Albo rybki albo akwarium czyli 'dobra książka' moimi oczami.
Jak wszystko na świecie, tak i książkę można ocenić w skali 'lubię' lub 'nie lubię'. Pytanie brzmi, czy dobra książka to tylko ta, która mi się podoba? Od kilku dni noszę się z myślą, że nie tylko nie do końca, a nawet całkowicie nie. Lekturą, która zmusiła mnie do takich przemyśleń jest 'Twierdza Kimerydu', którą zresztą już niedługo tu zrecenzuję szczegółowiej. Wszystko rozbija się jednak o to, że uważam ją za bardzo dobrą, choć zawiera wiele elementów, których czytanie nie sprawia mi przyjemności, np. opisywanie relacji homoseksualnych pierwszoplanowo, czy duża ilość wulgaryzmów, oraz narracja pierwszoosobowa podzielona pomiędzy kilku bohaterów. To jednak właściwe uzupełnienie bardzo inteligentnego tytułu.
'Dobra' w odniesieniu do książki to dla mnie przede wszystkim pozycja wzbudzająca w czytelniku nowe przemyślenia. Odkrywająca takie rejony literatury, której dotąd nie znał, poprzez formę, język, styl, fabułę czy bohaterów. Kontrowersja, świeżość, skłanianie do dyskusji, czy sporów. Inspiracja do wyjścia ze swojej strefy komfortu. Bezceremonialność i odwaga kroczenia ku lepszemu. Pewność, że lektura nie była błędem, nawet jeśli czytanie było męką dla głowy czy duszy. W końcu walka z przyzwyczajeniami nigdy nie jest łatwym zadaniem. Ale satysfakcja jest tego warta.
Gdy byłam młodsza i uczyłam się w gimnazjum, bibliotekarka lubiła podrzucać mi wymagającą literaturę, mimo, że najbardziej lubiłam czytać Musierowicz czy Nowak. Pytała potem jak mi się podobała, a ja niezmordowanie odpowiadałam, że słabo, ponieważ zmuszała mnie do myślenia. Do wyciągania wniosków. Pani Aldona śmiała się ze mnie wtedy i mówiła, że się cieszy. Że o to chodzi w czytaniu. A ponieważ nie miałam po co buntować się w domu, wykorzystywałam to, by sprzeciwiać się ambitnym utworom. Teraz kręcę na takie myślenie głową, bo to typowa ja. Na złość Tacie odmrożę sobie uszy.
Dziś nadal lubię sięgać po romanse, fantastykę, czy kryminały. Ale o wiele częściej zaczytuję się w reportażach, klasyce czy w bardziej psychologicznych tytułach. Trwa to dłużej i recenzuje się trudniej, ale radość po przeczytaniu jest o wiele większa. Dalej nie będę do poduszki czytała "Dziadów" czy "Mistrza i Małgorzaty", ale podoba mi się, że z wiekiem zrobiłam kilka kroków w dobrym kierunku.
Bastuba
Komentarze
Prześlij komentarz