'Uleczone dusze' Tillie Cole
"Na tym polega cały urok wolnej woli, Lilah. Postępujemy zgodnie z własnym wyborem. W przeciwieństwie do tego, jak żyłyśmy w społeczności, tutaj jesteśmy paniami własnego losu."
Często jest tak, że gdy poznajemy daną historię w pierwszym części serii, i od razu widać, że zanosi się na wielotomową przygodę, z niektórymi bohaterami zaprzyjaźniamy się bardziej, z innymi mniej. Gdy przeczytałam "To nie ja, kochanie", szczególną sympatią zapałałam do Flame'a i Maddie, bo wydawali się najciekawsi z całej tej Kaciej familii. Czekałam więc na książkę poświęconą tym konkretnym bohaterom, głęboko wierząc, że musi mi się spodobać. MUSI! To mniej więcej całkiem dokładnie pokazuje jak duże miałam względem tego tytułu oczekiwania. Czy Tillie Cole sprostała oczekiwaniom? Odpowiem niczym rasowy psycholog. To zależy.
"Słowa mogą zranić. Milczenie może uleczyć."
Flame zabił proroka, który od lat znęcał się nad Maddie psychicznie i fizycznie. Wmawiał jej, że jest grzeszna, a jej piękno sprowadza mężczyzn na złą drogę. Mimo, że zawsze miała wsparcie swoich sióstr, dopiero spotkanie groźnego motocyklisty pozwoliło dziewczynie uwolnić się od męczących wspomnień i uwierzyć, że życie ma do zaoferowania więcej, niż cierpienie i strach o każdy kolejny oddech. Szybko okazuje się, że i dla Flame'a to wydarzenie będzie miało przełomowy charakter. Od tej chwili centrum jego wszechświata stanie się drobna brunetka, o zielonych oczach, w których do tej pory zbyt często pojawiało się przerażenie. Mężczyzna poprzysięga, że będzie jej bronił, aż do ostatniej kropli krwi. Te słowa mogą okazać się bardziej prorocze, niż ktokolwiek mógł przewidzieć.
" - Nazywał mnie debilem. Bo... bo nie patrzyłem na rzeczywistość tak jak inni. (...) Wiem, że jestem inny. Wiem, że nie rozumiem świata tak jak inni. Ale chcę zrozumieć twój świat Maddie. Nawet jeśli to będzie jedyny świat, jaki kiedykolwiek zrozumiem."
Moją największą romansową słabością, jest przyciąganie się przeciwieństw. Skoro więc Flame jest uosobieniem agresji, siły i nieprzewidywalności, a Maddie to strachliwa, delikatna i spokojna dziewczyna, to wcale się nie zdziwiłam, że właśnie oni najbardziej przyciągnęli moją uwagę. Do tej pory pojawiali się na kartkach opowieści sporadycznie, więc przebierałam nogami na myśl, że już za chwilę dostaną własną książkę. Bo ileż ten Flame mógł sterczeć pod oknem pokoju, który Maddie dzieliła z siostrami? Ile raz jeszcze miał narazić dla niej życie, żeby zamienili ze sobą więcej niż trzy słowa? I to inne niż te w stylu "Ty Jane, ja Tarzan. Tarzan chronić Jane"? W końcu się jednak doczekałam, a to w jakich zdarzyło się to okolicznościach, dodało sytuacji dreszczyku. Mężczyzna bowiem wylądował w szpitalu, i to przez Lilah! Kobieta w totalnym amoku strzeliła w kierunku Maddie, a że Tarzan... to jest Flame, był w pobliżu, to przyjął kulkę na siebie. Na ostatnich stronach "Uleczę twe serce" dowiadujemy się, że wypisał się ze szpitala, i odkrywszy, że najmłodsza z przeklętych sióstr przebywa w kościele, wpadł w szał. Co było dalej? Ha! Tego dowiadujemy się w "Uleczonych duszach". Po tej podnoszącej ciśnienie końcówce drugiego tomu, spodziewałam się, że trójka będzie tak naszpikowana akcją, że nikt nie wyjdzie z tego żywy. Nie mogąc doczekać się polskiej premiery, sięgnęłam po oryginał... i przeżyłam głębokie rozczarowanie. Autorka do tego stopnia skupiła się na wiarygodnym przedstawieniu nam przeszłości tej dwójki, że teraźniejszości poświęciła naprawdę mało uwagi. Dodatkowo, ponieważ Flame do rozmownych nie należy, a Maddie nie cierpi na schizofrenię, żeby rozmawiać sama ze sobą, to za wiele dialogów tu nie znajdziemy. Jest za to dużo retrospekcji, wewnętrznych monologów, opisów uczuć i tak dalej. Wbrew pozorom, co niemiara tu psychologicznych odniesień. Wiąże się to zapewne z traumatycznymi doświadczeniami naszych bohaterów, bo i Maddie w Społeczności nie miała łatwo, w końcu po ucieczce Mae była karana poprzez grupowe "zbliżenia" z członkami tej chorej sekty, a Flame był nękany przez ojca. Ten właśnie, nie potrafił zrozumieć, że to iż jego syn jest małomówny, nie oznacza od razu upośledzenia. Karał go za brak kolegów, czy słabe stopnie w szkole. To wszystko przełożyło się na traumy, o których możemy tu wiele poczytać. Pod tym względem dostaliśmy bardzo smutną opowieść. Na szczęście wydźwięk całej opowieści jest pozytywny. Nawet jeśli wydaje się, że cała nadzieja zniknęła, czasem wystarczy zaufać losowi, i odpowiedni ludzie sami do nas trafią. Niekiedy człowiek ma w sobie tyle siły, by po upadku podnieść się samemu, a chwilami okazuje się, że czas załatwia sprawę. Albo dobre serce obok. Takie które zrozumie i wysłucha, zamiast oceniać. Takie które się nie podda, gdy wszyscy inni się odwrócą. Takie, które nie ucieknie na widok blizn, i krzyk bólu.
Trzeba przyznać, że Cole "lubi" w swoich książkach poruszać ważne, ale ciężkie tematy. To też sprawia, że ta część ma w sobie o wiele mniej romansu, niż poprzednie historie. I choć nadal Katom po piętach depcze Zakon, z Kainem na czele, to akcji mamy tu nie wiele. Owszem, jak zawsze zdarzają się skoki napięcia, oraz bezpośrednie starcia, ale nie jest to dla czytelnika park rozrywki. Raczej piaskownica pod blokiem, w której brat bratu zabiera zabawki. A skoro o rodzeństwie mowa, to znowu właśnie epilog dostarcza nam największych emocji. Czwarty tom serii poświęcony zostanie pewnemu prorokowi, i choć Maddie i Flame dostają w mojej tabelce zaledwie 5/10 punktów, to zbliżająca się wielkimi krokami premiera "Odkupienia", została przeze mnie wpisana do kalendarza czerwonymi literami. Czuję, że tam to dopiero będzie się działo!
"Być może jest tak, że jeśli ktoś wmawia ci coś wystarczająco często, to w końcu zaczynasz w to wierzyć. A potem w twoim życiu pojawia się ktoś, kto sprawia, że to wszystko kwestionujesz. Dzięki niemu zaczynasz wierzyć, że jesteś coś warta."
Trzeba przyznać, że Cole "lubi" w swoich książkach poruszać ważne, ale ciężkie tematy. To też sprawia, że ta część ma w sobie o wiele mniej romansu, niż poprzednie historie. I choć nadal Katom po piętach depcze Zakon, z Kainem na czele, to akcji mamy tu nie wiele. Owszem, jak zawsze zdarzają się skoki napięcia, oraz bezpośrednie starcia, ale nie jest to dla czytelnika park rozrywki. Raczej piaskownica pod blokiem, w której brat bratu zabiera zabawki. A skoro o rodzeństwie mowa, to znowu właśnie epilog dostarcza nam największych emocji. Czwarty tom serii poświęcony zostanie pewnemu prorokowi, i choć Maddie i Flame dostają w mojej tabelce zaledwie 5/10 punktów, to zbliżająca się wielkimi krokami premiera "Odkupienia", została przeze mnie wpisana do kalendarza czerwonymi literami. Czuję, że tam to dopiero będzie się działo!
"Nigdy nie uważałam się za silną kobietę. Ale to niesamowite, ile człowiek potrafi znaleźć w sobie siły, kiedy ktoś, kogo kochamy, w chwili słabości potrzebuje naszego wsparcia. Na jaką odwagę człowiek potrafi się zdobyć, by nie pozwolić kochanej osobie upaść. I jak bardzo człowiek może być szczęśliwy, gdy wpuści do swojego serca drugą osobę."
Bastuba
Komentarze
Prześlij komentarz