Wszędzie dobrze, ale w Trójmieście najlepiej czyli Gdańskie Targi Książki 2018


Jest kilka takich marzeń w życiu każdego książkoholika, których spełnienie może być trudne. Ożywienie ulubionego bohatera, ślub z książkowych crush’em, czy spotkanie autora, który mieszka po drugiej stronie globu. Ale są też małe pragnienia, gdzie przy odrobinie samozaparcia i chęci można wypełnić swoją wishlistę. Kiedy więc ogłoszono, że w marcu odbędą się Gdańskie Targi Książki, wiedziałam, że muszę tam być. Choć na jeden dzień, by poczuć tę wyjątkową atmosferę. Ależ to uwielbiam!


































































Na targi dotarłam tylko w piątek i bardzo ubolewam, że ominęły mnie weekendowe panele m.in. z Katarzyną Bondą, którą szczerzę lubię i jako pisarkę i jako (albo zwłaszcza) człowieka. Mogłam sobie zamiast tego pozwolić na czterogodzinne buszowanie wśród stoik przeróżnych wydawnictw.












































Szykując się na targi wiedziałam, że robienie konkretnej listy #musthave na nic się zda. Miałam rację, gdyż nie wszystkie półki uginały się od książek. Nie oznacza to bynajmniej, że wróciłam z niczym. Stoiska AGORA, SQN, NOVAE RES czy ZNAK skutecznie wyczyściły mi portfel. Łącznie nabyłam dwadzieścia trzy cudeńka. Do tego kupiłam dwa kubki (okey, jeden dostałam od Mamy. Dziękuję i kocham 😊 ), oraz trzy płócienne torby. Jak do tego doszło? Nie wiem. Szczególnie, że przecen czy promocji wcale nie było tak dużo. To nie zniechęcało ani mnie, ani mojej Mamy, która tego dnia pełniła funkcję fotografa, doradcy i współtragacza. Bo trzeba przyznać, że swoją wagę też te książki miały i cieszę się, że miałam transport własny.








































































Moją ostatnią myślą  na targach, zanim wyszłam przed budynek Filharmonii i zimny wiatr wywiał z głowy wszystko, było to, że nie mogę doczekać się powtórki w Warszawie. Mam nadzieję, że znajdę dobry hotel/motel ( w centrum i bez zbędnych gryzoni współlokatorów) oraz tani przejazd i ten wymarzony weekend majowy spędzę miło w stolicy. Niech żyją marzenia!




































































Muszę przyznać, że większość stoisk była dobrze zorganizowana. Miejsca było dużo, co sprawnie rozdysponowano. Co jeszcze mądrze zrobiono? Trafnie dobrano osoby zajmujące się sprzedażą. Osobiście najlepiej wspominam panów zajmujących się wydawnictwami SQN i ZNAK. Oraz panie z wydawnictwa Kobiecego i NOVAE RES. Nie tylko czytały polecane książki, ale również wiedzą jakie mają recenzje i odbiór. Z tych poleceń kupiłam ‘Oczy wilka’ i książkę Małeckiego.







































Z których łupów cieszę się najbardziej? Na pewno z reportażu ‘Celibat’ i ‘Tyrana’, którego czytałam z wersji e-book, ale musiałam mieć go na półce. Bardzo chciałam tez przeczytać w końcu ‘Szóstego’ Lingas – Łoniewskiej i tomik poezji od Rupi’ego. Ostatecznie, rzutem na taśmę, złapałam też kilka historycznych tytułów za śmieszną cenę pięć złotych. To, że wycenę niektórych książek uważam prawie za obraźliwe, to już temat na inny tekst.

































































































Moją ostatnią myślą  na targach, zanim wyszłam przed budynek Filharmonii i zimny wiatr wywiał z głowy wszystko, było to, że nie mogę doczekać się powtórki w Warszawie. Mam nadzieję, że znajdę dobry hotel/motel ( w centrum i bez zbędnych gryzoni współlokatorów) oraz tani przejazd i ten wymarzony weekend majowy spędzę miło w stolicy. Niech żyją marzenia!








Komentarze

Copyright © CZYTADO