"Bez żalu" Mia Sheridan
"Intelektualiści sądzący, że wszystkiego można się dowiedzieć, to najgorszy typ naukowców. Wbrew pozorom, niczego nowego się nie uczą."
"Wszystkie bitwy wygrywamy lub przegrywamy najpierw w swoim umyśle."
Z książkami Mii Sheridan poznałam się jakieś 2 lata temu i od tego czasu uwielbiam każdy jej tytuł, który trafił w moje ręce. "Bez szans", "Bez winy", czy "Bez słów" to tylko kilka przykładów oryginalnych romansów, które opowiadają o tym, że miłość może nas spotkać w najmniej spodziewanym momencie. Każda historia inna, każda równie emocjonalna. Szczególnie uwielbiana jest "Bez słów" i choć z pewnością jest to szczególnie udana opowieść, to "Bez żalu" może z nią spokojnie konkurować.
"Mężczyzna, który widział wokół siebie tyle śmierci, ma niewielką szansę pojąć Bożą rolę w tym wszystkim."
"Czyżby właśnie na tym polegała prawdziwa odwaga: działaniu pomimo strachu? Podążaniu za dogmatami swojej wiary i głosem serca prosto w wir walki, do której zostało się wezwanym?"
Callen i Jessica poznają się jako nastolatka w opuszczonym wagonie w zajeździe kolejowym do którego nikt w miasteczku nie zagląda. On stara się odreagować po kolejnej kłótni i bójce z ojcem, ona ucieka przed matką, która nie poświęca jej najmniejszej uwagi, bo jest zbyt zajęta pilnowaniem niewiernego męża. Regularnie wraz z bratem jest zabierana do kolejnych hoteli, moteli i pensjonatów, by matka mogła złapać ich ojca na gorącym uczynku. Żadne z nich nie miało więc szczęśliwego dzieciństwa.
Jessica lubiła udawać, że jest księżniczką, która ma za zadanie uratować nieszczęśliwego księcia. Problem polegał na tym, że aż do jedenastego roku życia nikt taki nie stanął na jej drodze. Aż tu nagle spotyka chłopca, który zdaje się ją bardzo dobrze rozumieć. I podzielać jej marzenia. Razem zaczynają tkać nowe historie i bajki, aż pewnego dnia chłopiec nie pojawia się na spotkaniu. Bez żadnego wyjaśnienia, bez pożegnania. Po dwóch latach wspólnego dzielenia czasu, Jessica nie znała nawet jego nazwiska. Miała je poznać, tak jak reszta świata, dopiero po dziesięciu latach.
Gdy ona spełniła swoje marzenie i ze Stanów przeniosła się do Francji, by w Paryżu móc studiować i pracować, co zawsze chciała zrobić. Callen w tym czasie dążył do rozpowszechnienia swojej muzyki. To właśnie Jessi przyniosła mu kiedyś keyboard, i nauczyła czytać nuty, a on okazał się bardzo utalentowany muzycznie. Więc gdy dziewczyna szukając pracy jako tłumaczka tekstów starofrancuskich trudniła się posadą kelnerki, w hotelu, on odbierał nagrodę w Paryżu za swoją najnowszą płytę. Los chciał, że gdy udaje się świętować ten sukces wraz z managerem do restauracji właśnie w tym hotelu. Gdy przyjdzie im się spotkać, może nie być tak łatwo jak Jessica by tego chciała. W końcu dobrze by było, żeby ją chociaż, na początek, rozpoznał...
Jessica lubiła udawać, że jest księżniczką, która ma za zadanie uratować nieszczęśliwego księcia. Problem polegał na tym, że aż do jedenastego roku życia nikt taki nie stanął na jej drodze. Aż tu nagle spotyka chłopca, który zdaje się ją bardzo dobrze rozumieć. I podzielać jej marzenia. Razem zaczynają tkać nowe historie i bajki, aż pewnego dnia chłopiec nie pojawia się na spotkaniu. Bez żadnego wyjaśnienia, bez pożegnania. Po dwóch latach wspólnego dzielenia czasu, Jessica nie znała nawet jego nazwiska. Miała je poznać, tak jak reszta świata, dopiero po dziesięciu latach.
Gdy ona spełniła swoje marzenie i ze Stanów przeniosła się do Francji, by w Paryżu móc studiować i pracować, co zawsze chciała zrobić. Callen w tym czasie dążył do rozpowszechnienia swojej muzyki. To właśnie Jessi przyniosła mu kiedyś keyboard, i nauczyła czytać nuty, a on okazał się bardzo utalentowany muzycznie. Więc gdy dziewczyna szukając pracy jako tłumaczka tekstów starofrancuskich trudniła się posadą kelnerki, w hotelu, on odbierał nagrodę w Paryżu za swoją najnowszą płytę. Los chciał, że gdy udaje się świętować ten sukces wraz z managerem do restauracji właśnie w tym hotelu. Gdy przyjdzie im się spotkać, może nie być tak łatwo jak Jessica by tego chciała. W końcu dobrze by było, żeby ją chociaż, na początek, rozpoznał...
"Wspomnienia będą wszystkim, co mi pozostanie."
"Żyj odważnie i niczego nie żałuj."
Trochę się rozpisałam, ale możecie być spokojni. To tylko wstęp do tej historii, a ja postaram się powstrzymać przed zdradzeniem jakichkolwiek istotnych dla fabuły informacji. A są tu szokujące zwroty akcji. To zresztą jest typowe dla Sheridan. Autorka uwielbia rzucać nam przez całą książkę smaczki, by później zwalić nas na kolana jakimś porządnym zwrotem akcji, albo ujawnieniem wielkiej tajemnicy. Nie sprawia to jednak, że jak ktoś szybciej domyśli się co ukrywają Ci bohaterowie, to nie będzie rozczarowany, ponieważ siła tej gdzie indziej. Otóż linia czasowa "Bez żalu" jest podzielona na dwa wątki: jeden dotyczy teraźniejszej relacji między Jessicą i Callenem, a drugi opisuje losy służącej Joanny d'Arc i oficera jej wojsk, które poznajemy dzięki nowo odkrytym listom z czasu wojen prowadzonych przez heretyczkę. Dla tych, którzy nie przepadają za historią napiszę jeszcze, że fragmenty dotyczące średniowiecza są bardzo ciekawie opisane. W pewnym sensie najnowsza książka Sheridan opowiada o dwóch historiach miłosnych, nie o jednej.
Ostatnio czytając romanse, można odnieść wrażenie, że autorzy na tyle wierzą w wyjątkowość tworzonych przez siebie historii, że przykładają bardzo mało uwagi do takich aspektów jak styl, ciągłość fabularna, czy kreatywne budowanie postaci. Sięgając po tytuły pod którymi podpisuje się ta autorka, możemy być spokojni, bo nie będą nas razić w oczy błędy stylistyczne, czy skakanie po historii bez zaplecza, który potocznie nazywamy logiką. Podoba mi się również, że ani Jessica ani Callen nie są idealni. Popełniają błędy, ranią się nawzajem i wcale nie są skorzy do zmiany swojego postępowania. Łatwo można się z nimi utożsamić.
"Czasami miłość potrzebuje tylko odrobimy bliskości, żeby rozkwitnąć. "
"Słyszałeś powiedzenie, że najlepszą modlitwą jest wdzięczność."
U mnie ciągle no.1 jest "Bez szans", ale najnowsza "Bez żalu" mocno depcze jej po piętach. Niesamowicie podobało mi się wplecenie do fabuły historii Joanny d'Arc i miłości pewnej szlachcianki z dowódcą wojskowym. Niby to tylko wątek poboczny, ale chyba właśnie on stworzył ten klimat, który tak lubię u Sheridan. Główna linia czasowa opowiadająca o kompozytorze muzyki klasycznej i dziewczynie, która przeniosła się ze Stanów do Paryża, by studiować język francuski i historię średniowieczną. A może właśnie to tak mi się w tej książce podoba? W końcu nie tylko sama studiuję historię, co zbliża mnie do głównej bohaterki, ale sam pomysł na te postacie jest kreatyny i nie tak często spotykany. Kupuje mnie też to, że jak na romans, ta książka wcale nie jest tak schematyczna. Cóż, moja miłość do twórczości Sheridan chyba nie pozwala mi zobaczyć tu jakiś minusów. Dlatego dla mnie odpowiednią oceną będzie 8/10. Jedyne co może mocno zadziwiać, to nasza wersja tytułu, ponieważ w oryginale mamy "More Then Words" co bardzo pasuje do fabuły, a żeby odkryć sens w słowach "Bez żalu" w kontekście tej książki, trzeba się już nagimnastykować. A może to w sumie plus?
"Wiedziałam z doświadczenie, że ludzie nie zmieniali się, bo ktoś ich o to poprosił. Ludzie zmieniali się wyłącznie wtedy, gdy sami tego chcieli."
"Żebym słuchała serca, doceniała wszystkie dary, jakie otrzymałam od losu, nawet te najmniejsze, i wykazywała się cierpliwością, kiedy zostawiasz w zlewie brudna miseczkę po płatkach. (...) powinnam być wdzięczna za wszystko, co mam."
Bastuba
Komentarze
Prześlij komentarz