w trzeciej osobie, ale nie uciekają nam przy tym wypełniające ich emocje. Praktycznie od początku lektury wszystkie nerwy mamy napięte jak postronki, a przy końcówce mogą nam na głowie nie pozostać żadne włosy. Ewentualnie siwe. Nie bójcie się jednak. Ponieważ czeka nas drugi tom, mogę zapewnić, że i tam adrenaliny nam nie zabraknie. Nie bez powodów Kasia dorobiła się dumnego miana "Królowej Dramatów" :)
'Nathan nigdy nie wierzył w siłę słów. To czyny świadczyły przecież o człowieku.'
Czy możemy przez moment skupić się na okładce? Czyż nie jest prześliczna? I tak różna od dotychczasowych opraw, które zdobiły książki Kasi Haner. Mi kojarzy się z jedną ze scen, którą możemy przeczytać w "Sponsorze" i to jeszcze podbija mój zachwyt nad nią. Bo mimo, że mamy tu romans pełną gębą, to okładka jest delikatna, subtelna i faktycznie zachęcająca do kupienia. Miło jest widzieć, że nawet przy tym gatunku można uniknąć gołych męskich klat. :)
'Czy zawód miłosny jest powodem, by niszczyć komuś życie?'
Miło jest sięgać po tytuły, które mogą jeszcze czymś zaskoczyć czytelnika, bo choć wydawać by się mogło, że już wszystko zostało wymyślone i napisane, to wcale tak nie jest. Dla mnie "Sponsor" może nas dumnie reprezentować i udowodnić, że czytanie polskich autorów to nie nuda. Bo choć wiele można o tej książce powiedzieć, to nudna nie jest na pewno. Mówi natomiast o tym co w życiu ważne, ile można poświęcić dla kogoś kogo kochamy i jak los każe tych, którzy nie doceniają swojego szczęścia. Z nutką humoru możemy poczytać też o tym jak w dzisiejszym świecie nie powinno się wychowywać dzieci.
'I może to wszystko, co mówię, jest głupie i niedojrzałe, ale dla mnie to właśnie jest miłość. Czuć się przy kimś wyjątkowo, nawet jeśli jest się najzwyklejszą dziewczyną na świecie.'
Osobiście przed lekturą polecam zaopatrzyć się w winko, lub tak jak ja w ciepłą herbatę, przykryć syrki kocem, pod ręką mieć chusteczki i zapewnić sobie wieczór bez dzwoniącego telefonu czy innych rozpraszaczy. Zaręczam, że od tej książki nie łatwo będzie Wam się oderwać. A długie wieczory, aż się proszą, by spędzić je przy dobrej, rozgrzewającej cegiełce. Choć te pięćset stron przyjemnie będzie połknąć na raz. :)
'Więzy krwi nie świadczyły przecież o tych samych cechach osobowości, a w ich przypadku były dowodem na to, że każdy człowiek jest indywidualnością. Nieważne, w jakiej rodzinie się wychował.'

Bastuba

Copyright © CZYTADO