'Bez szans' Mia Sheridan
Kyland marzy tylko o tym, by przetrwać. Zaciska zęby i robi wszystko, by nie pokonała go bieda i samotność. Nie szuka miłości. Nie zamierza też oglądać się za siebie, gdy uda mu się wyrwać z piekła, w którym przyszło mu dorastać. Dla Ten codzienność to nieustanna walka o własną godność. Zmagania z chorobą matki i ludzką nieprzychylnością wymagają od niej wyjątkowej siły. Oboje rywalizują o bilet do lepszego życia, który może otrzymać tylko jedno z nich. Ktoś odejdzie, ktoś zostanie. Czy po latach zdołają spojrzeć sobie w oczy, jeśli poświęcą miłość dla przetrwania?
Przez ostatnie cztery miesiące prowadzenia instagrama
przeczytałam wiele książek z polecania mniej lub bardziej świadomego i jeszcze
wiele na mnie czeka. Były te bardziej udane i te mniej pasujące do literatury
jaką lubię. Książkę Mii Sheridan zobaczyłam w bibliotece. Ktoś właśnie ją
oddawał, a ponieważ wszystkie tytuły i okładki ma podobne, rozpoznać ją można
bardzo łatwo. I jak to zwykle bywa, mimo, że miałam zabrać się za własne
książki, nie zdążyłam dojść do domu, a już miałam pierwszy rozdział wypożyczonej
Sheridan za sobą
'Nawet tam, gdzie nie ma nadziei
jest miejsce dla miłości .'
Tia, jak nazywają ją bliscy, dla reszty Tenleigh, jest
dziewczyną bardzo poukładaną i mimo młodego wieku, bo tylko siedemnastu lat,
wiedzącą czego od życia chce. A chce wyjechać. Z małego miasteczka, w którym
mieszka, a które nie ma pracy dla swoich mieszkańców nikt nie sprzedaje w nim
warzyw. Więc jeśli nie umrze się z głodu
albo chłodu, to z powikłań, po nieleczonych zębach. Jedyne miejsce pracy zapewnia
kopalnia węgla, ale i ona okryta jest złą sławą, odkąd podczas wybuchu zawaliły
się wszystkie drogi ewakuacji. Przez
niedopracowane przepisy bezpieczeństwa, połowa pracujących tam górników umarła
i to wcale nie łatwą śmiercią. Jest jednak mała iskierka nadziei dla dzieciaków
z miejskiego liceum. Raz w roku przyznawane jest stypendium, które może opłacić
naukę na wybranej uczelni wyższej. Szansa jest tylko jedna, a chętnych sporo.
Wśród nich jest Kyland. Jego życie również nie przypominało nigdy bajki, jednak
przez długi czas miał przy sobie szczęśliwą, pełną rodzinę. Jednak nieszczęście
go nie oszczędziło. W wypadku w kopalniach zginęli jego starszy brat i ojciec,
jedyna podpora rodziny. Cała odpowiedzialność za matkę i dom spada więc, na
czternastoletniego Kylanda. Mimo, że oboje żyją w podgórskiej mieścinie, losy
głównych bohaterów przeplatają się dopiero na początku ostatniej klasy liceum.
Gdy na swojej drodze spotykasz kogoś, kto w lot łapie wszystkie twoje myśli, kto
rozumie twoje troski, i wie, co ukształtowało Cię takim jakim jesteś, bardzo
łatwo się zakochać. Łatwo uwierzyć, że los połączył was z konkretnej przyczyny
i teraz we dwójkę dacie radę stawić światu czoła. I choć marzyć można, czasem
tylko to pozostaje z wielkich planów.
Bardzo spodobał mi się opis autorki, który znajduję się na tyle książki. Mówi
on, że Mia to pisarka tworząca o ludziach, którzy są sobie przeznaczeni.
Pomyślałam wtedy jakie to byłoby łatwe, gdybyśmy rodząc się od razu wiedzieli
kto jest nam pisany. Tylko pytanie, czy to nie poszukiwanie też jednej,
wyjątkowej miłości, nie sprawia, że potem doceniamy ją bardziej. Chyba dopóki
nie zamieni się to w wybór gonić króliczka czy mieć króliczka i zachowa się jakieś
proporcję, to ta nieraz ciężka droga do odnalezienia i trwania w tym pięknym
uczuciu, jest tego warta. Problemy poruszone w ‘Bez szans’ to nie tylko bieda i
Darwinowskie ‘przetrwają najsilniejsi’. To też umiejętnie przedstawiona
definicja miłości. Po jej skończeniu uświadomiłam sobie, że jeśli ktoś mnie
kiedyś spyta czym dla mnie jest miłość to dam mu tę książkę do przeczytania.
Mamy tu i damski i męski punkt widzenia, przeskoki w czasie, życiowe i
marzycielskie podejście do tematu, a także ważne podsumowanie, stare jak świat,
że co by nie zrobić, same pieniądze szczęścia nie dają. Podoba mi się miejscami
lekki styl pisania, ciekawe zwroty akcji, wytworzone napięcie i
trójwymiarowych, realnych bohaterów. I humor, który często graniczy z absurdem.
Nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejne powieści Sheridan.
'Któregoś dnia, kiedy spełnię swoje marzenia, pomyślę o tych wszystkich rzeczach, które złamały mi serce i będę za nie wdzięczny.'
Czasem
zapominamy, mówiąc ‘Heloł, mamy dwudziesty pierwszy wiek!’, że nie wszędzie tak
jest. I zawsze, gdy natknę się gdzieś na temat ubóstwa, nie mogę wyjść z szoku,
jak mało się o tym mówi. Wspominam wtedy słowa nauczycielki z technikum, która
jasno dała znać, że państwo i przepisy bardziej taką pomoc utrudniają, zamiast ułatwiać.
Może i nie pod wpływem nawet tak dobrej książki jak ta, ale liczę na to, że
kiedyś napiszę tu, że ‘Hurra, teraz pomaganie jest tak proste jak oddychanie’.
'bo na tym polega miłość. Jesteś gotowa zrobić dla ukochanej osoby wszystko, gotowa się poświęcić, cierpieć, by ona nie musiała. '
Bastuba
Po Twojej recenzji bardzo, bardzo chce ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńKarolina-comebook
Bardzo, bardzo się cieszę :)
UsuńDo tej pory czytałam jedynie "Bez słów" tej autorki, jednak po Twojej recenzji czuję, że muszę jak najszybciej sięgnąć po "Bez szans" :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Karolina
blondiebooklover.blogspot.com
A ja muszę 'Bez słów' i "Bez uczuć' nadrobić' ;)
UsuńTrzy powieści tej autorki bardzo mi się podobały. Później sięgnęłam po "Bez winy", która straszliwie mnie wynudziła i mój entuzjazm opadł na tyle, że na razie nie mam ochoty na poznawanie dalszej twórczości Sheridan. Mam wrażenie, iż nieco za bardzo powiela schematy...
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam z czym porównać, ale 'Bez szans' jest świetna, więc mam nadzieję, że nie będzie, aż tak źle :)
Usuń