'110 ulic' Małgorzata Gutowska-Adamczyk



Michał żyje bez stresu. Wśród kolegów, rodziny i nauczycieli cieszy się zasłużoną opinią luzaka, w dodatku - dzięki zamożnym rodzicom - ma styl, gest, markowe ciuchy i szpanerskie wakacje. Niestety nic nie trwa wiecznie. Nagłe kłopoty zawodowe rodziców powodują, że z dnia na dzień ląduje w mieścinie oddalonej całe lata świetlne od Warszawy. Przybywa tam pełen najgorszych przeczuć. Na szczęście żadne z nich się nie sprawdza.

Książki dla młodzieży często mają odrzucający schemat. Chcący narzucić jakieś oklepane wartości, których w okresie dojrzewania nastolatki mają za conajmniej niepotrzebne. Jak więc pisać do szesnastolatków i o szesnastolatkach, żeby nie wyjść na nieznającego tematu dziadka, albo w tym wypadku babcię? Odpowiedz przynosi nam książka '110 ulic'.
Zbuntowany, bogaty chłopak lubiący szpanować, jeździć na deskorolce, grać w kosza. I od zawsze mieszkajacy w stolicy. Jak najszybciej uprzykrzyć mu życie? Przenieść do małego miasteczka, które ledwo widać na mapie, a i to z nie aktualnymi nazwami ulic. Jeśli dodamy do tego nową szkołę, w której drużyna koszykarska praktycznie nie istnieje, a jedyny plac na którym można ćwiczyć kickflipy jest pilnowany przez lubiącą ciszę i spokój staruszkę, otrzymamy prawdziwą wizję piekła dla nastolatka. Z taką sytuacją mierzy się Michał, jego młodszy brat Mateusz, oraz rodzice - aspirująca pisarka i niedoceniany marketingowiec. W całej historii głównym narratorem jest starszy z braci, choć otrzymujemy też wgląd w uczucia innych postaci, np. gdy Michał konfrontuje się z nową panią dyrektor, której nastawienie do niego jest aż nadto wymowne. Postaciami, na które również warto zwrócić większą uwagę są szkolni koledzy Michała, którzy obrazują wynik różnic w wychowaniu, braku zainteresowania ze strony rodziny czy kłopoty finansowe. W sposób przystępny możemy zaobserwować jak na odmienne charaktery działają podobne sytuacje, oraz jakie wartości docenia człowiek w okresie dojrzewania. Bo to jest kluczowe w powieści Małgorzaty  Gutowskiej - Adamczyk. Nie traktuje ona młodzieży jako 'gorszy sort', nie sugeruje, że 'co oni mogą wiedzieć' tylko opisuje uczucia bohaterów w oparciu o emocje, a nie wiek. Całość otoczona jest dyskretnym humorem, postacie lubią posługiwać się sarkazmem i ciętą ripostą. 

Z pewnością jest to lekka i przyjemna lektura. Po przeczytaniu również drugiej części mogę z całą odpowiedzialnością zaświadczyć, że pochłonęłam je prawie na jednym wdechu. Co ciekawe, gdybym jednak mogła zaadresować tę lekturę konkretnej grupie docelowej wybrałabym rodziców, w szczególności tych, którzy twierdzą, że 'jakie nastolatek może mieć problemy' albo 'przecież ona wie, że może mi wszystko powiedzieć'. Myślę, że kupno tej książki opłaci się bardziej niż ceglane poradniki i wizyty u specjalisty. Ale oczywiście tylko wtedy, gdy umie się czytać ze zrozumieniem i przyznać przed sobą 'Tak, kurcze. Mam problem z komunikacją z dzieckiem'. Tym, którym rodzicelstwo nie spędza snu z powiek zadeklaruje, iż znajduje się tam również wątek romantyczny, a poprowadzenie go z perspektywy chłopaka niczego mu nie ujmuje. Dostajemy też codzienne życie, internetowe miłości i sporo wiejskiego, świeżego powietrza. Jeśli jest coś, co w związku z tą pozycją denerwuje, to tylko okładka. Dla mnie jest za prosta. Może zachaczę o hipokryzję, ponieważ to dla niej kupiłam tę książkę, ale spodziewałam się czegoś w stylu filmu 'STEP UP' albo 'LOL'. A tu niespodzianka, coś ciekawszego, wciągającego i zdecydowanie optymistycznego, ale bez kolorowania. Bo grunt, żeby było szczerze, nie zawsze trzeba mieć na nosie różowe okulary, prawda? 

‘jak stoję pod twoim oknem
jak ciągle na deszczu moknę
w nocy szepcę Twoje imię
chcę byś zawsze przy mnie była

Bastuba




Komentarze

Copyright © CZYTADO