"Polska odwraca oczy" Justyna Kopińska
Nowa książka najczęściej nagradzanej dziennikarki
2015 roku. W zbiorze znajduje się reportaż o
dręczonych nieletnich pacjentach szpitala psychiatrycznego w Starogardzie
Gdańskim („Oddział chorych ze strachu”), tuszowaniu przez policję
najtrudniejszych spraw związanych z zabójstwami („Ten trup się nie liczy”) oraz
- nigdy niepublikowana - rozmowa z żoną Mariusza Trynkiewicza osadzonego w
ośrodku specjalnym w Gostyninie, zabójcy czterech chłopców. Z reportaży
Kopińskiej wyłania się obraz nieskutecznego wymiaru sprawiedliwości i ludzi
pozostawionych z poczuciem krzywdy. Po publikacji jej tekstów przestępcy
trafiali do więzienia, a w prawie wprowadzano zmiany dotyczące bezpieczeństwa w
instytucjach zamkniętych dla dzieci.
„ Nie ma innego takiego państwa na świecie, gdzie
strażnik z zimną krwią zabija kilku policjantów. Nie ma drugiego takiego kraju,
gdzie dyrektor zakładu zabija więźnia jak świnię (...). Tylko w Polsce
psychologowie więzienni wystawiają czterokrotnemu mordercy taką opinię, że może
wyjść na zwolnienie warunkowe. I nikt z tego nie wyciąga wniosków.”
Gdy
mieszkasz w kraju, gdzie tematów tabu jest więcej niż gwiazd na niebie, to dość
łatwo wytrącić Cię z równowagi opowiadając przerażające historie o
instytucjach, w które wierzyłeś, że niosą pomoc. Modne stało się obrzucanie
błotem jednostek państwowych, tak policji, jak szpitali czy szkół. Wystarczy
spojrzeć na najnowsze filmy Patyka Vegi, jak Pitbull czy Botox. Sama się nie
wybieram, bo nie mam do tego nerwów, złe wiadomości wolę porcjować i przyswajać
na zimno. Dlatego też dużo czasu zajęło mi przeczytanie całej książki Justyny
Kopińskiej.
" Przypominam sobie te rechoczące gęby podczas
rozprawy. Tacy ludzie nie powinni mieć władzy. To nie ma nic wspólnego z
demokracją, o którą tyle osób walczyło."
Skończyłam
dziś rano, gdy za oknem padał deszcz, a z radia padała informacja o śmierci front
mena Linkin Park. Łatwo przyszło mi
wczucie się w horror, jaki przeżywali bohaterowie czytanego reportażu. Myślałam
o tym również, gdy kładąc się spać wyobraziłam sobie, że ktoś puka do drzwi
mojego pokoju, choć wszyscy domownicy śpią. Samo to wprawiło moje serce w
szybsze bicie. Nie mogę posunąć się dalej i odtworzyć w głowie terroru z
Specjalnego Ośrodka Wychowawczego Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek z Zabrza, czy
ze Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gdańskim. Prawdą
jest oczywiście, że tylko ktoś kto to przeżył może zrozumieć. Mi do tego
daleko. Nie rozumiem żadnej ze stron, bo gdy czytam, że o biciu, gwałtach i
innej przemocy wiedziały nie tylko wychowawczynie, ale i władze, nie mogę wyjść
z szoku, że nikt nie reagował. I to całymi latami. A powód? „Mnie tak robili to
i im mogą”. Albo „grzechem jest donosić na osobę duchowną”. Wyjątkowy absurd, o
którym też możemy przeczytać w książce to „tyle lat prowadzi ośrodek, to
musi robić to dobrze”. To tylko kilka przykładów, ale całość pełna jest okazów wyjątkowej
znieczulicy i oportunizmu władzy na wszystkich szczeblach. Tu czytamy o
niewielu przypadkach, a w całej Polsce musi być ich tysiące. Nie mogę pojąć jak
w imię prawa, a i Boga, można działać przeciw ludziom, przeciw bliźnim.
„W
polskiej polityce nie ma miejsca dla ludzi, którzy nie idą po trupach.”
Ta
recenzja jest przepełniona goryczą, bo tylko z tym zostaje czytelnik. Nie ma
nadziei, nie ma sprawiedliwości, nie ma prawa. Jest anarchia, samolubstwo,
agresja, przekupstwo, przyzwolenie na przemoc i oszustwa. Liczą się statystyki,
pieniądze i własna przyjemność. Chciałabym wierzyć, że jeśli każdy w Polsce, Ci
w wielkiej Warszawie, nowoczesnym Wrocławiu, światłym Gdańsku i Ci w małych, niedoinformowanych
wsiach, przeczyta dokumentację jaką udało się zebrać Kopińskiej to staniemy się
bardziej świadomi. Zawalczymy o to by coś się zmieniło na lepsze. Jednak radio
nadal jest włączone i wiem co dzieje się na ulicach. Mogę tylko poprosić,
przeczytajcie. Warto mieć otwarte oczy.
Bastuba
Komentarze
Prześlij komentarz