Seria "Kwiat paproci" Katarzyna Berenika Miszczuk

  

  


'Mało to się słyszy o zaginięciach, zabójstwach i innych tego typu rzeczach? Poza tym największymi psychopatami zawsze okazują się ci najspokojniejsi sąsiedzi, których nigdy nie podejrzewałoby się o mordercze skłonności.'

Recenzja w cytatach. Jestem w tym coraz lepsza, bo i jak lepiej oddać ducha jakieś książki, jeśli nie poprzez jej fragmenty? Szczególnie, że Katarzyna Berenika Miszczuk ma tak charakterystyczny sposób pisania, i tak fantastyczne poczucie humoru, że bardzo dobrze zareklamuje się sama. O tym dlaczego lubię sięgać po książki spod jej ręki pisałam już przy okazji przybliżania Wam "Wilka" i "Wilczycy", tu więc stety, niestety będę musiała się powtórzyć. Wciąż bowiem jestem pod wrażeniem tak dokładnie zbudowanego świata kompletnie innego niż nasz, choć jednocześnie jest tu mniej fantastyki, niż mogłoby się oczekiwać. O czym więc jest cykl "Kwiat paproci"?

'Słyszałam co nieco o tych "biesiadach" na wsiach. Podobno, po każdej takiej imprezie dziewięć miesięcy później, wzrastał w naszym cudownym kraju przyrost naturalny.
'
Każdy ma w sobie pierwiastek zła. Ludzie bez skazy nie istnieją.'


'
- Pasujesz do swojego konia - palnęłam rozpaczliwie, byle tylko zmienić temat. 
Od razu pożałowałam swoich słów. A jednak istnieją granice poniżenia, których jeszcze nie przekroczyłam.
- Słucham? - zdziwił się.

- Chodzi mi o to, że obaj jesteście potężni - brnęłam dalej. 

- Dobrze, przyjmę to jako komplement.'


Gosława Brzózka, zatwardziała ateistka i przeciwniczka uskuteczniania przesądów i zabobonów, chce zostać lekarką. Aby tego dokonać, musi przejść w ramach studiów roczne praktyki u szeptuchy. Pech chciał, że ta która zostaje jej przydzielona, mieszka w rodzinnej wiosce jej matki - Bielinach. Mimo, że dziewczyna przywykła do życia w mieście, gdzie stare praktyki są na wymarciu, a o boginkach czy upirach wszyscy dawno zapomnieli, teraz przyjdzie jej się zmierzyć ze światem przyrody i złośliwych bogów, którzy potrafią dać ludziom ostro do wiwatu. A jeśli tego nie byłoby mało, to na drodze Gosi pojawia się Mieszko - uczeń miejscowego Żercy. Przystojny tak, że aż dziewczynę boli od samego patrzenia na mężczyznę. Szybko okaże się, że ciężko opierać się magnetyzmowi, jaki rodzi się między tą dwójką. Do tego przygody, które czekają młodą Brzózkę w czasie tych nauk, z pewnością nie śniły się filozofom. Tylko co ma do tego galimatiasu kwiat paproci? 

'Okazało się, że w piwnicy swojej willi posiada całkiem niezły sprzęt do tropienia i zabijania upirów. Miała w swoich zbiorach między innymi sieć z cienkich żeliwnych kółeczek, mnóstwo pistoletów, noży, toporów i maczet (tak, maczet), a także sporo sprzętu do tortur, którego nie powstydziliby się średniowieczni łowcy czarownic i hiszpańska inkwizycja razem wzięci.
Gdy Mieszko wszedł do jej piwnicy, miał minę zachwyconego dziecka. A na widok średniowiecznego dwuręcznego miecza prawie zaczął podskakiwać z radości.'


Podstawą całej fabuły są wierzenia słowiańskie, oraz malutka zmiana w historii naszego państwa. Otóż w świecie wykreowanym przez Miszczuk, Mieszko I nie przyjął chrztu. Chrześcijaństwa nie ma. Nic. Zero. Null. Ani jednego przykazania świętego czy małego kościółka. Jest za to ogrom boginek, wąpierzy, ubożąt i innych płanetników. Okazuje się, że nasi przodkowie na każdą biedę mieli nazwę. Albo talizman, czy ziółka. W sam środek tej kabały zostaje wrzucona dziewczyna, która ni w ząb nie wierzy w istnienie bogów. Jest do bólu praktyczna, przyrodą się brzydzi, i najchętniej zdezynfekowałaby każdy metr kwadratowy wsi w jakiej przyszło jej przez rok mieszkać. To chyba najbardziej mi się w tej książce podoba. No może po za ciętym humorem, i postacią Baby Jagi, czyli szeptuchy - nauczycielki. Gosia bowiem staje w opozycji do wszystkich bohaterek z powieści fantastycznych, które wrzucone w sam środek kompletnie nieznanego im środowiska, potrafią się szybko zaaklimatyzować, od razu są przez wszystkich lubiane, nowe umiejętności nabywają i opanowują 'ot tak', i właściwie, to one zawsze wiedziały, że są wyjątkowe. Brzózka długo broni się przez wszystkich, czego się od niej nagle wymaga. Nie chce porzucić swoich przekonań, i przez całą serię nie zatraciła charakteru, mimo, że przeszła niejedno i wiele złego widziała. Dla mnie to ogromne zaskoczenia na plus. Dzięki pierwszoosobowej narracji możemy tak jak ona czuć strach, niechęć i niezdecydowanie, przed zaufaniem nowym postaciom. A przyjdzie jej się zmierzyć również ze zdradą, stratą i walką o życie. Bo to co dziewczyna brała za legendy, zaczyna przybierać realne kształty, i może dać się poznać jako wyjątkowo krwiożercze. Ha! A tu trzeba się też zmierzyć z uczuciami do Mieszka. Mężczyzna zdaje się czekać na Gosią za każdym rogiem, a co gorsza jej to wcale nie przeszkadza. Tylko czy to zauroczenie przyniesie więcej dobrego, niż złego? Ot i zagwozdka. Muszę przyznać, że ten bohater chyba kupił mnie w całej serii najmniej. Więcej charyzmy miały postacie drugoplanowe, albo bogowie. Czegoś mi tu zabrakło, mimo, że chemia między nim, a uczennicą szeptuchy była wyczuwalna. Może po prostu zawsze trzeba mieć jakieś 'ale'? 

'Jedno można śmiało powiedzieć o Słowianach – umiemy się dobrze bawić.'

'- Przy panu Leszku trzeba być ostrożnym
- Przecież wyglądał sympatycznie
- Trzymał w ręku siekierę - mruknęła - Wobec każdego kto ma broń, należy być ostrożnym.'


Nie da się nie podkreślić jak zabawna jest to lektura. Mimo, że każdy tom ma przynajmniej czterysta stron, to dzięki wewnętrznym monologom głównej bohaterki, której nie brakuje ciętego humoru, a nawet potrafi sama ze sobą prowadzić dialogi, od których człowiek ze śmiechu traci oddech, czytelnik się nie nudzi. Przez całą akcję dosłownie się płynie. Wszystko jest przemyślane tak, by po rozwiązaniu jednej zagadki, przejść płynnie do kolejnej, i gdyby nie fakt, że wszystkie tomy są już wydane, to chyba obgryzłabym wszystkie paznokcie, czekając co też się po pierwszej czy drugiej części wydarzy. A zakończenie trzeciej? Tortura! Zalecam zatem, aby mieść pod ręką całą serię, inaczej nocnice mogą Was nawiedzać w nocy. Jakby co, ostrzegałam! :)

'Zgodnie z tradycjami, przez całą zimę, aż do Nocy Kupały, nie wolno było kąpać się w rzekach czy jeziorach, gdyż groziło to śmiercią z rąk boginek. Według mnie osoby kąpiące się zimą w jeziorach umierały raczej na zapalenie płuc niż na chucie niemożliwe do spełnienia, które nasyłały na nieszczęśników rozchichotane rusałki, ale co ja tam wiem.'

'- Ja ci mówię Gosia, że jeszcze kiedyś skończymy w łóżku - zawyrokował pakując torby na tylne siedzenie.
- Chyba szpitalnym - prychnęłam.
- Byle pod jedną kołdrą.'


Trzeba przyznać, że w dobie wałkowania ciągle tych samych schematów miło przeczytać coś nieszablonowego. Tu, jeśli wykorzystywane są stereotypy, to tylko po to, żeby je przekoloryzować, i nadać danej postaci komicznego wydźwięku. Wszystko ze smakiem i umiarem. Gdy teraz wracam do tych bohaterów, mam poczucie, że nie zmieniłam swojego zdania, i wysokie noty jakie przypisałam każdej z książek, nie były wywołane hajem po skończeniu miłej lektury, tylko w pełni świadoma, mogę ją polecić i tym, który mitologię lubią, i tym, którzy tylko chcieliby trochę ubarwić sobie długie wieczory. Po cichu liczę nawet, że autorka nie powiedziała ostatniego słowa, i Gosia, albo inna postać z szeptuchowego uniwersum, zaszczyci nas jeszcze swoją obecnością. Bo choć wspaniale jest zejść ze sceny w szumie oklasków, to dobry bis jeszcze nikomu nie zaszkodził. 

'- Nie cierpię polityki - odparł z niesmakiem - Wszystkie te oślizgłe gnidy, które nigdy nie mówią tego, co na prawdę mają na myśli. Wszystkich należałoby ściąć za kłamstwa.'

'Czasami strata łączy, a czasami rozdziela.'

'Mam coraz więcej dowodów na to, że moje życie zaprojektował jakiś chory umysł.'

'- Spotkałeś kiedyś jakiegoś boga? - zagadnęłam. Spojrzał na mnie kompletnie zaskoczony. Na jego ustach błąkał się rozbawiony uśmiech.
- Nie - odparł. - Wiesz, oni raczej nie pojawiają się osobowo przed swoimi wyznawcami. Możemy czuć jedynie ich duchową obecność. Rzeczy, o których mówisz, dzieją się tylko w filmach.
Ha! Pomieszka chwilę w Bielinach, to się bardzo zdziwi.'


'Nagle na schodach w domu rozległ się rumor. Spojrzeliśmy oboje w tamtą stronę. Mieszko, o mało nie łamiąc nóg, zbiegał na dół z szaleństwem w oczach. W lewej dłoni trzymał sztylet. Wszystko jeszcze byłoby do wytłumaczenia, gdyby nie to, że leciał nagusieńki, jak bogowie go stworzyli.
Listonoszowi o mało oczy nie wyszły z orbit.'

'Każda trauma po czasie blednie, zmniejsza się i oswaja, po jakimś czasie można z niej żartować.'


Bastuba



Komentarze

Copyright © CZYTADO