"Poczuj grunt pod nogami" Svend Brinkmann


"W kulturze przyspieszenia mamy robić więcej, lepiej i dłużej, nie zwracając uwagi na treść albo sens tego, co robi. Rozwój stał się celem samym w sobie. Naszym centralnym punktem odnosienia zostało "ja": kiedy sądzimy, że jesteśmy bezbronni wobec świata, który jawi się jako "globalna nawałnica", skupiamy się bardziej na sobie i niestety stajemy się przez to jeszcze bardziej bezbronni."

W XXI wieku wszyscy jesteśmy zorientowani na nasze "wewnętrzne ja". Na zewnętrzne zresztą też. Doprowadziły do tego media promujące ideał piękna dla wielu nieosiągalny, jednocześnie mówiąc nam co mamy zrobić, krok po kroku, żeby zdobyć pracę, miłość i szczęście. Widząc że to się sprawdza, powstało wiele publikacji coachingowych, od poradników uginają się półki, a ludzie jak byli zapatrzeni w siebie i niespecjalnie szczęśliwi, tak nadal są. Mimo tego w kolejnych książkach nie pojawiły się nowe treści. Przynajmniej aż do premiery "Poczuj grunt pod nogami", która zbiła to, co czytaliśmy w poradnikach do tej pory. Nie wiem czy u nas trafi to na podatny grunt, ale warty uwagi jest ten tytuł na pewno.

"Moim celem jest przede wszystkim odnalezienie w myśli stoickiej odpowiedzi na niektóre z wyzwań współczesności." 

Cała książka podzielona została na wstęp, rozdziały w stylu "7 kroków do..." i podsumowanie z małą lekcją historii. Można pomyśleć, że skoro autor ma na celu obalenie tych pozycji które już mamy na rynku, a które ten uważa za nie tylko niepomocne, a wręcz szkodliwe, to przekazywanie swojej wiedzy w ramach podziału na kroki to jak hipokryzja. Jednak nie. To raczej forma uproszenia, by łatwiej przedstawić treść, a może też trochę puszczenie oka do tych coachów, których neguje. Żeby nie napisach krytykuje. O czym więc pisze Svend? A o tym, żeby myśleć bardziej negatywnie (a o śmierci to już zwłaszcza), żeby częściej mówić "nie", zamiast na wszystko się zgadzać oraz, czym kupił mnie totalnie, upomina, żeby coraz to nowsze biografie gwiazd czy ludzi sukcesu, zastępować powieściami, które o wiele lepiej pokazują ludzkie życie i emocje. A co nam to da? Jeśli zrozumiemy jak kruche jest "tu i teraz", będziemy czerpać więcej radości z codziennych obowiązków i docenimy to co mamy. Ładniej przyjdzie nam też mierzyć się ze stresem, kiedy wyobraźmy sobie co najgorszego może się zdarzyć, jeśli w ważnej dla nas chwili nawalimy. Oblany egzamin? Są poprawki. Ominęliśmy naszą stację? Są powrotne. Rzucił nas chłopak? Tego kwiatu..., prawda? Jeśli nastawimy się na najgorsze, wszystko co przyjdzie do nas dobrego, nie odbierzemy jako oczywiste, tylko z radością będziemy się tym cieszyć podwójnie.

"Większość rodziców zna ten rodzaj wszechogarniającej desperacji, gdy małe dziecko nie przestaje płakać i nie może zasnąć. Takie zwątpienie bardzo szybko zmieni się w radość z istnienia dziecka, jeżeli przypomnimy sobie o jego śmiertelności. Epiktet powiedziałby, że lepiej kołysać w ramionach dziecko pokrzykujące niż martwe, a my możemy nauczyć się lepiej wytrzymywać ten krzyk dzięki negatywnej wizualizacji."

Oczywiście każda metoda znajdzie tak samo zwolenników jak i przeciwników. Ostatecznie nie jest tak istotne co nam daje szczęście, jeśli faktycznie je czujemy. A nie jest to wcale takie popularne uczucie w erze pośpiechu, gdzie znalezienie czasu na analizowanie swoich uczuć nie jest łatwe. I mimo, że Svend krytykuje ten pęd, takiego skupienia się na tych wewnętrznych głosach, też nie uważa za dobry ruch. W sumie wszystko to co bombarduje nas w mediach, w tej książce jest, delikatnie mówiąc, odradzane. Na szczęście znajdziemy tu coś więcej niż tylko samą krytykę, a na każde "nie rób tego", jest "możesz zrobić to i to". Tu kluczem jest właśnie zachowanie przez czytelnika wolnej woli.
"Kontrola uczuć sprzyja poczuciu godności." 

To co mnie najbardziej pozytywnie mnie pozytywnie zaskoczyło, to merytoryczne przygotowanie. Od dawna w żadnej nie-naukowej książce nie widziałam tylu przypisów. Dodatkowo mała lekcja historii, którą dostaliśmy w ramach podsumowania i odwołania do stoików starożytnych, jest miłym elementem. Wyraźnie widać, że nie była to treść spisana na kolanie, a autor wnikliwie przemyślał co i jak chce przekazać. Całość też przyjemnie się czyta, co przy tego rodzaju literaturze jest całkiem kluczową kategorią. W końcu co nam po dobrze zaplanowanym tekście, który może i przekazałby nam dużo wiedzy, a może nasz pogląd na niektóre sprawy, jeśli nie jesteśmy w stanie dobrnąć nawet do połowy. Tu na szczęście ten problem nie występuje. Słowem - nic tylko czytać.

"Od czasów Platona i Arystotelesa filozofowie uznawali przyjaźń za absolutnie fundamentalną relację dla naszego człowieczeństwa. Według Arystotelesa przyjaciel jest kimś, z kim spędza się czas ku zadowolenia obu stron, ale któremu także życzy się jak najlepiej ze względu na osobę samego przyjaciela, a nie dlatego, że sami ewentualnie moglibyśmy odnieść z tego jakąś korzyść. Przyjaźń jest zatem relacją mającą wartość samą w sobie. (...) Możesz mieć tylko nadzieję, że ty także jesteś czyimś prawdziwym przyjacielem, bo takich relacji nie można nawiązać na zasadzie kontraktu - podobnie jak nie możemy zawrzeć umowy o miłość."

Bastuba 

Komentarze

Copyright © CZYTADO