'Bez słów' Mia Sheridan
'Nieważne, kim jesteśmy, musimy radzić sobie z tym co przyniesie los, nawet jeśli okaże się gówniany'
Mam wrażanie, że ostatnio ciągle zaczynam od podkreślenia tego, jak ważne jest, by nie powielać schematów pisząc książkę. Szablonowość, powtarzanie tych samych tematów czy motywów, oklepane zachowania postaci - nie ma co ukrywać, to nie jest fajna sprawa. Wyjątkowym szczęściem trafiam ostatnio hedbak na tytuły bardzo ciekawe. Mia Sheridan zwykła pisać o miłość, która jest przeznaczona, wyjątkowa i niebanalna. W 'Bez słów' też tak właśnie jest. A może nawet lepiej?
'Ona pierwsza mi pokazała, ze mój głos ma znaczenie, a jej miłość sprawiła, że zacząłem w to wierzyć. Czasem tyle wystarczy - jedna osoba pragnąca wysłuchać głosu twojego serca'
Bree przyjeżdża do małego miasteczka, w którym bywała jako dziecko, szukając spokoju i wytchnienia. Wierzy, ze to wyleczy ją z traumy, która ciągnie się za nią od wielu miesięcy. Szybko udaje jej się wynająć mały domek z pięknym widokiem na jezioro i przy okazji poznaje uroczą starszą panią, której od teraz będzie sąsiadką. Ta też podpowiada jej gdzie ma szukać pracy, oraz wprowadza w życie małej społeczności. Bree wykorzystując te informacje wyrusza wydać ostatni grosz i napełnić pustą lodówkę. A ponieważ nasza bohaterka ma niebywałe szczęście, pod sklepem siatki nie wytrzymują ciężaru i cała ich zawartość toczy się po chodniku, aż pod nogi przechodzącego nieopodal młodego faceta. Gęsta broda, długie włosy i sfatygowane ubrania nie zdradzają wieku, ale nie przeszkadza to Bree w próbie nawiązania dialogu, chcąc zatuszować gafę, Ich spojrzenia się spotykają i.... ZONG! Miłość, ślub, dzieci. Kurtyna zapada i THE END? No właśnie nie ;) Scena trwa sekundę, zakupy trafiają do samochodu, chłopak odchodzi nie mówiąc ni słowa, a dziewczyna po chwilowym zdziwieniu macha ręką i nie poświęca temu uwagi. Ot dziwak.
'Faceci, w sytuacji zagrożenia potrafią się zachować jak skończeni idioci'
Największym plusem tej książki są bohaterowie. Bardzo realni, bardzo prawdziwi. Ich zachowanie szokuje, zastanawia i bawi. Czasem przewidywalni, czasem szamocą się sami ze sobą i przywodzą na myśl, że tak jest w życiu. Odwaga nie jest łatwa, przeciwstawienie się agresji fizycznej i psychicznej również nie. Ileż by dała szczera rozmowa, podzielenie się z kimś tym co leży nam na sercu, ale i na to czasem ciężko się zdobyć. O tym jest ta książka. O rodzajach ludzkich słabości, o jej powodach oraz skutkach. A wszystko ubrane w pełen uroku romans.
'Najgłośniejsze słowa to te, które sami przeżywamy'
Podział narracji pomiędzy dwójkę głównych bohaterów to również specjalność Sheridan. Nie musimy się zastanawiać, co siedzi im w głowie, dostajemy to prawie na tacy, choć działanie Bree i Archera nie musi być logiczne, nie musimy się z nim zgadzać. Styl nadal jest prosty, język przejrzysty. Wszystkie poruszane wątki łączą się ze sobą i mimo, że występuje pewna przewidywalność w fabule, i wiem, że dla co poniektórych można uznać ten tytuł za przelukrowany, to cholesterol się nam po nim nie podniesie. Uważnego czytelnika jednak chwyci za serce i nie będzie chciał puścić. Wszystko za sprawą specyfiki gatunku jakim jest romans. Przecież wiadomo, że miłość rządzi się swoimi prawami ;)
'Miłość do drugiej osoby zawsze wiąże się z ryzykiem zranienia'
Czytając Sheridan możemy być pewni tego, że pozwoli nam się odprężyć, płynąc wraz z ciągiem wydarzeń. Oczywiście warto przygotować chusteczki, bo i kilka wzruszeń serwuje nam autorka. Z pewnością, jeśli ktoś szuka dobrze napisanej i przemyślanej historii miłosnej z prawdziwego zdarzenia, to ten tytuł jest idealny. Czysta perełka.
'Niektóre miejsca i ludzie po prostu do siebie pasują'
Bastuba
Komentarze
Prześlij komentarz