'Korona Przeznaczenia' Monika Magoska-Suchar, Sylwia Dubielecka


'- Kurwa, nawet umrzeć nie potrafią jak należy! - klnie oficer(...)
- Chyba trzeba donieść o tym Arcymistrzowi?
- Najpierw trzeba przeżyć...'

Klątwa drugiego tomu może być prawdziwą zmorą dla autora. Gdy dodatkowo pierwszy tom był debiutem, który przyjął się bardzo dobrze, jak na brak porządnej promocji ze strony wydawnictwa, to można pomyśleć, że premierze będzie towarzyszył strach o reakcję czytelników na kolejne publikacje. Albo o jej brak. Gdy jednak od początku pod nogi lecą tylko kłody, a nie kwiaty, to gdy wreszcie nowa książka ujrzy światło dzienne, można czuć jedynie radość. Monika Magoska - Suchar i Sylwia Dubielecka przeszły długą drogę, byśmy mogli trzymać "Koronę przeznaczenia" w swoich rękach, w tym zmianę wydawcy, ale w końcu możemy poznać dalszy ciąg przygód Ariadny i Severa. I kochani, co tu się dzieje...

'Rozbiegane, pełne nieuzasadnionego gniewu myśli Anturyjczyka momentalnie ulatują. Znika złość na całe otoczenie. Nic się już nie liczy. Prócz niej. Maleńkiej istoty, tak kruchej w jego potężnych ramionach. Niech tak już zostanie na zawsze, niech ta chwila trwa wiecznie. Radość z przebywania z umiłowana osobą, która jest ukojeniem dla każdej bolączki!'

Ariadna umarła. To nie iluzja, żart, ani 'clickbait'. Severo zamiast wzruszyć ramionami i powiedzieć "No cóż, bywa", jak zapewne jeszcze rok wcześniej by zrobił, decyduje się na szalony ruch i rusza za ukochaną. Czy miał przy tym jakiś plan? Marzenie, że w krainie Białej Damy odnajdzie dziewczynę i razem będą trwać w szczęściu i spokoju? Jeśli tak było, to szybko przyszło mu się przekonać, że przeznaczenie ma skrzywione poczucie humoru, bowiem w momencie, gdy postanowił zostawić życie w przemocy za sobą, przyjdzie mu zawrzeć układ, przez który zginą setki, jeśli nie tysiące ludzi. Czy jest to warte jednego żywota? Szczęścia dwojga kochanków? Widać, nie bez przyczyny mówi się, że miłość jest ślepa. Były Mistrz Walk jedną obietnicą rozpocznie czas mroku na Kontynencie i wszędzie, gdzie tylko postawi swą stopę. 

'Ach, te kobiety... Zawsze będzie dla mnie nieodgadnioną zagadką, jak one to robią, że nawet sam Cesarz staje się przez nie kornym sługą, a niezwyciężony wojownik pada na klęczki w geście poddaństwa, by jeść im z ręki!'

Pytanie, które przy poprzedniej części nie miało racji bytu, a tu dość szybko nam się nasuwa, to - do jakiego gatunku należy zaliczyć "Koronę..."? Po za oczywistą fantastyką, czy jest to romans? Przygodówka? Może podręcznik dla przyszłych przywódców w skali globalnej, albo thriller psychologiczny? Niech mnie, jeśli czasem nie czułam się jak w horrorze! Autorki na blisko ośmiuset stronach ujęły tak wiele wątków, tyle tematów, że poruszyć choć połowę w wyczerpujący sposób, musiałabym wykorzystać materiał na pracę licencjacką, czego przez najbliższy rok nie zamierzam robić. Skupię się zatem na wątkach wedle dwóch kategorii: to co najbardziej mnie zaskoczyło, i to przy czym miałam ochotę rwać sobie włosy z głowy. Bo jeśli myślicie, że jak człowiek rok czeka na książkę, to jego zapał do czytania opada, to takie rzeczy nie w tej opowieści. Tu już od pierwszych stron podnosi nam się ciśnienie, i z każdą stroną ma się ochotę wcisnąć "stop" w życiu, żeby mieć czas na lekturę, najlepiej jednym ciągiem. 

'Wszyscy władcy, bez wyjątku, to mordercy i kaci. Operują słowem, rozkazem i żądaniem. by zrealizować swe pragnienia. Nie baczą przy tym na ewentualne koszty i Los innych (...).'

Polityka. Strategia. Wojna. Ileż tego w tej książce! Po typowo romansowej "Klątwie przeznaczenia" spodziewałam się, że ta część również skupi się na relacji między naszą dwójką kochanków, więc gdy praktycznie od początku do końca autorki postawiły na przybliżeniu nam sytuacji politycznej między krajami, kto kogo chce pobić, kto ma jakie siły, jakie zaplecze, to szczerze pomyślałam, że chyba dałam się pokonać stereotypom. Niczym Severo, nie mogłam uwierzyć, że nasze Ariadny, czyli Sylwia i Monika, mogą pokusić się o snucie tak skomplikowanych i dalekosiężnych planów, w tym fabularnym Tronie Południa. W tej rozgrywce mamy jednak więcej niż dwóch graczy. Jest Mitylena, która pragnie zdobyć dla siebie cały świat, i to bynajmniej nie na drodze pokoju, jest Merretti, pragnący trony dla Gerharda, co również wiąże się z rozlewem krwi, a na północy wciąż tkwią uwięzione cienie, pragnące wolności, i własnego miejsca w którym rządziłby władca Mroku przez nich wybrany. W całym tym galimatiasie swoje trzy grosze dołoży też sama Biała Dama, a także Ravillon. To tam zresztą akcja po raz pierwszy łamie nam serca. Dlaczego? Pierwszy tom skończył się w momencie wyboru nowego Arcymistrza, i to w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Zwolennicy wyboru uszanowania woli poprzednika, kontra poplecznicy Eminencji starli się w walce, a jej wynik... Mimo, że już ponad miesiąc minął, gdy czytałam o tym, to moje serce nadal jest niepocieszone. Gdyby podsumować jaką roszadę w spisie bohaterów autorki zrobiły, to starej gwardii już się tam nie uświadczy. Ha! Niech mi ktoś powie, że to książka typowo dla bab! Toż tam morze krwi się leje. Nadal narracja podzielona jest na trzecioosobową dla wszystkich postaci, po za Ariadną, która wypowiada się w pierwszej osobie. Wielowątkowość sprawia, że rozdziały są krótkie, i często skaczą między różnymi lokalizacjami. Tu trzeba być czujnym, żeby nadążyć za tym co się dzieje. Bo cała fabuła jest jak labirynt, pełen krętych korytarzy. Bo choć przez cały czas główną motywacją dla naszego Severa jest jego ukochana, to powody dla których wciąż i wciąż musi walczyć o ich wspólną, szczęśliwą przyszłość, co chwila się zmieniają. Tu jakiś układ, tu jakiś zakład i nagle jesteśmy czujemy się jak zamknięci w białym pokoju bez klamek. Za to Ariadna... Ta zachowuje się adekwatnie do swojego młodego wieku. Co rusz zmienia zdanie. Raz kocha, raz nienawidzi. Raz ufa i wspiera, raz ucieka i płacze. Przez większość czasu są z Arwernem rozdzieleni, co też nadaje innej dynamiki, bo chemia między tą dwójką jest czymś czego tu najbardziej wypatrywałam, więc rozdziały pomiędzy ich spotkaniami szybciej się czytało, wypatrując kolejnych iskier, między kochankami. 

'Bo miłość miłością, ale ważniejsze od westchnień, zachwytów i porywów uczuć jest pamiętanie o godności drugiej osoby...'

Niesamowicie podoba mi się wydźwięk tej książki. Mamy tu pięknie wyłożone, jak bardzo człowiek może być zaślepiony rządzą władzy i jak wiele jest w stanie poświęcić, by takową zdobyć. Cała postać Mityleny jest w tym tak tragiczna, że gdyby nie ostatnie z nią rozdziały, może i bym jej współczuła. Podobnym w sile uczuciem, jest nieodwzajemniona miłość. Ileż zła można wyrządzić, chcąc zaimponować komuś, kto nas wyłącznie wykorzystuje! Za to wartość przyjaźni, to jak potrzebna jest każdemu z nas, cudownie uosabia wątek Vena. Bywa jednak, że i ona nie wystarcza, bo człowiek ma ograniczoną wytrzymałość, i czasem kropla wystarcza, by przelać czarę goryczy i całkowicie stracić nadzieję na lepsze jutro. A śmiertelnik pozbawiony nadziei, jest gotów na wiele, bo strach się go nie ima. Co najważniejsze jednak, a fajnie podkreślone już w opisie książki, to to, czy miłość może usprawiedliwić zbrodnię, i czy każdą krzywdę można wybaczyć. Ile ludzi, tyle opinii, a wybory bohaterów "Korony przeznaczenia", spokojnie można by wziąć pod lupę, przy dyskusji na forum, bo wiele z nich ociera się o kodeks etyki i kompas moralny. Tak jak już wcześniej wspominałam, przed lekturą polecam zaopatrzyć się w: ciepłą herbatę, bo będzie wiało chłodem; paczkę chusteczek, bo autorki za chyba przedawkowały "Grę o Tron" i w swojej książce również co i rusz uśmiercają nasze ukochane postacie; chipsy/paluszki/żelki/ cokolwiek, co zastąpi Wam własne paznokcie, bo zaświadczam, że nie raz i nie dwa akcja doprowadza na skraj nerwicy, gdzie nie wiadomo, czy wyrzucić tę cegiełkę za okno, oszaleć czy czytać dalej. Co prawda polecam to ostatnie, ale byłam bliska również pozostałych dwóch opcji. Jeśli chodzi o inspirację serialami, widzę tu też "Modę na sukces", bądź bardziej polskie "M jak Miłość", bo mamy tu nowe miłosne rozdania kart, które potrafią zaskoczyć. Aż prosi się o uchylenie rąbka tajemnicy i zdradzenie Wam kulis tych roszad, ale gdzie w tym zabawa? 

'Tylko przez chaos można dojść do porządku.'

Najważniejsze jednak jest to, że tę książkę naprawdę niewiarygodnie szybko się czyta. Mi zajęło to dwa dni i ogromnie żałuję, że nie udało mi się tego czasu wydłużyć ponieważ teraz znów przyszło mi czekać na kontynuację z zapartym tchem. Choć oficjalnie historia miłości Tahitańskiej Księżniczki i Ravillońskiego Mistrza Walk kończy się na tym tomie, to Uniwersum Przeznaczenia jeszcze nie powiedziało ostatniego słowa. Mam nadzieję, że oznacza to dużo nowych, cudownie charyzmatycznych postaci, więcej magii i odkrycia przez czytelnikami kolejnych tajemnic tego świata. Na szczęście Wydawnictwo Niezwykłe zaopatrzyło nas w spis postaci na końcu książki, oraz mapkę na początku. Mi do szczęścia brakuje jeszcze drzewa genealogicznego i miałabym full pakiet. 

'Wracaj do matki czym prędzej!
Nie patrz na niego już więcej,
Bo choć mu serce oddałaś,
W zamian nic nie otrzymałaś

Wracaj do matki czym prędzej!
I już nie kochaj go więcej,
Bo on się bawi do woli,
Wciągnął cię w świat swój swawoli.'

Jestem przekonana, że mogłabym dalej rozwodzić nad tym, jak dobrze wyszło autorkom wykreowanie wiarygodnych bohaterów, dużego, złożonego świata, oraz dobrego rozpisania wątków, gdzie rozmyślnie zdecydowały, które należy domknąć, a które pozostawić w sferze naszych domysłów, a do tego chętnie podyskutowałabym wykorzystując spoilery, ale mam poczucie, że dość dobrze oddałam już, że "Korona Przeznaczenia" jest dla mnie w TOP TOP tego roku. Dlatego też, bez najmniejszego wahania objęłam ją patronatem medialnym. Bo jeśli miałabym wskazać polskie autorki, które tworzą na światowym poziomie, to Monika i Sylwia zdecydowanie byłyby moim pierwszym wyborem. A mówią, że u nam fantastyka śpi i chrapie... 10/10!

'Lepiej siedź cicho, bo wypowiadane na głos marzenia mają to do siebie, że się spełniają.'


Bastuba


Komentarze

Copyright © CZYTADO