'MIŁOŚĆ OD DRUGIEGO WEJRZENIA', czyli dlaczego uwielbiam postacie drugoplanowe
Sympatie książkowe różnią się od siebie, tak jak ludzie różnią się między sobą - prosta sprawa. Ostatnio jednak zauważyłam, że częściej moją uwagę przyciągają postacie drugoplanowe. Czy ma to jakieś logiczne wytłumaczenie? Analizując to zdałam sobie sprawę, że chyba tak. Skupiając się na kilku konkretnych przykładach, mogą pojawić się ewentualnie małe spojlery za które z góry przepraszam.
Cassian i Nesta z serii 'Dworów' Sarah J. Maas / Lorcan i Elide z 'Szklanego Tronu też S.M/ Marc z 'Porwanej pieśniarki' Danielle L. Jensen / Hektor z 'Spętanych przed bogów' Josephine Angelini / Syriusz Black i Remus Lupin z 'Harry'ego Potter'a J.K.Rowling
Moją dużą słabością są seriale oraz serie filmowe. Postacią, która zainspirowała mnie do napisania tej notki, jest Lincoln z 'The 100'. Życie na ziemi zostało zniszczone przez wybuch bomb atomowych, a ocaleni ludzie przez 97 lat żyli w kosmosie. Kończy im się jednak czas i powinni wracać. Nie wiedzą jednak czy planeta jest zdatna do życia i aby to sprawdzić, wysyłają setkę nastoletnich więźniów, by upewnili się, czy ponowna kolonizacja jest możliwa. Lincoln jest ziemianinem, który pojawia się już w pierwszych odcinkach. I SPOILER ALERT, jego dobroć, wielkie poczucie sprawiedliwości, oraz wrażliwe, acz stanowcze usposobienie podbija moje serce. Jego droga jednak nie była usłana różami. I im dalej w serial, tym więcej przeszkód spotyka tak jego, jak i całą setkę z kosmosu. Z bohaterów filmowych wybrałam Syriusza Blacka oraz jego serdecznego przyjaciela, Remusa Lupina. Są to tylko dwie postacie z Harry'ego Pottera, ale mogłabym wymienić ich o wiele więcej. Mam nawet wrażenie, że autorka serii J.Rowling świadomie stworzyła tyle pięknych, dobrych i szlachetnych bohaterów drugoplanowych, by móc ich do woli mordować. I cóż, robi to.
Nie raz i nie dwa oglądałam całą serię (czytałam tylko dwie-trzy ostatnie części). I za każdym razem, ZA KAŻDYM, miałam nadzieję, że obaj przeżyją. Mam za wrażliwe serce do takich praktyk. Cóż, tak. To główny powód dla którego zwracam taką uwagę na te postaci. Ich szlachetna budowa, przyświecanie ideałom. Choć żal, bo nie mają w życiu łatwo. Szybko zyskują sympatię i chciałoby się otoczyć ich dodatkową ochroną, by po takim cierpieniu, mogli dalej żyć w szczęściu. To można rozprawkowo uznać za drugi argument. Doświadczenie pokory życiowej. Dalej muszę wspomnieć o pewnej tajemnicy, która ich opiewa. To wzbudza dodatkowe zainteresowanie. Są jak zagadka, którą chce się poznać.
Czysto techniczny aspekt podsunęły mi postacie Lorcana i Elain z serii 'Szklany tron', których najwięcej mamy w 'Imperium burz'. Jest to fakt, że oboje są dla mnie dużo ciekawsi, niż pierwszoplanowi Rowan i Aelin. I nawet jeśli Rowan też kupuje mnie swoim oddaniem, męstwem i lojalnością, tak damską postać Aelin, zamieniłabym na kogoś mniej zepsutego i nieufnego. Tak, czytam te książki głównie dla pary drugoplanowej. Szaleństwo.
A za co tak ich lubię? Ponownie za trójwymiarową budowę. Czytając o trudnej przeszłości osiemnastoletniej Elain, jestem w stanie zobaczyć SPOILER ALERT, jak przy pierwszym spotkaniu z Lorcanem utyka, próbując uciekać przez las. Jak krzywi się gdy ten wytyka jej kobiece kształty, bo pamięta jak leżała w lochach, a strażnicy szydzili z niej. Mogę zobaczyć oczami wyobraźni, jak mocno wojownik odczuł dobroć dziewczyny, której on, przez pięćset lat swego życia, nie doświadczył. Różnica, jak zło wpływało na nią, a jak na niego, daje do myślenia. Oboje posiadają siłę ducha godną pozazdroszczenia. Podobnie ma się kwestia w przypadku innej pary z książki Sarah J. Maas - Cassian'a i Nesty. Oni też nie pomni na różnice jakie ich dzielą, trudne doświadczenie i ciężkie charaktery, są pokazem wiary, że sami decydujemy o naszej prawdziwej wartości.
Po skończeniu serii 'Klątwy', w której występuje Marc, zrozumiałam następny fortel, jakim posługują się autorzy. Książki z happy end'em nie są teraz 'na topie'. Więc, jeśli chcemy mieć szczęśliwe zakończenie to stwórzmy postaci, które w swojej 'nie idealności' skradną czytelnikowi serce, a potem SPOILER ALERT zrzucimy je razem z bohaterem z górskiej skały, by roztrzaskało się w drobny mak.
Cieszę się, że pisząc ten post, przypomniałam sobie ile znaczą dla mnie książki. Ile już lat, raz po raz, oddaje bohaterom potrzaskane serce. Myślę, że to obliguje mnie do stworzenia listy #mustread z książkami, które polecam czy #top5ulubionych postaci :)
Bastuba
Również bardzo żałuję postaci Lincolna z "The 100"... wyczekuję kolejnego sezonu. Co do postaci drugoplanowych w książkach, ogólnie dosyć często wydają mi się bardziej barwne, ciekawe, szczególnie przyjaciółki głównych bohaterek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ver-reads.blogspot.com
Też tak myślę, ciekawe czemu autor umie stworzyć ciekawe postaci do tła, a głównych tworzy mdłych + #lincolndeservedbetter :(
Usuń