We all have battle scars czyli moje TOP 5 ulubionych seriali
Z serialami mam relację love/hate. Jeśli jakaś produkcja mi się spodoba i obejrzę ciągiem wszystkie dostępne odcinki, to wtedy dbam o to, by być z nim na bieżąco. Jeśli jednak z jakieś powodu, niekoniecznie dlatego, że historia przestała mi się podobać, przerwę maraton, to do powrotu już mi się tak nie śpieszy. Wiele seriali porzuciłam w połowie i nie wiem czy kiedykolwiek do nich wrócę. Nie lubię zostawiać czegokolwiek niedokończonym, ale np. oglądanie takiej "Gry o Tron" jak nic skończyło by się zawałem, bo do zbyt wielu postaci człowiek łatwo się przywiązywał, a one potem kończyły z głową powiewającą nad murami miasta. Dziękuję, postoję. Więcej takich strat jak Khal'a Drogo nie zniosę. Nie znaczy to jednak, że seriale, które dziś Wam polecę nie dostarczają nam rollercoastera emocji. Oj robią to. Ale te rany zamiast posypać solą, czule głaszczą i zawsze dostajemy w zamian za to jakąś rekompensatę. No to jak? Czas na pierwszy klaps!
1. THE 100
Wojna nuklearna zniszczyła naszą planetę. Garstce ludzi udało się uciec na statek kosmiczny, który ze względu na swoją funkcję nazwano Arką i tak zaczął się nowy rozdział w dziejach ludzkości. Życie w przestrzeni kosmicznej. Nie mogło to trwać wiecznie i po kilku pokoleniach na Arce kończą się zasoby tlenu pozwalające na przeżycie. Mimo, że już wcześniej obowiązywały tu surowe zasady co do liczby posiadanych dzieci, czy racji żywieniowych, teraz jeszcze łatwiej można zostać skazanym i wyrzuconym w przestrzeń. To jednak nie wystarcza. Władze postanawiają zaryzykować i setkę niepełnoletnich przestępców wysyłają na Ziemię. Ci mają sprawdzić czy tak jak podają obliczenia, ta jest już zdatna do życia.
Co jest w tym serialu wyjątkowego? Pomysł. Scenariusz powstał w oparciu o książkę "Misja Sto" Kass Morgan, ale choć ta zbiera średnie opinie, to adaptacji nie można wiele zarzucić. Bohaterowie są zróżnicowani, bardzo wiarygodni w swoich relacjach, a to jaką zmianę przechodzą na przestrzeni wszystkich sezonów, jest mistrzostwem. Główne postacie, takie jak Clarke, Olivia i Bellamy są nie do poznania, jeśli porówna się ich z pierwszych odcinków, do tego co mieliśmy okazję widzieć w finale piątego sezonu w maju br. Zdecydowanie więcej w nim akcji, krwi i intryg, niż romansu czy komedii, ale i to się zdarza. Nie jest przesadnie brutalny, takich tworów zresztą nie oglądam, ale sam fakt, że istotą tego serialu jest walka o przetrwanie, w różnych warunkach i mając do pokonania różnych przeciwników, mówi nam, że nie znajdziemy tu kwiatków i motylków. Mnie kupił od pierwszych minut, choć muszę przyznać, że zdecydowanie bardziej lubię akcję, która dzieje się na Ziemi, niż tę dotyczącą ludzi w kosmosie. Ale dla każdego coś się tu znajdzie. I na pewno nie będziecie się nudzić. Mam wrażenie, że reżyser tworząc wszystkie odcinki nagina czasoprzestrzeń, bo te czterdzieści pięć minut mija jak pięć. A każde zakończenie sprawia, że od razu chce się wiedzieć co będzie dalej. Dlatego, jeśli chcecie zacząć przygodę z "The 100" polecam to zrobić, gdy nie będzie czekało na Was żadne kolokwium czy obowiązki domowe. Inaczej jak nic zostawicie żelazko na gazie, a praca nie wykroczy po za podpisanie się.
2. GOTHAM
Czyli zanim Gotham poznało Batmana. Jim Gordon zjawia się w mieście jako nowy policjant i na "dzień dobry" dostaje sprawę morderstwa. I to podwójnego. Na miejscu zdarzenia pozostał tylko mały chłopiec, który jest synem zamordowanych, i jednocześnie spadkobiercą fortuny Wayne'ów. To Bruce, przestraszony nastolatek, który zapamiętał jedynie oczy napastnika i swój strach. Choć początkowo nic na to nie wskazuje, ich pierwsze spotkanie zapoczątkuje serie wydarzeń, na które nikt nie mógł się przygotować.
Każdy miał w dzieciństwie ulubionego superbohatera. Moim od zawsze jest Batman. Ten w wersji z Christian'em Bale'm, to mój zdecydowany faworyt, więc oczywiście stresowało mnie, czy nie będzie się to gryzło z tym, co ma nam do zaoferowania Bruno Heller. Okazało się, że jak zwykle martwiłam się na zapas, a młody Bruce nie ma z Mrocznym Rycerzem nic wspólnego. O czym trzeba jednak pamiętać oglądając Gotham? Nie mamy tu zero jedynkowego odwzorowania komiksowego, wiec jeśli ktoś jest zagorzałym fanem, może lepiej, żeby sobie odpuścił. Bardzo podoba mi się za to połączenie fantastycznego klimatu z kryminalnymi wątkami. Cały sezon skupia się na tym, aby wiarygodnie przedstawić przestępczy światek tego zepsutego miasta i zrobić podwaliny dla pojawienia się w nim Batmana. Tu również nie zabraknie intryg, knowań i zaskakujących zmian między grupami. Może zbyt często niemożliwe stawało się łatwizną, ale jeśli na niektóre decyzje scenarzystów przymkniemy oko, to cała ta zgraja zapewni nam godziny dobrej rozrywki. Mroczny klimat dopełnia obrazu, a aktorzy, szczególnie Ci odpowiedzialni za kreacje złych charakterów, są tak swobodni i przegięci, że można ich tylko uwielbiać. Oczywiście jako niepoprawna romantyczka, nie mogę nie wspomnieć, że duet wczesnych BatCat ma w sobie iskry, które mogą tak samo wzruszać, jak i bawić do łez. Ah! Niech już będzie styczeń, a wraz z nim nowy sezon!
3. RIVERDALE
Miasteczko takie jak wszystkie inne. Mają swoją dzielnice bogaczy, swoje żony ze Stepford, a nawet swój gang motocyklowy. Nie dzieje się tam nic niezwykłego, aż do dnia, gdy w niewyjaśnionych okolicznościach ginie Jason Blossom, nastolatek z zamożnego domu. W tym samym czasie do miasteczka wprowadza się, wraz z matką, Veronica Lodge, córka biznesmena posądzonego o nielegalne interesy. Grupa nastolatków zostaje wplątana w dochodzenie, które będzie się toczyło równolegle z licealnymi dramatami.
Kojarzycie serial 'Nie ma to jak hotel' i tego słodkiego, nieco przemądrzałego bliźniaka Cody'ego? Cóż, okazuje się, że ostatnio całkiem wyrósł i właśnie znów zaczął łamać serca. Tym razem wciela się w postać Jughead'a, reportera amatora, który z pomocą pozornie grzecznej dziewczyny z sąsiedztwa, będzie próbował rozwiązać tajemnice zagadkowej śmierci kolegi ze szkoły. I choć początkowo wydaje się, że para z nich raczej komiczna, niż romantyczna, bo ona jest po uszy zakochana w sportowcu/muzyku Archiem, a Jug to dziwak i odludek, szybko przyjdzie nam się przekonać, że w tym mieście nic nie jest takie proste. Każdy skrywa jakiś sekret, każdy ma jakąś mroczną tajemnicę i im więcej odcinków obejrzymy, tym trudniej będzie się rozeznać, kto jesteś dobry, a kto zły. Cały serial to mieszanka młodzieżowego kryminału, komedii, romansu i musicalu. Wątków jest sporo, ale na każdy z nich reżyser przygotował odpowiedni czas na ekranie. I choć nie ze wszystkim się tu zgodzimy, szczególnie w kolejnych sezonach, a sama młodzież bardziej poczuwa się do ról z CSI, niż w Scooby-Doo, to wystarczy sobie uświadomić, że to jednak tylko serial i znów wszystko gra i tańczy. Dosłownie. Pamiętam, że pierwszy sezon pochłonęłam w rekordowym czasie i bardzo się ucieszyłam, że na kolejny przyszło mi czekać może z miesiąc. Dużą zaletą seriali, które możemy obejrzeć na Netflixie jest to, że nie mają dużych przestojów w produkcji. Nic tylko zrobić sobie maraton.
4. WIKINGOWIE
Ragnar, młody waleczny wiking, podejmuje się zorganizowania wyprawy na zachód. Z pomocą szkutnika Flokiego, brata Rollo i żony Lagerthy wyruszy w podróż, by odkryć nowe krainy i zdobyć sławę. Szybko okazuje się, że nie jest to po myśli obecnego Jarla, a i inni wojownicy poddają w wątpliwość poczytalność śmiałka. Nie przewidzieli jednak, że Ragnar jest inteligentnym i przygotowanym na takie przeszkody przeciwnikiem, a wkrótce zaczną śpiewać o nim pieśni i tworzyć co rusz nowe legendy.
Ze wszystkich wymienionych tu seriali, ten jest najbardziej zbliżony do 'Gry o Tron'. I to nie tylko dlatego, że wygląda podobnie i jest równie brutalny. W jakiś sposób, choć opowiada o zamierzchłych czasach, bardzo łatwo przychodzi nam zżycie się z bohaterami i ich rozterkami. Odwaga Ragnara, choć jest wielka, skrywa w sobie słabości typowe mężczyźnie i jednocześnie jest mieczem obosiecznym. Tak samo serce, które potrafi kochać więcej niż jedną osobę na raz. Podobnie Lagertha, choć w duszy jest wojowniczką, nie przestaje być kobietą, którą targają zazdrość, zawiść i niechęć do wybaczania win. W podstawowej gwardii, znajduje się również mój ulubieniec, czyli Floki. Kompletny szaleniec, do bólu oddany bogom, którzy, jak wierzy, sterują nim i poprzez znaki na niebie i ziemi wysyłają mu wiadomości. Uwielbiam momenty, gdy rozdarty między tym co mówią mu znaki, a braterską miłością do Ragnara, będzie musiał wybierać, którą drogą podążyć. Jeśli miałabym wskazać parę bohaterów z tego serialu, taki totakny otp, bez wahania rekomenduję go w duecie z Helgą, bo jeśli ktoś miał oddać nordyckiego ducha, to właśnie ona. Piękną rolę dostał również Clive Standen, odtwórca Rollo, najbardziej przewrotnej ze wszystkich postaci. To jak zmienił swoje przeznaczenie jedną decyzją, może dawać do myślenia. Trzeba również oddać co królewskie reżyserowi i scenarzystom, bo choć cały serial opiera się na dość mocno rozstrzelonej osi czasu, a i geograficznie nasi bohaterowie zostają w pewnym momencie podzieleni, to nic tu się niepotrzebnie nie ciągnie. Nie mamy poczucia, że ktoś dostał za dużo, lub za mało czasu na ekranie. Akcja płynie wartkim strumieniem, pokolenia zmieniają się bez pośpiechu, ale i bez skrupułów. I może wraz z wchodzeniem na plan nowych twarzy, zmienia się w pewien sposób klimat, to ekscytacja na myśl o nowych odcinkach pozostaje.
5. LUCYFER
Diabeł robi sobie wakacje. Rola pana podziemi zaczęła mu ciążyć i zamiast opiekować się zagubionymi duszami, postanawia przenieść się na trochę do świata żywych. Tu otwiera nocny klub i bez oporów korzysta z uroków życia. W dość przypadkowy z pozoru sposób, wplątuje się w aferę policyjną, i tak poznaje twardą służbistkę, panią detektyw z wydziału zabójstw, Chloe Decker. Dość szybko okazuje się, że kobieta może być lekarstwem na diabelną nudę, która męczy Lucyfera. Nie wszystko jednak okazuje się iść po jego myśli.
Cóż można więcej powiedzieć o tym serialu niż to, że jest nadnaturalną wersją CSI:Miami. Faktycznie, okazuje się, że piekło jest puste, bo wszystkie demony zleciły się do Stanów, by w mniejszym lub większym stopniu, uprzykrzyć życie całej policji w mieście. Miami staje się nowym Gotham, tylko Batman zamiast peleryny ma... anielskie skrzydła. Reżyser postanowił zabawić się w adwokata diabła i trochę namieszać w historii. Źli są dobrzy, a z dobrymi lepiej nie zadzierać. Wszystko w klimacie komedii, choć nie zabraknie dramatycznych scen, a i czasem pojawi się mięsko na ekranie. Jeśli dodać do tego charyzmatycznego Toma Ellisa i zadzierną Lesley-Ann Brandt hit mamy murowany.
Bastuba
Komentarze
Prześlij komentarz