'Lawless' T.M. Frazier


'Cisza. Straszniejsza niż jakikolwiek wystrzał z broni czy armaty. Głośniejsza niż grzmot i dziesięć razy bardziej przerażająca.'

 Uwielbiam wracać do ulubionych fragmentów historii miłosnych. Gdy mam zastój czytelniczy, albo naprawdę zły humor, to sytuacje ratują właśnie książki, a nie lody czy joga. Taki jest mój czytelniczy sekret. A mimo, że "Lawless" miało swoją premierę już jakiś czas temu, to przebieg fabuły i wszystkie dialogi znam jak własną kieszeń, a ze stron od dwieście dziewięćdziesiątej pierwszej obudzona w środku nocy możecie mnie przepytywać na wyrywki. Dlaczego? Bo zakochałam się w tych bohaterach! Jeśli "Tyran" był mocnym 5/6, to Bear ze swoją pokręconą duszą rozwalił skalę. 

'Po śmierci mojego brata tata zawsze mówił, że za ciężarem wielkiej tragedii idzie wielka odpowiedzialność. Wzięłam sobie te słowa do serca(...)'

Thia będąc małą dziewczynką spotyka na swojej drodze chłopaka, który w zamian za przysługę obiecuje pomoc, jeśli kiedykolwiek będzie go potrzebować. W dowód tego daje jej swój sygnet. Owym chłopakiem okazuje się Bear, potężnie zbudowany, wytatuowany syn przywódcy motocyklistów, który, gdy tylko dziewczynka znika mu z oczy, zapomina o jej istnieniu. A tym bardziej o danym słowie. Los jednak zmusza go, by wszystko sobie przypomniał i to w chwili, gdy zmęczony otaczającym go światem mężczyzna, ponad wszystko będzie starał się nie pamiętać. A kim sam jest, ani o złożonych przyrzeczeniach.

'I tak pójdę do piekła. Równie dobrze mogłem się cieszyć drogą.'

W budowaniu zniszczonych postaci Frazier ma dużą wprawę. Cała seria "the King" opiera się na bohaterach, których los nie oszczędza, choć Ci jedynie pragną być szczęśliwi, czy choćby bezpieczni. Thia różni się jednak od bohaterek, które do tej pory widzieliśmy na łamach tych historii. Jest niezłomna, uparta, do bólu lojalna i niesamowicie wręcz odważna. Nie chce być pod niczyją ochroną, nie chce by ktokolwiek decydował za nią. Gdy wszystko w jej życiu się sypie, postanawia postawić wszystko na jedną kartę i odnaleźć chłopaka, który przed kilku laty coś jej obiecał. Ten jeden raz chce spróbować poprosić o pomoc. Czy to będzie dobra decyzja? :)
Bear nie bardzo wie gdzie i z kim jest. Ale czy to ważne? Dawno zapomniał kim jest on sam i dokąd zmierza. Przygodne laski, alkohol i porządna narkotyczna znieczulica. Od miesięcy to jedyne co go interesuje. Gdzie i od kogo to dostanie? Nieistotne. Gdy kilka miesięcy temu stracił przyjaciela, był torturowany i odszedł z klubu, który przestał być dla niego domem, wszystko straciło sens. Sytuacja zmienia się, wraz z telefonem od Kinga. Czy pojawienie się Thii coś zmieni? Równie bezczelny co zagubiony zostanie zmuszony do podjęcia nowych, trudnych decyzji. 

Cała ta książka to w również mierze romans co akcja. Na trzysta stron nie ma ani jednej, by zrobić sobie przerwę na reklamę. Jeśli nie dostajemy palpitacji serce z powodu strzelaniny czy wyścigów motocyklowych, to z powodu dramatycznych przeżyć głównych bohaterów. Ostatnie co można powiedzieć o stylu autorki, to że jest delikatna. Tu wszyscy są brutalni i nieprzewidywalni. Wgląd jaki mamy w nowe życie Kinga i Ray jest idealnym uzupełnieniem nowej historii. A oprócz nich, jak cień pojawia też pewien gość z kolorową muszką i szalonym uśmiechem. Nie ma nudy. Ze strony na stronę oczy robią się coraz większe, aż widzimy napis KONIEC. A wytrzeszcz zostaje, bo kolejny tom już 22 sierpnia! 

'Miłość. To była jedyna tortura, jakiej nie znałem.'

Można pisać jak Mickiewicz, można jak Szymborska. Można robić research jak Bonda, albo umoralniać jak Dostojewski, ale nic to jeśli nie umie się czytelnika przenieść do swojego świata. A Frazier robi to doskonale. Na swojej mrocznej scenie zgarnia wszystkie nagrody, a po krwistoczerwonym dywanie może przechadzać się z dumą. Dla mnie? Mistrzostwo. I jak zawsze..

złamane serce! 


Bastuba


Komentarze

Copyright © CZYTADO